- Wprowadź się do mnie. - zaproponował Ethan, gdy tylko otworzyłam oczy.
- Zwariowałeś? Chcesz mieszkać w czwórkę w małej kawalerce?
- Zwariowałem. - przyznał. - Na twoim punkcie.
Ethan wtulił się we mnie tak, że słyszałam jego szybko bijące serce. Leżeliśmy na mojej kanapie, na której zawsze ledwo mieściłam się sama.
Myślami wciąż wracałam do, tego co wydarzyło się dzień wcześniej. A właściwie, noc wcześniej.
A wszystko zaczęło się od tego jednego pocałunku. Później już wszystko było prostsze. W jednej chwili znaleźliśmy się u mnie. Wszystko było takie, jakie sobie wymarzyłam. Mój wspaniały, trzeci pierwszy raz.
- O czym myślisz? - zapytał Ethan.
- Trzeba podziękować Theo. Gdyby nie on i jego płatki, nawet byśmy się... - zaczęłam, ale on przerwał mi pocałunkiem.
- I tak bym cię upolował. - stwierdził, uśmiechając się szeroko.
- Upolował? - powtórzyłam, z nutką pretensji w głosie.
- A co, brzmi mało romantycznie? To może "i tak bym cię w sobie rozkochał"?
- Od razu lepiej. - stwierdziłam, po czym próbowałam się podnieść.
- Nigdzie mi nie uciekniesz. - Ethan objął mnie w pasie, co spowodowało, że faktycznie nie mogłam się ruszyć.
- W takim razie, ty robisz śniadanie.
- No dobra wypuszczę cię. - powiedział smutnym głosem, odsuwając się delikatnie ode mnie.
- Myślałam, że powiesz "Oczywiście kochanie, dla ciebie wszystko".
- Jeszcze się uczę tej romantyczności.
***
- Jedziesz ze mną po Theo? - spytałam chwilę przed 11:00.
- A nie możemy odebrać go wieczorem? Będziemy mieć więcej czasu dla siebie. - Ethan podszedł i objął mnie od tyłu.
- Tata i Eva jutro wylatują do mojej babci. Nie chcę sprawiać im kłopotu. - stwierdziłam.
Tata nie widział swojej mamy, odkąd była u nas zaraz po urodzeniu Theo. Mieszka we Francji, więc trudno o częste spotkania.
- No dobra. W takim razie, ty pojedź po naszego syna, a ja zrobię obiad.
- I to mi pasuje. - uśmiechnęłam się szeroko. - Zaraz, zaraz. Naszego? - uświadomiłam sobie, co przed chwilą powiedział.
- Wybacz, wymknęło mi się.
***
Następnego dnia, wszystko wróciło do normy. Ja poszłam do pracy, po krótkim urlopie, a Theo do przedszkola.
Po pracy, jak zawsze poszłam do odebrać. Weszłam do wielkiego pomieszczenia, z masą kolorowych mebli. Wszędzie tylko zabawki.
- Dzień dobry, ja przyszłam po Theo. - zawiadomiłam przedszkolanke. Nie była nią ta sama kobieta, która opiekowała się nim zawsze.
- Theo już poszedł do domu. - powiedziała obojętnie.
- To nie możliwe. - byłam tego pewna.
- Theo Neuer, tak? - spojrzała na listę dzieci.
- No tak. - zaczęłam się niepokoić.
- Tata go odebrał. - powiedziała przedszkolaka, jakby było to coś normalnego.
- Tata!? - spytałam z pretensjami w głosie.
- Nie powiedział pani?
- Theo nie ma taty! - zdecydowanie podniosłam głos.
Byłam pewna, że Cody go zabrał. Ale gdzie? Co on chcę mu zrobić? A jeśli wyjedzie daleko i nie wróci?
- Przepraszam, myślałam.. - zaczęła się tłumaczyć.
- To źle pani myślała! Nie ma pani prawa dać mojemu dziecka komuś obcemu! - wykrzyczałam i wybiegłam z budynku.
W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Ciało zalewało się nerwowym potem, a mój brzuch bolał mnie masakrycznie. Najczarniejsze scenariusze rozgrywały się w mojej głowie. Bałam się, że coś stanie mojemu małemu synkowi.
Natychmiast pobiegłam, w sumie sama nie wiedziałam dokąd. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Ethan'a.
- No, co tam kochanie? - odebrał prawie momentalnie.
Nie mówiąc nic po prostu płakałam.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Cody zabrał Theo. - wybelkotałam
przez łzy.- Kochanie, o czym ty mówisz?
- Zabrał go z przedszkola.
- Gdzie jesteś? Już tam jadę.
- Przez przedszkolem. Wsiadam w samochód i jadę gdzieś. Gdziekolwiek. - mówiłam bezsilnie.
Ethan powiedział że wszystko będzie dobrze. Pewnie sam w to nie wierzył.
Wsiadłam do auta i po prostu jechałam, rozglądając się na wszystkie strony. Dzwoniłam do Cody'ego kilkukrotnie, ale on nie odbierał. No czego ja się mogłam spodziewać?
Jechałam obok placu zabaw i nagle zobaczyłam bluzę. Bluzę Theo. Zatrzymałam samochód i praktycznie z niego wyskoczyłam.
- Theo! - krzyknęłam, najgłośniej jak potrafiłam.
Biegłam w jego stronę, najszybciej jak umiałam.
- Mama! - odwrócił się i również biegł w moją stronę.
Dopiero po chwili zobaczyłam tego psychopatę, któremu miałam ochotę wydłubać oczy. Stał tyłem, w bluzie z kapturem. Bał się spojrzeć?
CZYTASZ
Will be better
Novela JuvenilKontynuacja opowieści "Second life". Po ponad dwóch latach Katie razem z synem, przeprowadza się do odległego o około 30km od Chicago- Evanston. Tam planuje rozpocząć nowe życie, z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej. Czy można zacząć od nowa, gdy w...