Rozdział 18

91 17 6
                                    

- Hej. - powiedziałam nieśmiale. Zac patrzył na mnie tak, że miałam wrażenie, że przebije mnie wzrokiem na wylot.

- O czym chciałaś pogadać? - spytał chłodno.

Staliśmy w parku niedaleko przedszkola, z którego niedługo później musiałam odebrać synka.

Ethan od wczoraj się nie odzywa. Znaczy to ja nie dopuszczałam go do siebie. Wyciszyłam telefon i kompletnie nie reagowałam na wiadomości i połączenia telefoniczne.

- Chciałam cię przeprosić. Nie było żadnego nowego numeru. - tłumaczyłam się. - Ethan to wymyślił. - dodałam znacznie ciszej.

- Dupek. - skomentował pod nosem.

- Nie pozwalaj sobie.

- A jak mam nazwać kogoś, kto ogranicza mi kontakt z synem? - rozzłościł się .

- Dobra, tak nie będziemy rozmawiać. - odwróciłam się na pięcie, planując zakończyć spotkanie.

- Katie. - chwycił mnie za ramię. - Ustalmy jakiś grafik. - zaproponował.

- Grafik? - przez moją krtań przeszła nutka niepewności. Grafik kojarzył mi się z pracą, ale z dzieckiem? - No może to jest jakieś wyjście. - zgodziłam się.

- Chciałbym dwa razy w tygodniu odbierać go z przedszkola, no i jeden dzień weekendu. - mówił z wielką ekscytacją w głosie. Faktycznie zależało mu na małym.

- Jeden raz. - obdarował mnie smutnym spojrzeniem. - No co, Theo musi się do ciebie przyzwyczaić.

- No dobra.

- I nie mów mu nic o tym, że jesteś jego tatą. - zastrzegłam.

Theo jest jeszcze mały i nie wiele z tego rozumie. Jeśli Zac na prawdę będzie się starać, sama mu o tym powiem. Na razie lepiej jak nie zna swojego taty, niż jakby miał poznać tylko na chwilę.

- Kawa? - spytał niespodziewanie.

- Muszę iść po Theo.

- Pójdziemy razem. - przyznam, ucieszyłam się na propozycje, ale nie mogłam ochoty nigdzie wychodzić.

- Zac... - zaczęłam.

- No nie daj się prosić.

- No dobra, ale tylko godzinka. - zgodziłam się dla świętego spokoju.

***

- A pamiętasz jak szukaliśmy Scot'a, a on leżał pijany w krzakach? - spytał Zac, śmiejąc się w głos. Gadaliśmy już kilkanaście minut, a tematy nakładały się jeden na drugi. Jakby nie patrzeć łączy nas wiele wspomnień. Zbyt wiele.

- Nigdy nie zapomnę jak wyprowadziłam się z domu, a twoje drzwi otworzyła mi Laura.

- Myślałaś, że to moja kochanka. - oboje nie mogliśmy opanować śmiechu.

- Była w samej bieliźnie! - broniłam się. W tym momencie zapadła cisza, a Zac wpatrywał się we mnie jak w obrazek. - No co się tak gapisz? - spytałam, gdy zrobiło się niezręcznie.

- Jesteś piękna. Nic się nie zmieniłaś. - przyznał. Jego oczy błyszczały jak kiedyś, moje chyba też. Moja twarz prawdopodobnie zalała się czerwienią.

Właściwie nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, dlatego jeszcze przez chwilę panowała cisza. Jedyne co słyszałam to zegar, który tykał gdzieś na drugim końcu i ludzi, którzy przechodzili obok kawiarenki, tacy szczęśliwi i pochłonięci rozmową. Zakochani, jak my kiedyś.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz