Rozdział 9

127 24 23
                                    

- Ethan, to wszystko dzieje się tak szybko. Ja przez prawie cztery lata nie byłam w żadnym związku. - zaczęłam się tłumaczyć.

Ethan jest dla mnie kimś wyjątkowym i naprawdę go lubię, ale nie chcę, póki co robić mu zbędnych nadziei.

- Mamo, czemu mnie wołałaś? - zapytał Theo, wychodząc z pokoju.

Sąsiad, kolega, przyjaciel, adorator, prywatny ochroniarz i kucharz, czy jakkolwiek mogę go nazwać, po raz kolejny posłał mi błagalne spojrzenie.

- Chciałam spytać, czy jesteś głodny. - wymyśliłam na szybko. Ethan uśmiechnął się szeroko.

- Nie. - Theo odwrócił się tyle do mnie. Pogłaskałam go po główce, po czym synek wrócił do pokoju.

- Dziękuję, że zostałaś. - Ethan wyglądał na niesmiałego, choć jeszcze kilka minut temu nie mógł się ode mnie odkleić. - Jeśli nie chcesz, no wiesz... nie będę się narzucać. - widziałam jego coraz większe zdenerwowanie z każdym kolejnym słowem. - Obiecuję.

Uśmiechnęłam się trochę na przymus i ruszyłam z powrotem na kanapę.

- Ten kolega, który ma urodziny. Nie będzie miał nic przeciwko, że idę z tobą? Nikt mnie tam nie zna... - zmienił temat.

- Z pewnością się polubicie. - obdarzyłam go uśmiechem, potwierdzający moje słowa.

***

- Hej. - rzuciłam się na szyję tacie.

W dzień imprezy przyjechałam do niego, aby Theo spędził tam noc.

- Akurat zrobiłam obiad. - Eva zaprosiła mnie ręka do środka.

- Nie dziś, śpieszę się. - odmówiłam. Musiałam uszykować się jeszcze na imprezę.

- Katie, tak dawno się nie widzieliśmy. Zostań na obiad. - przekonywał mnie tata.

- Jutro odeśpię i przyjadę na cały dzień. - zapewniłam.

- Przyjedziesz z wujem? - spytał ciekawsko Theo.

- Wujem? - powtórzył tata.

No świetnie. Teraz będzie wypytywał mnie o Ethan'a.

- Sąsiad. Pomagał nam trochę po przeprowadzcę. - tata spojrzał na mnie, prawdopodobnie mi nie wierząc.

- Chętnie go poznamy.

- Może będzie okazja. A teraz muszę lecieć. - skończyłam temat.

Pożegnałam się z Theo, tatą i Eva i pomknęłam do samochodu.

Już po czterdziestu minutach byłam w mieszkaniu. Wzięłam prysznic i ubrałam na siebie krótką wisniową sukienkę, z dużym wycięciem na plecach. Mam nadzieję, że nie za krótką. Moje uda po ciąży delikatnie się powiększyły. Chyba musiałabym znów zacząć biegać. Choć szczerze mówiąc, nie wiem czy znajdę na to choć chwilę czasu.

Moje włosy przez ciążę także się zmieniły. Strasznie osłabły i zaczęły wypadać. Dziś nie mam już takiej bujnej czupryny jak kiedyś. Jest jeden plus, burza loków zamieniła się delikatne fale. Z tego też powodu, nie musiałam bawić się prostownicą.

Zrobiłam makijaż, mocniejszy niż zazwyczaj. Usta podkreśliłam pomadką w dość ciemnym odcieniu. Oczywiście tak jak myślałam, wydawał mi się dość ciemny. Przetarłam usta chusteczką kilka razy. Hmm, wyszło całkiem w porządku.

Całość dopełniłam srebrną bransoletką po babci, której mimo swojego wieku, nie widziałam ani razu, a przynajmniej nie pamiętam. Zmarła gdy byłam w ósmym miesiącu ciąży. Nie udałam się na pogrzeb, ponieważ lekarz zabronił mi lecieć na pogrzeb do Francji.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz