Rozdział 2

174 29 21
                                    

- Mamo, wstawaj. - budził mnie Theo, potrząsając mną. - Jestem głodny. - dodał, widząc jak otwieram oczy.

- Już wstaję. - zakomunikowałam, po czym zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą.

Pierwsza noc w nowym mieszkaniu za sobą. Szczerze mówiąc, wyspałam się jak nigdy. A mówią, że na nowym nie da się wyspać. Mojemu synkowi chyba też się dobrze spało. Ostatnio często budził się w nocy z płaczem. Dziś nie obudził się ani razu.

- Musimy najpierw pójść na zakupy. Nie mamy nic w lodówce. - przypomniałam sobie, że wczoraj nie zrobiłam zakupów.

- O nie! - oburzył się, tupiąc maleńką nóżką.

- Przynieś plecaczek. - poprosiłam synka, a on posłusznie wykonał mojej polecenie. - Proszę. - wyciągnęłam z plecaczka chrupki kukurydziane, które Theo wręcz ubóstwia.

- Dziękuję. - odpowiedział, po czym usiadł na kanapie. Otworzył paczkę chrupków i zaczął się nimi zajadać.

- Siedź tu grzecznie, a mamusia pójdzie się ubrać. - pogłaskałam maluszka po jego ciemnej czuprynie i ruszyłam w stronę przedpokoju, w którym stoją nierozpakowane jeszcze walizki.

Ubrałam się w czarne legginsy i luźny czarny t-shirt. Luźne, ciemne ubrania to u mnie codzienność po narodzinach Theo.

- Miśku, teraz twoja kolej. - otworzyłam drzwi od jego pokoju, wskazując ręką, aby do niego wszedł. Theo odłożył chrupki na stolik kawowy, po czym podbiegł do mnie.

Odpięłam walizkę z jego maleńkimi ciuszkami, a on usiadł na tapczanie.

- Ta czy ta? - zapytałam wyciągając dwie koszulki.

- Ta. - wskazał palcem na niebieską koszulkę ze smokiem.

- Te czy te? - tym razem, wyciągnęłam dwie pary spodni.

- Te ciemniejsze. - wybrał.

- No to teraz ręce do góry. - pobiegłam do niego i zaczęłam go łaskotać. Mały śmiał się w niebogłosy.

Pomogłam mu się ubrać, chociaż sam też doskonale by to zrobił. Następnie razem z synkiem umyliśmy zęby. Upięłam włosy w kucyka i delikatnie pomalowałam rzęsy. Bez tego ani rusz.

- Ubieraj buciki, idziemy na zakupy. - Theo pobiegł po swoje niebieskie buciki w rozmiarze 23.

- Już. - po chwili buty były na jego nóżkach.

Wyszliśmy z kawalerki i ruszyliśmy w stronę samochodu.

- Katie! - zawołał znany mi głos.

- Cody, co ty tu robisz? - odwróciłam się i zobaczyłam mojego byłego chłopaka. Nie widziałam go od ponad dwóch lat.

- Moja dziewczyna mieszka
niedaleko. - oznajmił. Pierwszy dzień bez starych znajomych niezliczony.

- Nie wiedziałam, że masz kogoś. - i szczerze nie bardzo mnie to interesuje. Chyba, że jest wymyślona.

- To od niedawna. Duży ten twój synek. - spojrzał na Theo.

- Rośnie jak na drożdżach. - przyznałam - Chodź do samochodu. - poprosiłam Theo, otwierając mu drzwi.

- Ile już ma? - pytał ciekawsko. Co obchodzi go moje dziecko?

- Trzy latka.

- Szybko przeleciało. Jeszcze niedawno planowaliśmy wspólną przyszłość, a dziś..

- Wiesz co, musimy już lecieć. - próbowałam go zbyć, aby nie musieć wracać do przeszłości.

- Może spotkamy się jeszcze kiedyś? - zaproponował.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz