- Everybody wants somebody to love... - podśpiewywał Ethan, prowadząc samochód.
Tak bardzo próbował dorównać wokalistom zespołu The Rolling Stones, że chwilami zagłuszał ich głosy w radiu, na co ja podśmiechiwałam cichutko. Myślę, że właśnie o to chodziło Ethan'owi, bo gdy zaczęłam się uśmiechać, zauważyłam w jego oczach wielką satysfakcję.
- Wariat. - powiedziałam pod nosem.
- Śpiewaj ze mną. - spojrzał na mnie pozytywnie, po czym kontynuował. - I need you, you, you.
- Ja nie umiem śpiewać. - powiedziałam zażenowana, mimo że moj mózg nucił każdy wers piosenki.
- Dalej, zaraz znów refren. - zachęcał mnie. Boże, ile ten człowiek ma w sobie pozytywnej energii.
Moja śmierć nadchodzi za...
Trzy...
Dwa...
Jeden...
Refren...
- Everybody needs somebody... - śpiewaliśmy oboje. O nie, zrobiłam to.
Śpiewanie nie jest moją najmocniejszą stroną. Pewnego dnia znalazłam na dnie szafy płytę, na której nagrany był mój występ podczas baliku, gdy miałam pięć lat. Skomentuje to krótko - Dziwię się, że nauczycielka nie wyrzuciła mnie z przedszkola.
- Powinniśmy założyć zespół. - mówił z wielkim przekonaniem. Rzuciłam spojrzenie mówiące "chyba cię powaliło". - Mówię poważnie. - zapewniał.
- Dajmy ludziom jeszcze pożyć. - zaśmiałam się. - Brzmimy jak rozdeptywane szczury.
- Ej. - szturchnął mnie lekko. - Tylko ty.
Naszą radość, z jazdy samochodem, odebrał nam widok tabliczki z nazwa ulicy Crain st. Kawałek za nią znajdował się park. Tak, właśnie ten park, w którym miałam spotkać się z Cody'm.
- No to idę. - powiedziałam bez przekonania, gdy Ethan zaparkował samochód.
- Idę z tobą. - uparł się.
- Nie. - zaprzeczyłam otwierając drzwi.
- Jeśli on ci coś zrobi.. - zaczął mnie przekonywać.
Nie mam piecu lat, nie muszę chodzić z nim wszędzie za rączkę. Już wystarczająco wiele dla mnie zrobił.
- Ethan, zostań tu. Będziesz miał nas na widoku. - zapewniłam. Przyjaciel, jeśli tak mogę go nazwać, pokiwał głową na "tak", a ja wyszłam z auta.
Denerwowałam się, jakbym szła na rozmowę o najlepszą pracę w mieście. Z każdym krokiem, podążałam coraz szybciej. Mój oddech był nie równy. Po prostu się bałam.
Stanęłam tak, aby Ethan faktycznie miał mnie na widoku. Park jest bardzo duży, więc musiałam znaleźć idealne miejsce między drzewami. Wyciągnęłam telefon, aby spojrzeć na godzinę. Punktualnie. Nigdzie jednak nie widziałam Cody'ego. Do końca miałam nadzieję, że jednak nie przyjdzie, choć to on zainicjował spotkanie.
- Hej. - odezwał się głos zza moich pleców, a ja nerwowo się odwróciłam. Oczywiście, to Cody.
- Cześć. - powiedziała cicho. Mój wzrok błądził między różnymi gatunkami drzew.
- Chyba musimy porozmawiać. - widziałam, że stara się być spokojny.
- Nic nie musimy. - rzuciłam dość agresywnie. - Dobra, mów
co masz powiedzieć. Śpieszę się.
CZYTASZ
Will be better
Teen FictionKontynuacja opowieści "Second life". Po ponad dwóch latach Katie razem z synem, przeprowadza się do odległego o około 30km od Chicago- Evanston. Tam planuje rozpocząć nowe życie, z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej. Czy można zacząć od nowa, gdy w...