27. Zemdlała i zadzwoniłam po pogotowie

986 47 12
                                    

-Ja to już nie pamiętam jaki byłem w gimnazjum.- zamyślił się Wojtek.
-Zapewne taki sam jak teraz- niedorozwinięty.-odpowiedział Grzesiek, na co cała nasza czwórka się cicho zaśmialiśmy.
-To nie fair. Mój kontroler jest jakiś zepsuty!- krzyknął brunet, z którym mój tata grał na konsoli.
-Arek, to nie wina pada, tylko po prostu musisz się jeszcze pouczyć zanim wygrasz z mistrzem.

-Z nim nie wygram, ale chciałem przynajmniej z tobą.-powiedział i wstał sprzed telewizora, na co Robert uśmiechnął się i podszedł do jednego ze stołów po wodę, po czym wrócił z nią do nas.

-Co tam młoda.-powiedział Robert i oparł się o oparcie kanapy.-Jakoś nie miałem okazji wcześniej się zapytać, jak ci się tu podoba?

-Jest świetnie.-odpowiedziałam spoglądając kątem oka na Grześka i Wojtka, którzy zaczęli mówić, że to dzięki nim.

-O zapomniałbym, Ania prosiła abyś dziś do niej przyszła.

-Okej, to przyjdę do niej po obiedzie.

Resztę spotkania rozmawiałam z Piotrkiem i poznałam Karola, z którym miałam przyjemność grać na konsoli. Oczywiste było to ,że przegrałam, ale naprawdę dobrze się wtedy bawiłam. W końcu nasze spotkanie dobiegło końca i Piotrek odprowadził mnie do mojego pokoju. Szybko ulepszyłam swoją dotychczasową fryzurę i usiadłam na fotelu. Wyjęłam telefon i widząc, że to obiadu zostało piętnaście minut, postanowiłam napisać do Mario.

Do Mario;
Wiem,że miałam pisać jak będę chciała coś porobić rano, ale pomyślałam, że może spotkamy się jeszcze dzisiaj?

Od Mario:
Z chęcią, ale o 17 mamy spotkanie dotyczące meczu więc może po kolacji?

Do Mario:
Dobra ;) Do zobaczenia wieczorem :)

Uśmiechnięta wstałam z fotela i zeszłam do jadalni na obiad. W pomieszczeniu było już kilku piłkarzy. Usiadłam i poczekałam na posiłek,który dostałam bardzo szybko. W czasie kiedy jadłam cały czas wchodzili inni piłkarze.
-Chcesz zagrać z nami dzisiaj w siatkówkę na plaży?-zapytał się Piotrek siadając obok mnie.
-Zależy o której.
-Myśleliśmy z chłopakami o 17:30,ale jak będzi ci nie pasować możemy zmienić godzinę.
-Pasuje mi, to do zobaczenia. -powiedziałam i wstałam od stołu. Szybko weszłam do windy i ruszyłam na polskie piętro. Kiedy byłam już na górzę ruszyłam w strone pokoju Ani.
Zapukałam trzy razy i czekałam. Po chwili w drzwiach stanęła brunetka i pokazała mi ręką, abym weszła do lokum. Usiadłam na fotelu i patrzyłam się na Anię, która bawiła się frędzlami od jej torebki.

-Chciałaś ze mną porozmawiać.

-Chodzi o Victorię. Rozmawiałam z nią dzisiaj i powiedziała mi, że żałuje tego co zrobiła, ale była zazdrosna o ciebie.-normalnie mówiła Ania, ale widziałam ,że coraz trudniej łapie powietrze.

-Zazdrosna o mnie? Niby czemu miałaby się tak czuć?

-Przeczytała jakiś artykuł o tobie i Bartku, nie każdy umie rozróżnić prawdę od plotki. I teraz chciałaby cię za to przeprosić.

-Jakby naprawdę chciała to zrobić przyszłaby do mnie i powiedziała to prosto w twarz. -odrzekłam i ruszyłam lekko poddenerwowana w stronę drzwi,kiedy usłyszałam uderzenie w ziemie. Odwróciłam się i ujrzałam leżącą na dywanie, nieprzytomną Anię.

-Ania! Obudź się! Ania!-krzyczałam do brunetki delikatnie szarpiąc jej barki.

Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę,ze to bezcelowe. Wyjęłam telefon i na początek sprawdziłam numer francuskiego pogotowia,a następnie zadzwoniłam do nich próbując wyjaśnić całą sytuacje moim angielskim. Kiedy udało mi się już wytłumaczyć zdarzenie rozłączyłam się i czekając na karetkę usiłowałam przypomnieć sobie cokolwiek z tych wszystkich kursów ratowania ludzi. Szkoda, ze zawsze na nich wolałam rozmawiać z Victorią, albo innymi ze szkoły, zamiast wsłuchiwać się w szkoleniowców. Na szczęście wszystko jest w internecie. W pośpiechu położyłam mamę w pozycji bezpiecznej i czekałam zdenerwowana na ambulans. Po kilku minutach do pokoju wbiegło dwóch mężczyzn z noszami, a za nimi lekarka, która najpierw sprawdziła tętno Ani. Zaraz po nim ułożyli ją na noszach, i wyszli z nią. Zostałam sama zmartwiona o Anie i w dodatku w jej pokoju. Zadzwoniłam do Roberta, mówiąc, żeby przybiegł do swojego pokoju. Po chwili stał już zmęczony w framudze drzwi.

-Gdzie jest Ania?- mówił cały czas dysząc.

-Zemdlała i zadzwoniłam po pogotowie,które zabrało ją do szpitala.

-W którym jest szpitalu, muszę do niej pojechać.-powiedział chodząc zmartwiony po pokoju.

-Pewnie w jakimś najbliższym. - odpowiedziałam szybko.-Mogę pojechać z tobą?

-Jasne. Chodź.

Zjechaliśmy windą i pobiegliśmy do samochodu. Szybko sprawdziliśmy w nawigacji gdzie jest najbliższy szpital i udaliśmy się tam najprędzej jak mogliśmy. Wbiegliśmy do kliniki, a Robert podszedł do recepcjonistki. Błyskawicznie wrócił do mnie i oznajmił,że nie ma tu Ani. Wróciliśmy do auta i znaleźliśmy następny szpital w okolicy. Będąc w nim już oboje podeszliśmy do pielęgniarki za recepcyjnym blatem i zapytaliśmy się jej o Anię.

-Tak jest u nas. A państwo to jej rodzina?-zapytała się lekko karkołomnym angielskim.

-Jestem jej mężem, a to córka.

-O dobrze. Leży w sali 20.-powiedziała i wskazała na długi korytarz.

Szliśmy nim patrząc na każde drzwi i ich numery. W końcu niedaleko schodów na drugie piętro znaleźliśmy właściwy pokój. Weszliśmy i zobaczyliśmy już przytomną Lewandowską. Robert usiadł na metalowym krzesełku obok łóżka i chwycił Anię za dłoń.

-Wiesz już co się stało,że straciłaś przytomność?-zapytałam się,aby zakończyć ciszę w pomieszczeniu

-Zaraz ma przyjść lekarz z wynikami badań. Mimo krótkiego czasu mojego pobyty tutaj zrobili ich całkiem sporo.

Chwilę porozmawialiśmy o tym jak się czuje, ale przerwał nam lekarz z wynikami.

-Z badań wynika,że niestety ma pani guza mózgu. To była przyczyna Pani zemdlenia i złego samopoczucia. Spróbujemy zrobić wszystko,żeby zastopować chorobę,ale na razie jedno jest pewne. Nie uda nam się tego wyleczyć.

Robert przycisnął mocniej rękę swojej żony i z jego oczu popłynęły łzy. Położyłam koło Ani na łóżku i przytuliłam się do niej.

-Wszystko będzie dobrze. Pomożemy ci.-powiedziałam do brunetki, która widać było,że nie przyjęła jeszcze do wiadomości informacje o swoim zdrowiu.

_____________
Rozdział w piątek,tak jak mówiłam. Jestem taka dumna z siebie,że udaje mi się ostatnio wstawiać rozdziały regularnie.
Piszcie jak się podoba rozdział, specjalnie dałam bardziej emocjonujący,żeby nie było nudno.
Niech moc będzie z wami!

Nie do wybaczenia. A może?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz