Obudziłam się później niż zazwyczaj. Spóźniona na śniadanie w pędzie ubierałam się i myłam zęby. Szybko zbiegłam gotowa do jadalni i usiadłam zdyszana przy stoliku z przyjaciółmi.
-Hej! Piotrek może dzisiaj zagramy w siatkówkę?-zapytałam się siedzącego naprzeciwko mnie Zielińskiego.
-Dobra, mi tam pasuje. Co wy na to chłopaki? Po obiedzie byśmy się zgadali i poszli na plaże.
-Okej.-odpowiedzieli wspólnie Wojtek i Grzesiek.
Zjedliśmy śniadanie w radosnej atmosferze i wróciliśmy do swoich pokoi. Wiedziałam, że niedługo chłopaki zaczną trening, a mieliśmy z Robertem pojechać jeszcze po Anię, więc poszłam szybko do pokoju taty i przypomniałam mu o odebraniu mamy.
Po kilkunastu minutach byliśmy pod szpitalem i widzieliśmy wychodzącą z niego Anię. Szybko wsiadła na tylne siedzenia samochodu i pojechaliśmy z powrotem do hotelu, a w nim do swoich pokoi. Siedząc w swoim pokoju, pomyślałam, ze jeśli Robert poszedł już na trening to Ania musi siedzieć w pokoju sama. Będąc znudzona już ciągłym siedzeniem w samotności w moim lokum, poszłam do Ani.
-Hej.- zapukałam i weszłam do pokoju.-Niczego nie potrzebujesz?
-Nie, ale sądzę, że możesz wyświadczyć mi przysługę.-powiedziała, wzięła swoją torebkę i lekko popchnęła mnie w stronę drzwi.
-Gdzie idziemy?-rzekłam kiedy stałyśmy w ciszy w windzie, która wiozła nas do holu.
-Do hotelowej kawiarni.
Byłam lekko zdezorientowana odpowiedzią brunetki. Jaką ma do mnie propozycję akurat w kawiarni. Wyszliśmy z windy i szybko ominęłyśmy recepcje, przy, której aktualnie stał wysoki szatyn i szukał czegoś w komputerze. Przeszłyśmy przez lekko tłoczną część holu i znalazłyśmy się w kafejce. Ania chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła na drugi koniec pomieszczenia, gdzie siedział nie kto inny jak Victoria. Wyglądała na zestresowaną, za to ja czułam jak na jej widok stałam się zdenerwowana.
-Proszę, posłuchaj jej i ją zrozum.-szepnęła mi do ucha brunetka i ruszyła w stronę wyjścia. Usiadłam na białym krześle i zainteresowałam się menu kawiarni.
-Dzień dobry, czy mogę już przyjąć zamówienie?-zapytał się elegancko ubrany kelner.
-Tak, ja poproszę lemoniadę.
-Ja jedynie wodę z cytryną.-odpowiedziała Victoria, cały czas mając spuszczoną głowę.
-Po co chciałaś się ze mną spotkać? Nie mamy sobie nic do powiedzenia, przynajmniej takie odczułam wrażenie tamtego dnia.-zaczęłam srogo.
-Chciałam cię przeprosić, nie byłam wtedy sobą.
-A kim byłaś, zarozumiałą dziewczyną piłkarzyka?
-Byłam po prostu zazdrosna. Nawet nie wiesz jakie to straszne uczucie kiedy gdzie nie spojrzysz tam nagłówki mówiące o jego zdradzie z tobą.-mówiła, a jej głos trząsł się jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.
-Czyli nawet nie chciałaś dowiedzieć się czy to prawda, tylko wierzyć w jakieś plotki.
-Ty nic nie rozumiesz.- odpowiedziała już lekko płacząc.
-To mi wytłumacz jeśli ty tak wszystko wiesz.
-Miałam rację, po części. On nawet nie pomyślał, ,że mam uczucia. Był ze mną, bo myślał, ze wtedy będzie blisko ciebie.-mówiła już wtedy płacząc w pełni.
-Schlebiasz mi.-uśmiechnęłam się na wiadomość, ze Bartek najprawdopodobnie coś do mnie czuje.
-To wybaczysz mi?-odparł Victoria ocierając swoje łzy szorstka, białą serwetką.
CZYTASZ
Nie do wybaczenia. A może?
FanfictionI CZĘŚĆ Wyobrażałeś sobie kiedyś życie, w którym wychowują cię obcy ludzie?? Tak to moje życie. Moje popierdolone życie! Nigdy nie miałam normalnego dzieciństwa. A teraz ludzie nazywający się moimi rodzicami przyjeżdżają po mnie i sądzą, że będzie d...