Komnata zostaje zamknięta

640 28 2
                                    

Lily:
Zostałam uratowana i wzrosłam w siłę na tyle żeby podejść do Harrego. Cały krwawił. Jakie to mogło być zaklęcie? Zaraz umrze! Rzucałam jedno zaklęcie w kółko, ale pomagało tylko wyleczyć jedną z dziur w okolicy serca. Nie mogłam wytrzymać. Czy to było przewidziane? Nie. ,,Hermiona patronus ''mówiła, że mu się uda. Ale miał szybko wyjść. I tego nie zrobił! Może to ka powinnam go uratować? Tylko jak? Teraz tylko mogę cierpliwie czekać aż zdarzy się jakiś cud! Zaraz... coś tam leci czy to jakiś ptak? Na jego widok omały łos abym nie skakała ze szczęścia. To był feniks! Czytałam o nim. Ma uzdrawiające łzy.

Po chwili łza za łzą opadała na czerwone, przepełnione krwią rany. Znikały powoli. Można powiedzieć, że Harry wrócił do nas. Do mnie. - Musimy iść. I to szybko - pomyślałam. W tym samym czasie Potter wstał i podał mi rękę.

- Spokojnie. Wstanę sama. Już mi dużo dzisiaj pomogłeś. - powiedziałam uśmiechając się.

- Taaa..tylko wszystko by się nie zdarzyło gdyby nie parę znanych nam osób. - odwzajemnił mój uśmiech jego uśmiechem. I tak staliśmy pół minuty. Nie wiedziałam co powiedzieć. Uśmiech spadł natychmiastowo z mojej twarzy. Przecież to ja otworzyłam komnatę...

- Lil. Nie przejmuj się. Wiem, że to ty otworzyłaś komnatę. Ale sama powiedz. Wiedziałaś, że to robisz?

- Nie...częściowo. Ale to ja się przyczyniłam do tego i nie wiem co powie na przykład Dumbledor. Albo jeszcze gożej...McGonagall...

- Musimy szybko wracać na górę. Nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. Nie marudź już tylko chodź ze mną. - wyciągnął ponownie rękę. Tym razem wstałam przytrzymując się na jego prawej ręce. Tochę mi się zakręciło w głowie. Dokładnie tak jak przy Nick'u. Zachwiałam się.

- Trzymaj się. - powiedział Potter i wziął mnie, tym razem podtrzymując moją rękę na swoim lewym ramieniu. I tak szliśmy przez całą główną drogę komnaty. Bolała mnie głowa. Mocno. Poczułam się jakbym trzymała na głowie wszystkie pieniądze z banku Gringotta. Czy mogę się na niego opszeć?

- Ciężko Ci jest? - spytałam. Zabrzmiało to trochę dziwnie. - Bo wiesz, ty też zostałeś rann...

- Nie. Nie ma mowy. Źle się czujesz i dobrze o tym wiem. Wiem jak to jest kiedy Vol...czarny pan włada twoim umysłem. Jeszcze tylko trochę i będziemy na miejscu. I jak coś boli boli to mów. - ja nie powiedziałam. Zrobiłam tylko mały gest. Oparłam najpierw lekko swą głowę na jego prawym ramieniu. On najwyraźniej to przyjął więc się nie odsuwałam. Przeszliśmy koło ostatniego posągu węża i znaleźliśmy się w przedsionku. Było cziemno i wszędzie leżały szkielety. Odgarnęłam swoje kudłate kasztanowe włosy. Zobaczyłam Ginny w oddali. Chciałam do niej biec i się już do tego przymierzyłam, ale Harry widząc to szepnął:

- Nie! Tam są te głazy! - na początku nie wiedziałam o co chodzi, aż w końcu sobie przypomniałam. To były:

- Głazomówy...

- Co?! - spytał zdeorientowany.

- Służą sam wiesz komu. Użył je do tego byś ty został zabity, a Ginny i Ron nie mogli Cię uratować za pewne. Czepiały się gdy On przyprowadził mnie. Mówiły, że tylko ty i Voldemort mogą przejść dalej. Ale jakoś doszliśmy. No.

- O jacie. No to nie źle ich wkopałem

- Spokojnie. Będzie dobrze. Mam pomysł. Pamiętasz gdzie zostawiłeś pelerynę?

- Tak. Ale po co Ci to wiedzieć? Zostawiłem ją u Hagrida na jego fotelu.

- Accio peleryna! - wypowiedziałam zaklęcie i wyobraziłam sobie tą rzecz na kanapie w wielkiej hacie. Po minucie zobaczyliśmy ją, lecącą nad Ginny. Zauważyła to, ale nie pozwoliła by głazy popatrzyły się w górę. Podleciała do mnie a ja ją dałam Harremu.

- Proszę. Załóż to i idziemy. Jak coś to masz różdżkę.

- A co z tobą? Niby umrzeliśmy obaj, no nie? Tak to nas nie póści! Wskakuj! - szepnął. Pewne gdyby nie głazy to by już na mnie prawie że nakrzyczał...

- Harry. Pomyśl trochę może. Jak my mamy się wydostać jak ona i te głazy nas nie będą widzieć? Przecież naszym planem jest to żeby się z tąd wydostać, a jedyny sposób jest na to. Ja wrócę zapłakana. Powiem, że Czarny pan kazał mi ciebie zabić, pokażę historię moich zaklęć (bo rzuciłam Avada Kedavra na dziennik). Potem powiem im, że mają wracać do swojego sługi. - potter słuchał, z kolejnym słowem był bardziej czerwony
.
- No tak. Jasne. Że też ja na to nie wpadłem. Tylko co się stanie jak się dowiedzą, że my oszukujemy?

- Możesz sam sobie na to odpowiedzieć. - powiedziałam lekko drżącym głosem. - Zostaniemy tu na zawsze...ja, ty, Ron, Ginny i te głazy. Jest jeszcze druga opcja...

- Za...biją nas na miejscu.

- Już nie tragizujmy za bardzo. Uda nam się. Tak mówiłam moja siostra. Nie wiem czy ona była prawdziwa, lecz przyznaj sam...Hermiona w każdej postaci, w większości ma zawsze rację. - Harry się usmiechnął i przytaknął na znak, że możemy już zaczynać.



Tu Siostra Hermiony...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz