Weszłam wściekła do mieszkania i nie ściągając butów poszłam do salonu.
- Ej! Ściągnij buty bo zmywałam dzisiaj podłogę. - powiedziała Ana.
- Tak się ubrudziła po tym jak zniszczyliście Avengers Tower?! - krzyknęłam, a wtedy cała moja ekipa się na mnie spojrzała.
- A co zła jesteś? No tak, bo przecież zniszczyliśmy wieże twoim nowy kumplom. - powiedział Josh.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi! - krzyknęłam.
- No właśnie nie wiem tego. - odpowiedział i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Dlaczego mnie nie zabraliście na tą akcję?! W ogóle mi o niej nie powiedzieliście! - krzyknęłam i spojrzałam na wszystkich pokolei.
Tylko Jake i Ana wydawali się tym jakoś zmieszani.
- Oni by Cię z łatwością rozpoznali, a do ostatecznego starcia musimy mieć u nich jakieś dojścia. - powiedziała Ana z wyraźnymi wyrzutami w głosie.
- No i po co ją okłamujesz? Wiesz czemu Cie nie zabraliśmy? Bo Ci już nie ufamy. - odpowiedział Josh, a w jego głosie słyszałam tylko pogardę w stosunku do mnie.
- I Wy też? - spojrzałam na Ane i Jake'a.
Oni tylko spuścili głowy w dół.
- Jasne. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek przestaniecie mi ufać. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam się na klucz i zaczęłam wszystko rozwalać. Byłam totalnie rozbita. Sama nie wiedziałam już co mam zrobić. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Czego?! - krzyknęłam wściekła.
- Nie jesteś już w naszym zespole. Masz albo wrócić do bazy albo wynieść się do nowych przyjaciół, albo po prostu się stąd wynieść. Masz na to jakiś tydzień. - powiedział Josh, a po chwili słyszałam już oddalające się kroki.
Usiadłam załamana na łóżku. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i położyłam na nich głowę. Miałam dwa wyjścia: uciec daleko stąd lub iść do Avengers. Nie mogłam iść na stałe do Avengers. Wiedziałam, że mój sekret pewnie kiedyś by się wydał. Nie mogłam tak ryzykować. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, a kiedy już to zrobiłam, poszłam wziąć długą kąpiel.
*******
Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na zegarek.
- Dopiero 9. - powiedziałam sama do siebie i przekręciłam się na drugi bok.
Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o wszystkim. Avengers stało się moja rodziną. Przestałam odczuwać chęć zemsty. Wszystko się zmieniło. W sumie sama nie wiedziałam, kiedy tak na prawdę przestałam czuć do nich nienawiść. Po 20 minutach rozmyślania, podniosłam się do pozycji siedzącej, wzięłam telefon do ręki i schowałam go do torebki. Wzięłam już wczoraj pezyszykowane rzeczy i ruszyłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam w wysoką kitke i zrobiłam delikatny makijaż. Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegarek.
- 9:45. - powiedziałam i wzięłam torbę i torebkę, po czym wyszłam z pokoju. Ubrałam buty i wzięłam swoją skórzaną kurtkę. Odłożyłam klucze od mieszkania na komode i wzięłam kluczyki do auta. Jeszcze raz spojrzałam na stojące na szafce zdjęcie. Wzięłam je do ręki i rozbiłam ramkę o ścianę. Oczywiście znając moje szczęście, musiałam się skaleczyć. Spaliłam zdjęcie i wyszłam z mieszkania. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam silnik, kiedy ktoś zapukał w szybę. A tym kimś okazał się nie kto inny jak Jake. Otworzyłam okno i spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem.
- Wrócisz jeszcze tutaj? - zapytał, opierając się o samochód.
- Możecie być spokojni i szczęśliwi, już tutaj nie wrócę. - odpowiedziałam.
- Ja i Ana wciąż Ci wierzymy. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Nie rozsmieszaj mnie. W ogóle mnie nie broniliście, kiedy Josh mnie oskarżył o zdradę. - zirytowałam się.
- Baliśmy się. Przecież wiesz, że mógłby kogoś zabić. - odpowiedział.
- Daruj sobie i odejdź, bo chce już jechać. - powiedziałam i ruszyłam w drogę.
Zatrzymałam się pod Avengers Tower. Dosyć długo siedziałam w samochodzie i zastanawiałam się czy w ogóle jeszcze tam wchodzić, kiedy znowu ktoś zapukał w szybę. Na szczęście tym razem był to Steve. Przebrałam swój sztuczny, ale prawdziwie wyglądający delikatny usmiesz i otworzyłam okno.
- O w końcu nic mi nie zrobiłeś. - zaśmiałam się.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie, dlaczego? - spytałam.
- Siedzisz w aucie już dłuższą chwilę. - odpowiedział.
- Obserwujesz mnie? - zdziwiłam się.
- Nie, tylko wracałem z parku i widziałem z daleka, że przyjechałaś. - powiedział.
- Musiałam sobie poukładać taką jedną sprawę. - powiedziałam, zamykając okno.
Wzięłam torebkę i wyszłam z samochodu, po czym go zamknęłam. Ten dzień był moim najgorszym dniem w życiu i nie dlatego że musiałam uciec. Weszłam do budynku, a Steve zaraz za mną.
- Macie gdzieś jakiś tymczasowy salon czy jakieś miejsce gdzie spędzacie czas? - zapytałam.
- Nie spędzamy czasu ze sobą, bo później wynikają z tego różne kłótnie lub bójki. - odpowiedział.
Wsiedliśmy do windy. Wcisnęłam przycisk z piętrem, na którym znajdowała się sala treningowa. Po około 10 minutach byłam już na sali. Odłożyłam torebkę i kurtkę na krzesło.
- Nie wiedziałam, że trenujesz. - usłyszałam za sobą głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Natashe z rękawicami bokserskimi w ręce.
- Nie trenuje. Muszę się wyładować. - odpowiedziałam i podeszłam do worka treningowego.
Już chciałam uderzyć w worek, kiedy ręką Natashy mi to uniemożliwiła.
- Załóż rękawice. Pouczę Cię trochę. - powiedziała.
Wzięłam od niej rękawice i założyłam je, po czym zaczęłam uderzać w worek. Z każdym kolejnym ciosem przestawałam czuć złość, a zaczynałam czuć smutek. W pewnym momencie po prostu upadłam na kolana i zaczęłam płakać.
- Ej co się stało? - zapytała Natasha i uklękła obok mnie.
- Wszystko się pieprzy. Moje całe życie się skomplikowało i muszę stąd wyjechać, a naprawdę Was polubiłam. - powiedziałam, kiedy dziewczyna ściągała mi rękawice z dłoni.
Gdy już to zrobiła, chwyciła mnie za ramonia i przytuliła do siebie. Poczułam się trochę lepiej.
- Wszystko się jakoś ułoży. - powiedziała.
Potrzebowałam tego, żeby ktoś powiedział mi, że wszystko będzie dobrze, pomimo że wiedziałam, że nic się nie ułoży.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
- Nie masz za co dziękować. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Wytarłam policzki i delikatnie uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Chodź ze mną. - powiedziała i pociągnęła mnie za sobą.
Wsiadłyśmy do windy. Natasha wcisnęła przycisk na najwyższe piętro, a winda ruszyła.
- Ufasz mi? - zapytała, a ja się zdziwiłam.
- No oczywiście. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To dobrze. - powiedziała i zakryła mi oczy chustą.
Bałam się co mnie tam czeka. Przez moja głowę przewijały się najróżniejsze myśli, ale to co mnie tam czekało, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam, kiedy wyszłyśmy z Natashą z windy, a po chwili znowu wszystko widziałam.
Mimowolnie z moich oczu zaczęły lecieć łzy, ale tym razem ze szczęścia.
~~~~~~~~~~~~~~
I jest kolejny rozdział 😃😀 Mam nadzieję, że się podoba 😊
Chciałam również podziękować Wam za już ponad 2 tysiące wyświetleń i 292 gwiazdy pod tą książką 😍❤ Jesteście cudowni 😍💕
CZYTASZ
Agentka Hydry / Avengers [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOkładka wykonana przez moją przyjaciółkę ~Opis~ Co by było gdyby Pietro nie umarł, a tylko został ranny? Co by było, gdyby hydra wciąż istniała i wciąż prowadziła eksperymenty na ludziach? Co gdyby hydra stworzyła grupę ludzi z nadprzyrodzonymi moca...