9. Rosie

111 5 0
                                    

Mama Nathana zaserwowała nam śniadanie w postaci naleśników z dżemem, a następnie wyszliśmy z domu.
- Podrzucę Cię do domu, przebierzesz się i pojedziemy do szkoły - powiedział Nathan, kiedy wyszliśmy na werande.
- Że niby, jak podrzucisz i jak pojedziemy? - zapytałam unosząc prawą brew.
- No autem. Mam auto i umiem prowadzić.
Zadziwił mnie. On ma prawo jazdy, a ja nie. Boże, chyba najwyższa pora się wybrać.
- No dobra - odparłam niepewna.
Obeszliśmy dom, a tam stał zaparkowany nowiutki Mercedes. Otwarłam usta ze zdziwienia, obchodząc samochód i dotykając maski.
- Boże, jakie cudo - wyszeptałam sama do siebie albo do karoserii, sama nie wiedziałam.
- No tak, faktycznie - zauważył.
- Tylko tyle? Faktycznie?! - odwróciłam się tak, żeby patrzeć na Nathana. - Czemu nigdy nie widziałam Cię w tym aucie albo w ogóle JEGO - wskazałam na auto - pod szkołą? Od razu wszystkim byś się rzucał w oczy albo w ogóle byłbyś popularny.
- Może dlatego nim nie jeżdżę - wzruszył ramionami - pojedziemy tym.
Spojrzałam w kierunku wskazanym przez rękę Nathana. Skrzywiłam się.
- Tak, teraz poznaję.
- Super, to jedźmy już - odparł i wsiadł za kółko.
Przewróciłam oczami i niechętnie wsiadłam, zamykając za sobą drzwi. Nathan ruszył, a ja rozglądnęłam się wewnątrz.
Stare siedzenia były wygodne, tapicerka była zachowana w idealnym stanie, a zawieszki zapachowe nie smierdziały jakby były sprzed roku, tylko pachniały wanilią.
Podobało mi się.
Ale mu tego nie powiem, żeby nie czuł satysfakcji.
W życiu.

Dojeżdżaliśmy do parku, kiedy Nathan odwrócił głowę, żeby zapytać, dokąd dalej.
- Nie... wiesz, ja tutaj wysiadę. - Nie chciałam, żeby wiedział, gdzie mieszkam. Wystarczy, że Ana wie i nie poznała jeszcze mojego ojca. On teraz śpi, ale nie wolałabym się mu narażać. - Wejdę przez okno i się przebiorę, a Ty jak chcesz zaczekaj albo jedź... cokolwiek.
Wywróciłam oczami i wyszłam z samochodu.
- Zaczekam na Ciebie tutaj - zawołał Nathan, kiedy już miałam wchodzić do lasku.
Odwróciłam się ponownie i przebiegłam przez lasek. Sprawdziłam, czy żaluzje są zasłonięte na dole, a kiedy się okazało, że tak, wspiełam się na drzewo i weszłam do domu przez okno w korytarzu, które zawsze zostawiam uchylone. Po cichu przebiegłam obok schodów do swojego pokoju. Pchnęłam drzwi.
- Cholera! - zaklnęłam pod nosem. Zapomniałam, że wczoraj zakneblowałam je komodą.
Pomyślałam chwilę i pchnęłam je z całej siły, z rozpędu.
Zawyłam z bólu. Na ramieniu powstanie porządny siniak.
Spojrzałam na drzwi. Ustąpiły i zobaczyłam szpare, przez którą ja spokojnie mogłabym się przycisnąć. Tak też uczyniłam.
Weszłam do środka i przesunęłam komodę z powrotem na swoje miejsce.
Wyciągnęłam z szafy krótkie szorty i zwykłą koszulkę, a następnie je ubrałam. Przeczesałam szybko włosy, a kosmetyki wrzuciłam do swojej torby, którą zarzuciłam przez ramię i wyszłam z pokoju, upewniając się, że zamknęłam drzwi na klucz.
Wyszłam przez to samo okno, co chwilę wcześniej weszłam i zeskoczyłam z najniższej gałęzi na ziemię.
Pobiegłam jak najszybciej mogłam do samochodu czekającego Nathana.
- Ok, jedźmy.
Nathan ruszył nie mówiąc nic.
- W sumie to nie wiem, czemu jadę z Tobą na pierwszą lekcję - stwierdziłam, przerywając ciszę.
- Pokaż się na pierwszej lekcji przed dzwonkiem to zaplusujesz u Parker.
Spojrzałam na niego. On naprawdę to powiedział?
Uniosłam brwi. Ok?
- Zapamiętam.
- Rosie... - zaczął niepewnie. - O co chodzi z twoim ojcem? Czemu on chce, żebyś miała same piątki? Dobra, rozumiem, każdy rodzic chce, żeby jego dziecko się dobrze uczylo, ale on przesadza. Powiesz mi? - uniósł brwi i spojrzał na mnie.
- Dobra, powiem Ci, ale masz patrzeć na drogę.
- Oczywiście - wykonał jak powiedział, a ja wciągnęłam powietrze.
- Więc moja siostra była zawsze prymuską - zauważyłam, że zdziwił się - tak, mam siostrę. Wyjechała do najlepszego collegu w Ameryce, uciekając od ojca i obiecując mi, że zamieszkamy razem jak skończę szkołę. To znaczy... kurde, nienawidzę się uczyć i w ogóle, a ojciec oczekuje ode mnie najlepszych wyników tak jak od Nathalie. Nienawidzę go, ale pewnie nie przejdę w tym roku i dalej będę z nim mieszkać i modlić się, żeby mnie nie zgwałcił!
Kurwa! Wygadałam mu się.
Spojrzałam na jego reakcję. Zaparkował koło szkoły, ale nadal trzymał ręce na kierownicy i patrzył w jeden punkt.
W końcu odwrócił głowę, patrząc na mnie.
- Przejdziesz - powiedział pewnie. Zbyt pewnie.
- Ok? Niby jak?
- Pójdziesz ze mną na matematykę, a w poniedziałek oddasz jej kartkę z zadaniami. Jedną ocenę będziesz mieć z głowy, a Parker ci odpuści. Do końca roku masz dużo czasu, żeby poprawić resztę przedmiotow.
Nie miałam stuprocentowej pewności, że się to uda z moimi zdolnościami, ale chciałam zaryzykować. W końcu Nathan mi pomoże, kujon.
Wyszedł z samochodu, a ja nadal w nim siedziałam. Nie chciałam, żeby ktoś widział, że przyszłam z okularnikiem.
Zastukał w moje okno.
- Wychodzisz?
- Idź pierwszy, ja zaraz przyjdę. Nie chcę, żeby mnie z Tobą widzieli.
Zrobił smutną minę, ale się zgodził. Odszedł kilka metrów i zniknął za rogiem szkoły. Odczekałam kilka sekund i wyszłam z auta. Zamknęłam samochód kluczem, który zostawił mi Nathan i odwróciłam się w stronę budynku.
- Boże - przystanęłam przestraszona - Ana, nie strasz mnie.
Odetchnęłam.
- Lepiej mi powiedz, co robiłaś w aucie Nathana? - uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Dobra, ale masz siedzieć z gębą na kłódkę.
- No mów wreszcie!
Zadzwonił dzwonek.
Przygryzłam wargę. Powiedzieć Anie wszystko, czy iść na lekcje i mieć spokój?
- Ana, sory, pogadamy po szkole albo zadzwonię do Ciebie, ale muszę już iść.
Ana stała z otwartymi ustami. Wiedziałam, że ją zadziwiłam.
- Rosie, czy Ciebie ktoś w głowę walnął? Ty idziesz na matematykę? Pierwszą lekcję?
- Tak, Ana, dobra, pogadamy później. Lecę, pa!
I pobiegłam najszybciej jak umiałam do sali 64 na trzecim piętrze.

Weszłam do klasy równo z Maurą. Ta posłała mi zaskoczone spojrzenie, a cała klasa otwarła usta gotowa na moją akcję.
Już otwarłam usta, żeby powiedzieć coś śmiesznego albo głupiego do nauczycielki, kiedy zauważyłam minę Nathana. Prosił mnie, żebym była miła.
No masz ci los.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się najbardziej sztucznie jak tylko potrafiłam.
- Dzień dobry, Pani Parker. Wcześnie dzisiaj wstałam i postanowiłam przyjść na matematykę - wyśpiewałam z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Ddobrze Rosie, usiądź gdzieś - odpowiedziała jakby zakłopotana.
Przeszłam na koniec klasy i usiadłam w ostatniej ławce. Położyłam pierwszą lepszą książkę na ławce, żeby zachować pozory pilnej uczennicy i wyciągnęłam telefon z torby. Napisałam sms-a do Nathana.

R: Udusze Cię po lekcji. Nigdy więcej nie będę się do niej uśmiechać. Zapomnij!

Wychyliłam się z ławki, żeby zobaczyć Nathana. Poruszył się, kiedy przyszła do niego wiadomość. Niezauważalne wyciągnął telefon i schował go za piórnikiem, zerkając na Maure.

N: Muszę się skupić, nie przeszkadzaj mi.
R: To po co mi odpisałeś?
N: Żebyś tutaj mnie nie udusiła.
R: Nie ryzykowałabym tak. Przecież Maura musi mnie polubić :P
N: Marz dalej. Powodzenia na kartkówce z trygonometrii ;)
R: Co, jakiej?

Nie zdążyłam dostać odpowiedzi, bo stara Maura zaczęła rozdawać kartki z zadaniami. Spojrzałam na Nathana. Uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
Mrugnął!
Posłałam mu wrogie spojrzenie.
Zerknęłam na kartkę i jak zwykle treść okazała się banalna. Zawsze na każdej kartkówce czy sprawdzianie wiedziałam ponad 50% zadań, ale nigdy ich nie rozwiązywałam. Z nudów.
Teraz, kiedy miałam szansę skończyć z ojcem, chciałam dać z siebie wszystko.
Pożyczyłam się od jakiejś dziewczyny przede mną długopisu i rozwiązałam pierwsze trzy zadania. Były tak proste, że nie wysiliłam się nawet myśleniem nad wynikami.
Ostatnie, czwarte, Nathan tłumaczył mi kilka dni wcześniej. Dokładnie te same liczby.
Przygryzłam wargę i wpisałam odpowiednie znaki. Rozejrzałam się po klasie i natrafiłam na wzrok Nathana. Oddał już swoją kartkę i teraz patrzył jak przygryzam wargę.
Widział, że napisałam kartkówke. Widział to i był dumny.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, a wtedy Maura przeszła po klasie, żeby zebrać pozostałe kartki.
Przy mnie zatrzymała się na chwilę, widząc, że mam zapisaną kartkę.
- Mam nadzieję, że jest tutaj coś dobrze, bo inaczej wylecisz za kolejną jedynkę.
- Lepiej niech pani uważa na słownictwo, bo się jeszcze rozmyślę.
Nauczycielka prychnęła i odeszła do biurka.
Spojrzałam na Nathana. Wywrócił oczami.

Zagłosuj :)

Dzika kotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz