34. Nathan

64 5 0
                                    

- Kurwa, Jamie, gdzie jesteś?! - wydarłem się, kiedy po wejściu do pokoju brata, nie zastałem go w nim.
- Przestań przeklinać, bo to się dziwne robi - zza moich pleców wyłonił się Jamie w ręczniku owiniętym wokół pasa, zakrywającym nagą dolną część ciała. - Stało się coś?
- A żebyś wiedział - podałem mu nieotwartą jeszcze kopertę.
Jamie wziął ją do ręki i dokładnie przeczytał pod nosem adres nadawcy.
- Co to kurwa jest?!
- Nasz ojciec chyba chce nam coś powiedzieć - stwierdziłem, po czym usiadłem na łóżku brata, a on zaraz obok mnie.
Nie powiem, kiedyś tęskniłem za tatą i czekałem na jakikolwiek list, telefon, wszystko. Po prostu chciałem mieć z nim kontakt, wiedzieć czemu zrobił tak, a nie inaczej, ale od pewnego czasu zrozumiałem, że on nie chce nas i go znienawidziłem. Ta koperta jest przełomem. Zawartość jest przełomem, choć nie wiadomo, co to jest.
- Otworzysz? - zapytałem, przerywając ciszę. Jamie trzymał kopertę w rękach i patrzył na nią jak na zbawienie. Nigdy nie widziałem, żeby w jakikolwiek sposób mój brat przejął się odejściem ojca. Czasem miałem nawet wrażenie, że się cieszył. Ale czy dobrze myślałem?
Z drżącymi dłońmi oderwał kawałek papieru i wyciągnął zawartość. Było to zaproszenie na ślub.
Jamie szybko otwarł kartkę i prześledził wzrokiem treść. Ja również tak zrobiłem.
Ojciec zapraszał nas na ślub z Catariną jakąś tam, który odbędzie się za miesiąc.
Tak po prostu przypomniał sobie, że ma dzieci i fajnie by było je zaprosić na swój ślub z nową dziewczyną.
- Mama wzięła rozwód z ojcem? - zapytał zaskoczony Jamie.
- Nie wiedziałem... Powiemy jej? - spojrzałem na brata.
- Zaproszenie jest dla nas, ale wydaje mi się, że powinna. Jest na dole?
- Tak, robi pranie - odparłem, po czym oboje wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do mamy.
- Mamy sprawę - zaczął Jamie takim samym głosem jak zawsze, gdy coś chciał. Rodzicielka odwróciła się w naszą stronę i spojrzała na nas zmartwionym wzrokiem.
- Coś się stało? - zapytałem, dotykając jej ramienia. Miała dziwny wyraz twarzy.
- Co chcieliście? - uśmiechnęła się, ukrywając zmieszanie.
Wymieniłem spojrzenie z Jamiem, a ten podał mamie zaproszenie.
- Wy też dostaliście? - zadała jakby pytanie retoryczne, patrząc na kartkę.
- Też? - równocześnie z bratem zapytaliśmy.
- Wczoraj listonosz przyniósł dla mnie. Oprócz zaproszenia napisał list - mama wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni poskładaną kartkę.
- Niech nie myśli, że przyjedziemy tam. On dla mnie nie żyje - powiedział Jamie i w sumie byłem w szoku. Pierwszy raz określił się, co myśli o ojcu.
- Najpierw przeczytajcie - poprosiła mama i poprowadziła nas do salonu. Usiadłem obok Jamiego, a on podał mi kartkę i kazał przeczytać na głos zawartość. Tak też zrobiłem.

"Droga Lucy,
trudno mi pisać do Ciebie po tylu latach, ale los chciał, żebym jednak to zrobił."

Tusz długopisu był rozmazany. Łza, która spłynęła mamie prawdopodobnie podczas czytania dała o sobie znać.

"Jak wiesz, nie układało nam się i zdradziłem Cię z naszą sekretarką, która później oznajmiła mi, że jest w ciąży. Jej rodzina jest bardzo konwencjonalna, więc postanowiła, że skoro będzie dziecko, będzie też ślub. Dałaś mi rozwód, choć z bólem serca się na niego zgodziłem. Od czasu rozprawy nie mieliśmy już ze sobą kontaktu i bardzo tego żałuję. Wyjechałem z Catariną do Lizbony, do jej rodzinnego miasta, a ona oznajmiła mi, że straciła to dziecko. Załamałem się. Straciłem wszystko dla dziecka, które się nawet nie urodziło. Nie miałem już, po co wracać do Stanów. Nie było już Ciebie, chłopaków, firmy.
Po jakimś czasie chciałem jednak wrócić, ale za każdym razem coś mnie zatrzymywało. A to firma, którą przeniosłem do Portugalii, a to Catarina, z którą cały czas współżyłem, przez co była szansa, że może jednak zajść w ciążę. W końcu powiedziałem jej, że mam dość i wracam, bo nadal kocham Ciebie, a nie ją.
Wtedy ona oznajmiła mi, że jest w ciąży."

Dzika kotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz