24. Nathan

81 5 0
                                    

Pocałowałem ją we włosy i odszedłem z jej ojcem. Ostatni raz zerknąłem przez ramię na Rosie i zauważyłem, że na mnie patrzyła. Jasne włosy swobodnie opadały na jej ramiona i plecy i falowały pod naporem lekkiego wiatru tego dnia. Miała na sobie dżinsy, które podwinęła delikatnie za kostki i luźną krótką koszulkę za pępek z krótkim rękawem. Wyglądała nieziemsko.
Poczułem dłoń jej ojca na swoim ramieniu i dopiero wtedy się otrząsnąłem. Spojrzałem na niego.
Nie ufałem mu, więc chciałem być czujny i gotowy na każdy jego krok. Jednak nie udało mi się to od razu, bo byłem zapatrzony w jego córkę.
- Chcesz piwo? - zaoferował, kiedy weszliśmy do salonu i wskazał na sofę, abym usiadł.
- Dziękuję, nie piję - odparłem, a on pokiwał głową i skierował się do kuchni. Po sekundzie był z powrotem i usiadł na przeciwko mnie na starym wysiedzianym fotelu.
- A ja się napiję - stwierdził, a gdy chwycił za otwieracz nagle sobie o czymś przypomniał i odłożył go z powrotem na stolik. - Albo jednak nie.
Uniosłem brwi zdziwiony, ale nie skomentowałem tego w żaden sposób. Rosie mówiła, że był alkoholikiem i wierzyłem jej w stu procentach, a tu taki obraz. Ciekawe.
- No więc - rozsiadł się wygodniej w fotelu - Nathan, tak?
- Zgadza się.
- Długo się w niej "kochasz"?
Wykonał w powietrzu gest przypominający cudzysłów i jakby lekko z tego słowa zadrwił. Nie wierzył, że jego córka może być kochana?
- Jakiś czas - brnąłem dalej w kłamstwo, które nigdy nie było moją mocną stroną. - Rosie, to idealna dziewczyna, cud, że również odwzajemniła... to co ja do niej czuję - zagmatwałem się. Co ja mam mówić? Nie wiem nic o miłości!
- Tak... - zamyślił się jej ojciec, wpatrując się w butelkę piwa. - Rosie, to piękna dziewczyna. Jest mądra, ma piękne włosy, oczy, ciało... Jest piersi są krągłe, a su...
- Nie wątpię - przerwałem mu. Nie chciałem słuchać, jak mówi o własnej córce. Na pewno teraz myślał o tamtym dniu, kiedy prawie zgwałcił ją pod prysznicem.
Boże, nawet trudno mi się o tym myśli.
- Uprawialiście już na pewno seks... Przyjaciele też to robią przecież - spojrzał na mnie pytająco, a ja się prawie zakrztusiłem własną śliną.
- T-tak - wykrztusiłem.
- Nie masz się czego wstydzić - zaśmiał się. - Oboje wiemy, że Rosie to piękna kobieta i każdy chce ją mieć dla siebie. Jednakże czasem potrafi być na prawdę nieposłuszna i...
Do pomieszczenia wbiegła zapłakana Rosie, a jej ojciec urwał swą wypowiedź. Szybko wstałem z kanapy, a ona od razu wpadła w moje ramiona. Objąłem ją mocno i pocałowałem we włosy.
Znowu. Za niedługo mi to chyba wejdzie w nawyk.
Oderwała się ode mnie i wytarła oczy.
- Chodźmy stąd gdzieś - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Ostatni raz odwróciłem się do jej ojca, który cały czas nas obserwował i powiedziałem:
- To ze mną się wtedy uczyła, proszę pana.
Wyszliśmy na pole, zostawiając Richarda Sheerana w osłupieniu.

Tydzień później w czwartek na trzeciej lekcji była matematyka. Od jakichś dwóch tygodni nie ćwiczyłem z Rosie żadnych wzorów i zadań i byłem na siebie o to zły. Walczyłem o dobry opis na mój temat na koniec roku, a tymczasem nauka szła w las.
W ogóle mało się widywałem z Rosie. Prawie cały czas spedzała z Aną, bo nie mogły się nagadać o jakichś ciuchach, lakierach do paznokci czy czymś tam albo siedziała w domu i jej matka usiłowała nawiązać jakikolwiek z nią kontakt. Oczywiście cały czas byłem pod telefonem i pisaliśmy na okrągło wiadomości sms.
Jednak mimo wszystko brakowało mi jej obecności i dotyku. Nie mogłem w nocy spać, bo myślałem o Rosie, która siedzi na mnie okrakiem w mojej za dużej koszulce i samej bieliźnie. Była moją przyjaciółką, a brakowało mi jej pod każdym możliwym względem.
Cholera, nawet za nią tęskniłem, a to chujowe uczucie.
I przede wszystkim zacząłem przeklinać. Bez niej wszystko mi wypadało z rąk i szybciej się denerwowałem. Jamie jak nigdy działał mi na nerwy i usuwał się z mojej drogi jak tylko mnie zobaczył.
Wkurzało mnie wszystko.
Teraz siedzimy po przekątnej klasy na matematyce, pani Parker coś tłumaczy, a Rosie nawet na mnie nie patrzy. Często na matmie ze sobą pisaliśmy jakieś sms-y, ale teraz nawet telefonu nie miała w rękach.
Odwróciłem głowę i spróbowałem się skupić na przykładzie, który tłumaczyła pani Parker. Nic nie rozumiałem, ale udawałem, że jest na odwrót i co chwilę kiwałem głową, kiedy patrzyła na mnie nauczycielka.
Kurwa, nawet ona na mnie patrzyła.
Zadzwonił dzwonek i wybiegłem szybko z klasy. Skierowałem się na stołówkę, ale nagle na kogoś wpadłem.
- Nat, stało się coś? - zapytała zatroskana Ana, masując swoje przedramię, w które prawdopodobnie uderzyłem.
- Nie nic - odparłem szybko i wyszedłem z pomieszczenia.
Odechciało mi się jeść i poszedłem do łazienki.
- Ej, okularniku, czekaj! - usłyszałem głosy jakichś chłopaków i zatrzymałem się w miejscu.
- Co jest?
Dawno nikt do mnie tak nie mówił, ale pod dźwiękiem słowa "okularnik" skuliłem się.
- Co ty taki struty chodzisz? - zapytał jeden, podciągając rękawy bluzy. - Kicia Ci nie daje?
Zaśmiał się, a jego koledzy zaraz za nim. Kojarzyłem ich. Z tym, co się odezwał, miałem dzisiaj chemię, a reszta była też z naszego roku, ale nie spotkaliśmy się nigdy na żadnej lekcji.
Dzięki Bogu.
- Zostaw mnie - odparłem smutno.
- Ojej, rozpłaczesz się? - razem z kolegami się zaśmiał.
- Odczepcie się no...
- Czyżby nasza kicia dała okularnikowi kosza? A może jesteś za słaby w łóżku? - zakpił, a reszta kumpli wybuchła śmiechem.
- Nie jesteśmy razem... - spuściłem głowę w dół, czekając na kolejny słowny atak. Nienawidziłem tego.
- Zostawcie go - usłyszałem i podniosłem głowę. - Nat, kochanie, wszystko w porządku?
Otwarłem szeroko oczy zaskoczony, a Rosie wpiła się w moje usta. Od razu odwzajemniłem pocałunek, bo, cholera, chciałem tego.
Znowu czułem te cudowne malinowe usta i znowu jej zapragnąłem. Rosie na mnie źle działała, bo byliśmy przyjaciółmi, a poza tym jeszcze do niedawna się nielubiliśmy, a ona była powodem, dla którego się tnąłem.
Oderwała się powoli ode mnie i przejechała językiem po dolnej wardze.
Boże, ona była taka kusząca.
Grupka chłopaków, która chwilę temu ze mnie szydziła teraz stała obok nas i patrzyła na mnie z podziwem.
Dałem dziewczynie szybkiego całusa i pociągnęłam ją za rękę w stronę wyjścia ze szkoły. Rosie się zaśmiała i wybiegła razem ze mną na zewnątrz.

- Oni muszą usłyszeć to co chcą. Inaczej jesteś stracony - powiedziała Rosie, kiedy jechaliśmy razem moim starym Fordem do domu.
- Czyli co ja mam zrobić? Nie mam na poczekaniu jakichś ciętych ripost, żeby im odgadać, a poza tym nawet tyle odwagi - zmieniłem bieg i oparłem się wygodniej na fotelu kierowcy.
- Na razie wystarczy dzisiejsze przedstawienie. Później zaczniemy się martwić - powiedziała na luzie Rosie, a ja wytarłem czoło z potu.
- Tak, łatwo Ci mówić. Nie Ciebie gnębią.
- No dobra, może faktycznie, ale sam widzisz, że dzisiaj podziałało.
- Dzisiaj tak, a następnym razem? - zapytałem z nadzieją, że Rosie mi pomoże.
- Następnym razem też zadziałała.
- Planujesz kolejny raz? - uniosłem brwi.
- Jeśli będzie trzeba mogę nawet zostać Twoją dziewczyną, przyjacielu - uśmiechnęła się przyjaźnie i spojrzała z powrotem na drogę.

Zagłosuj :)

Dzika kotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz