25. Rosie

83 5 2
                                    

Nathan wysadził mnie pod moim domem i odjechał. Pomachałam mu na pożegnanie i wysłałam całusa w powietrze, w razie gdyby matka była w oknie. Musieliśmy być przecież wiarygodni. Otwarłam bramkę i przeszłam wąskim chodnikiem do domu. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi się same otwarły. Już na wejściu poczułam zapach jakiegoś placka.
- Czy w tym domu ktoś umie włączyć piekarnik? - zapytałam głośno, tak żeby ktokolwiek mnie usłyszał. Po sekundzie z kuchni wyjrzała rozpromieniona Melinda Sheeran. Moja matka.
- Kochanie, zostaw swoje rzeczy i umyj ręce. Będzie zaraz zupa ogórkowa, a na deser placek ucierany.
Zniknęła ponownie w kuchni, a ja zrobiłam jak poleciła. Jeśli dobrze pamiętam, ta kobieta robiła kiedyś cuda z mąki i masła. Nie mogłam oprzeć się pokusie.
Umyłam ręce, weszłam do kuchni i usiadłam na krześle za stołem. Zaczęłam przyglądać się kobiecie, która stała do mnie tyłem i cały czas coś mieszała, sprawdzała, wycierała.
Kiedyś miała ciemne włosy i zawsze wąskie okulary na nosie. Teraz miała końcówki rozjaśnione, a małe okulary zamieniła w wielkie okrągłe szkła, podobne do tych, które nosił Nathan. Schudła, przez co na pewno mieściła się w rozmiarze M, a nie jak kiedyś XL.
W ogóle wyglądała na bardziej zadbaną niż kiedyś i zdecydowanie nie pasowała do mojego ojca pijaka.
Odwróciła się i zobaczyłam jej opalenizne. Kilka lat temu była brunetką z białymi rękami i nogami, a teraz stała przede mną prawie mulatka. Chodziła na solarium i się zjarała.
Podniosła wzrok, a kiedy zobaczyła, że się jej przyglądam, uśmiechnęła się i ponownie wróciła wzrokiem do wykonywanej czynności. Nadal nie rozumiałam, co ją tu sprowadzało. Ok, zmarł jej facet, a rodzina jego jej nie chciała, więc postanowiła wrócić do swojego ukochanego męża i cudownej córeczki.
Ale to było mało prawdopodobne, że tak po prostu ojciec przyjął ją z otwartymi ramionami. Pamiętam jak dziś jak przeklnął ją i kazał nie wracać, kiedy oznajmiła mu, że jest w ciąży z Adamem, jej nowym ukochanym.
Później jakoś się dowiedziałam, że straciła tą ciążę, ale zbytnio się tym nie przejęłam. To ona nauczyła mnie, żeby nie przejmować się losem innych osób. Zawsze mówiła, że najważniejsze jest to, co my chcemy i pragniemy.
Tak się sobą zajęła, że wylądowała w łóżku z obcym facetem, a nas wychujała.
- Przywiózł Cię twój chłopak? - otrząsnęłam się, kiedy usłyszałam głos matki. Był taki życzliwy i miły.
- Tak - odparłam.
W sumie to nawet fajnie brzmiało. Twój chłopak.
- Czemu nie wszedł? Na pewno zasmakowałby mu mój placek - rozpromieniła się.
Nathan bardzo lubił placki. Nie tylko jeść, ale i piec. Ale nie powiem tego matce przecież.
- Tak, z pewnością - uśmiechnęłam się sztucznie.
Melinda rozłożyła talerze i nalała do nich zupy. Spojrzałam na zawartość, która wyglądała obiecująco. Ciekawe, czy smakuje tak samo jak kiedyś, sześć lat temu.
- Zaproś go do nas wieczorem - zaproponowała kobieta, a ja podniosłam na nią wzrok.
- Po co?
Przez ostatnie dwa tygodnie mało co się widywaliśmy, ale chyba nie odczuwaliśmy potrzeby, żeby było inaczej. W oczach matki dalej był moim chłopakiem i dalej pasowało to utrzymywać, jeśli mam z nią żyć w zgodzie. Kilka razy byliśmy wszyscy razem na lodach czy kręglach, ale nie było tego za wiele, bo jakoś nie miałam ochoty spędzać czasu w towarzystwie matki i ojca. Oboje byli dziwnie mili i wkurzało mnie to coraz bardziej.
- Dawno go nie widziałam, a jest taki zabawny i tak słodko razem wyglądacie - prawie się rozpłynęła.
- Tak, z pewnością.
Powiedziała to moja matka, a mimo to i tak się zarumieniłam. Na prawdę do siebie pasujemy?
Ro, to tylko Nat, twój przyjaciel.
I udawany chłopak.
Ugh... Takie to popieprzone.
- Zapytam się go - dodałam po chwili.
- Super. Powiem Richardowi, żeby ubrał ładną koszulkę - matka odeszła od stołu, żeby pójść do ojca.
- Mamo, przecież to tylko Nathan.
Kobieta stanęła w miejscu zaskoczona. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam, zakryłam usta dłonią.
Co ja u licha wygaduję?
Po sekundzie jej twarz się rozpromieniła w szczerym uśmiechu i podeszła do mnie, żeby mnie przytulić.
Wydawało mi się, że to wszystko było szczere z jej strony, ale mimo wszystko nie odwzajemniłam uścisku. Nadal nie zasługiwała na jakiekolwiek uczucia i nie ufałam jej. To, że powiedziałam do niej "mamo" nic nie oznacza. Po prostu mi się wymsknęło.
Kiedyś tak często mówiłam.
Puściła mnie i promienna usiadła do stołu i jadłyśmy razem w ciszy zupę.
Dziękowałam Bogu, że nie zaczęła drążyć tematu. Nie chciałam o tym rozmawiać.

- Um, cześć Nat.
Wpuściłam chłopaka do środka, a on na przywitanie pocałował mnie w policzek.
- Nie widzi nas, więc nie musiałeś - szepnęłam do niego - ale skoro jesteś taki chętny...
- Zaproś Nathana, a nie stójcie tak w drzwiach - nagle skądś wyłonił się mój ojciec, a Nathan ode mnie odskoczył. Speszył się, a to było słodkie.
Ugh.
- Nie wstydź się - ojciec zaśmiał się chytrze, ukazując tym krzywe zęby. - Na pewno nie tylko ja wam wszedłem w intymnej sytuacji.
Ojciec zatarł dłonie i chrząknął znacząco.
Nienawidzę dziada.
Przymrużyłam oczy, gotowa mu odpyskować.
- Już idziemy - odezwał się Nathan, a ojciec zniknął w salonie ze swoim uśmieszkiem. Chłopak popatrzył na mnie - Spokojnie, Rosie, on nic Ci nie zrobi, jak wszyscy tu jesteśmy.
- Tak, jak jesteście, a jak was nie będzie? - zapytałam zła na ojca.
- Ja zawsze będę w pobliżu - uśmiechnął sie pocieszająco, a mi ulżyło na sercu.
Nie zawsze będzie obok mnie, ale i tak mnie to ucieszyło.
- Mogę się przytulić? - zapytałam niepewnie.
Przez twarz chłopaka przeszedł ślad zmieszania, ale po sekundzie zamienił go w szczery uśmiech. Rozchylił ręce tak, że mogłam objąć go w talii i położyć głowę na jego obojczyku. On zaś owinął chude ręce wokół moich ramion.
Był taki ciepły i spokojny. Nie mam pojęcia, czemu go tak bardzo nienawidziłam skoro go w ogóle nie znałam. Nathan był najlepszy.
- Chodźmy już - oderwałam się od chłopaka i pociągnęłam go za rękę do salonu.
Na kanapie siedzieli moi rodzice.
Boże, jak to dziwnie brzmi. Ugh. On mnie począł, a ona urodziła. Rodzice.
- Znajdźcie sobie coś do siedzenia. Leci fajny film - odezwała się matka.
Zerknęłam na rodziców. Ojciec na wpół siedział, na w pół leżał, a matka się o niego opierała. Dokładniej o jego wielki brzuch powstały przez nadmierne picie napoju chmielnego. Nogi miała skulone przykryte kocem i oboje byli wpatrzeni w telewizor.
- Chodź - szepnęłam do Nathana i wskazałam na wolny fotel. Nie wiedział, o co mi chodziło, ale posłusznie usiadł. Szybko wpełzłam na jego kolana i oparłam się o jego klatkę piersiową. Zaskoczony Nathan nie wiedział, co zrobić. Chwyciłam jego ręce i oplotłam sobie nimi brzuch.
Odwróciłam do niego głowę.
- Skoro mamy udawać to wiarygodnie - wyszeptałam i delikatnie pocałowałam go w usta. Od razu odwzajemnił całusa, a ja oparłam głowę o zagłębienie jego szyi.
Zaczęliśmy oglądać jakąś komedię. Nie pamiętam tytułu, ale był dość zabawny i kilka razy cała nasza czwórka wybuchła gromkim śmiechem.

- Widzimy się wieczorem. Pa! - powiedziałam do Any na pożegnanie po szkole i wsiadłam do samochodu Nathana.
- Dzisiaj Twoja matka nie będzie nic ode mnie chciała? - zaśmiał się Nathan, wyjeżdżając z parkingu szkolnego.
- Nie, nie - również zachichotałam. - Idę do Zacka na imprezę, więc nie sądzę, żeby sciągała Cię do mnie beze mnie.
- To dobrze - odparł, a po chwili wysadził mnie pod moim domem.

Założyłam kolorową bomberkę i wsunęłam na stopy wysokie czarne szpilki. Naciągnęłam krótką sukienkę na uda, było już zimno na polu, w końcu był listopad, i wyszłam z domu.
- Czekaj! - usłyszałam głos matki, biegnącej za mną.
Wywróciłam oczami i się odwróciłam.
- Co się stało?
- Gdzie idziesz tak ubrana?
- Na imprezę?
- Idziesz z Nathanem?
- Nie? Musi się uczyć.
Kurwa, ugryź się w język.
- Więc zostajesz w domu - matka założyła ręce na piersi.
Zrobiłam wielkie oczy z zaskoczenia. Czy ja dobrze usłyszałam?
- Że co?!
- Twój chłopak zostaje w domu, żeby mieć dobre stopnie, a Ty idziesz pokazywać swój tyłek innym? O nie. Zostajesz w domu i nie wyściubisz nosa ze swojego pokoju do samego rana. Do domu!
- Nie będziesz mi... - urwałam, bo przypomniałam sobie słowa Nathana. Tylko spokój uratuje moją sytuację.
Uspokuj się, Ro. Wdech, wydech.
Matka uniosła brwi, oczekując na odpowiedź z mojej strony.
- Dobrze, zatem zadzwonię po mojego chłopaka - wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do Nathana, patrząc w oczy matki.

Zagłosuj :)

Dzika kotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz