- Mogę Cię chwycić za rękę, jeśli coś będzie nie tak - zaoferował się Nathan, kiedy staliśmy już przed moim domu.
- Nie będzie takiej potrzeby. To tylko moja psychiczna matka i ojciec pijak.
Odetchnęłam głęboko i nacisnęłam na klamkę.
W domu panowała cisza. Było tylko słychać telewizor z salonu, ale był przyciszony, więc nie wydawał jakoś dużo dźwięków. Po wejściu do korytarza uderzył mnie zapach płynu do podłóg. Buty na półce były poukładane jeden obok drugiego, a wieszak na płaszcze wysprzątany. Zniknęły z niego reklamówki z pustymi puszkami po piwie, a pojawiły się kurtki i bluzy ojca. Matki również. Weszłam dalej, a Nathan podążał za mną. Rozglądnęłam się po dole, wszędzie było czysto i pachniało świeżością. Czyżby matka na prawdę chciała tu zostać?
Weszłam do salonu, skąd dochodził dźwięk telewizora. Na sofie spał ojciec, który miał nogi położone na stoliku, a o niego opierała się moja matka. Ona nie spała, więc kiedy nas zobaczyła, od razu się rozpromieniła.
- Rosie, kochanie, wreszcie jesteś. Wszędzie Cię szukaliśmy - zapewniła mnie troskliwie, a mi zachciało się rzygać.
- Tak, zapewne wszędzie - pokiwałam głową i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Przyprowadziłaś swojego chłopaka? - puściła mimo uszu moją uwagę i skupiła się na górującym nade mną Nathanem.
- Przyjaźnimy się tylko - odpowiedziałam szybko, mając już dość jej udawanej troskliwości.
- Oh, pasujecie do siebie. Na pewno coś z tego będzie - uśmiechnęła się, a ja poczułam Nathana, który przybliża się do mnie.
- Nie sądzę.
- Dobrze, skarbie, odprowadzisz kolegę do siebie i zejdziesz tutaj? Chciałabym z Tobą jeszcze porozmawiać.
Zagotowało się we mnie. Nie będzie mną rządzić kobieta, która zostawiła mnie w najgorszym okresie dla dziewczynki.
Otwarłam usta, żeby jej odpyskować, ale uprzedził mnie Nathan.
- Nie mamy przed sobą tajemnic - objął mnie w pasie i od razu poczułam się pewniej.
- Um... No dobrze, w porządku. Skoro tak... - zaczęła niezdarnie - Rosalindo - zmieniła ton głosu i spojrzenie na ostre i wredne - Nie życzę sobie, żebyś nie wracała na noc do domu. Nie masz nawet chłopaka, żeby u niego nocować. Od teraz masz zakaz opuszczania tego domu po godzinie dwudziestej drugiej. Kategoryczny zakaz.
- Nie mam trzynastu lat jak kiedyś i nie masz prawa nagle zacząć mi matkować. Nie ta pora i miejsce - odpowiedziałam szybko.
- Nie mów tak i dobrze wiem, co jest dla Ciebie dobre, a co nie! Jak znajdziesz sobie chłopaka to pogadamy.
Nathan, który do tej pory stał za mną, teraz objął mnie pasie i pocałował w usta. Byłam zaskoczona, ale, cholera, to było cudowne i odwzajemniłam. Po kilku sekundach Nat się ode mnie oderwał i oparł swoje czoło o moje. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nigdy Ci tego nie powiedziałem, ale od jakiegoś czasu się w tobie podkochuje, a głupio mi było, bo jesteśmy przyjaciółmi... i...
- Boże, Rosie, zgódź się! - usłyszałam głos matki, ale nie odwróciłam nawet głowy w jej stronę, bo byłam zbyt zajęta patrzeniem w te piękne brązowe oczy za szkłami.
- Tak - odpowiedziałam i ponownie go pocałowałam.
Matka zapiszczała z ekscytacji, a my przerwaliśmy pocałunek.
- Może jednak pomyślę o zniesieniu tego zakazu - powiedziała matka z uśmiechem na ustach.
- Dobrze mamusiu - odpowiedziałam sarkastycznie i pociągnęłam Nathana za rękę po schodach do swojego pokoju.
Przepuścił mnie w drzwiach, a następnie zamknął je za sobą i oparł się o nie, zamykając oczy. Głośno oddychał. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam się w niego wpatrywać.
- Czy to było... - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo przerwał mi chłopak.
- Rosie, przepraszam, chciałem Ci pomóc. Nie myśl, że się w tobie kocham czy coś...
- Uff... - przerwałam mu.
- Co? - zapytał zaskoczony.
- Miałam taką nadzieję, że to było przedstawienie. I mi ulżyło, bo serio jesteśmy przyjaciółmi tylko.
- No tak - uśmiechnął sie.
- Ale świetnie całujesz - stwierdziłam z uśmieszkiem na ustach, a Nat się roześmiał.Po jakiś dwóch godzinach zeszliśmy na dół. Nathan stwierdził, że muszę dowiedzieć się prawdy o matce i po długich namowach się wreszcie zgodziłam. Wyżebrałam całusa w policzek na zachętę i zeszłam do salonu, a za mną chłopak.
Jeśli mam być szczera, to podobały mi się pocałunki Nathana. Były inne niż wszystkie wcześniejsze z jakimiś przypadkowymi chłopakami. Były takie świeże. Byłam pierwszą dziewczyną, która go pocałowała i czułam się z tego powodu dumna.
Chociaż to dziwne, bo to mój przyjaciel.
Weszliśmy do salonu, ale tam nikogo nie było. Przeszliśmy do kuchni i innych pomieszczeń, ale tam również nic. Zdziwiona wyjrzałam do ogrodu, jakby jednak ktoś tam był, ale nikogo nie zauważyłam. Weszłam z powrotem do domu, ale Nat chwycił mnie za ramię.
- Czekaj, tam ktoś jest - przyłożył palec do ust, nasłuchując odgłosów. Faktycznie ktoś tam rozmawiał.
- Nie przerywajmy im. Niech się gołąbeczki sobą nacieszą - powiedziałam ironicznie do Nathana i odwróciłam się na pięcie.
- Idziesz tam sama albo ze mną. Wybieraj - uniósł prawą brew, oczekując na odpowiedź.
Wywróciłam oczami i przekroczyłam próg, ciągnąc chłopaka za rękę.
Obeszliśmy dom, żeby zobaczyć ojca, który siedział na jakimś pniaku i matkę, która plewiła coś, co kiedyś było ogródkiem z kwiatkami. Ojciec był w nią wpatrzony jak w obrazek, a ona zdawała sobie nic z tego nie robić.
Stanęliśmy dwa metry przed ogródkiem, zasłaniając cień matce. Ta od razu podniosła głowę, promieniejąc, kiedy nas zobaczyła. Byłam prawie pewna, że to był sztuczny uśmiech.
Poczułam, że Nathan obejmuje mnie w pasie. Chciał udowodnić matce, że jesteśmy parą. Lubiłam go, kiedy był taki stanowczy i pewny sobie.
Może nie tak wszystko w nim stracone?
- Możemy porozmawiać? - zapytałam spokojnie. Nie miałam nawet powodu, żeby na nią nakrzyczeć. Jeszcze nie miałam.
- Um... Zajęta trochę jestem - odparła speszona.
- Jak nie teraz to nigdy. Nie dam Ci więcej szansy - powiedziałam poważnie.
- No dobrze... Twój chłopak może pójdzie gdzieś z twoim tatą? Pogadamy w cztery oczy, a oni się lepiej poznają? - zaproponowała niepewnie, czekając na jakąś reakcję z mojej strony.
Odwróciłam głowę do Nathana, który już na mnie patrzył pytającym spojrzeniem. Skinęłam głową na znak, że sobie sama poradzę i pochylił się nade mną, żeby pocałować mnie we włosy. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
- Nie daj się sprowokować - wyszeptał do mojego ucha i odszedł z ojcem chyba do domu.
Ok. Rosie, teraz twoja kolej. Ty tu rządzisz.
Odetchnęłam głęboko.
- A więc co tutaj robisz? - zapytałam ostro.
- Plewię coś, co kiedyś podobno było kwiatkami?
- Wiesz, że nie o to pytam.
- Kochanie, usiądźmy - wskazała na kilka pniaków, z których kiedyś wyrastały piękne drzewa, ale ojciec w akcie desperacji i pijaństwa ściął je.
- Nie musimy. Powiedz mi tylko, co robisz w tym domu. Co to za szopka z ojcem? Co sie w ogóle stało z twoim ukochanym?!
- Ciszej...
- Nie będę cicho. Mów, co tu robisz - przybliżyłam się do niej i spojrzałam na nią palącym wzrokiem.
- Adam odszedł ode mnie pół roku temu. Zmarł na raka płuc i zostałam sama. Jego rodzina się ode mnie odsunęła i wtedy nawiązałam kontakt z Richardem. Znowu się w sobie zakochaliśmy i postanowiłam przyjechać. Dawno was nie widziałam i się stęskniłam... - prawie popłynęła jej sztuczna łza.
- Nawet nie zapytałaś, co u Nathalie. Wiesz w ogóle, że ma chłopaka? Że studiuje? W ogóle, gdzie się podziewałaś przez te sześć lat?! Dlaczego zostawiłaś mnie, kiedy tak bardzo Cię potrzebowałam?! No czemu?!! - rozpłakałam się, ale nie dałam się zwieść smutnemu wzrokowi matki.
- Kochanie, ja was cały czas kochałam, tylko po prostu się pogubiłam i musiałam wyjechać i...
- Nie wierzę Ci! Rozumiesz? Nie wierzę! - przerwałam jej.
- Ale Rosie...
- Nie ma "Rosie"! Przestań próbować mnie przekupić! Ojca omamiłaś i faktycznie może nie pije, ale mnie nie zmienisz. Nigdy, nigdy Ci nie wybaczę tego, co nam zrobiłaś - wycelowałam w nią palec, odwróciłam się na pięcie i odeszłam od matki w stronę domu do Nathana. On w tej chwili był moją oazą.Zagłosuj :)
CZYTASZ
Dzika kotka
RomansaZazwyczaj wszystkie opowieści są o przykładowych dziewczynami i niegrzecznych chłopcach. Ona jest szkolną prymuską bądź szarą myszką, która nie chce zwracać na siebie uwagi. On - chłopak z tatuażami, kolczykami, palący, pijacy w nadmiernych ilościac...