- Odwróć się, kurwa - rozkazałam wściekła, zakrywając swoje piersi i kuląc nogi.
- Ok, ok - podniósł ręce w geście obronnym i się odwrócił. - Właśnie Cię uratowałem.
- No, co ty nie powiesz - zakpiłam, wciągając spodnie na tyłek. - Gdyby nie Ty w ogóle nie byłoby całej tej zasranej sytuacji.
- Ale to nie ja! - odwrócił się i wwiercił we mnie swój wzrok. Zjechał spojrzeniem na moje nagie piersi i się zarumienił.
Kurwa.
- Mówiłam Ci, żebyś się odwrócił!
- No dobra... - odezwał się, odwracając w stronę szafy.
Nastała cisza i Bogu za nią dziękowałam, bo nie chciałam już o tym gadać.
- Wybaczysz mi? - zapytał nieśmiało.
Zatrzymałam się w połowie zapinania stanika. Nie odpowiedziałam od razu. Nie wiedziałam, czy mu wybaczyć, bo mnie uratował, czy jebnąć porządnie w twarz za zdradę.
- Nie myśl, że tak łatwo zapominam - odparłam chłodno, naciągając bluzkę. Wstałam, a Nathan się odwrócił. Spojrzał na mnie skruszonym wzrokiem i już nie byłam pewna w co mam wierzyć. Gryzłam się w myślach, bo on zawsze jest taki nieśmiały, skromny, niczego nie świadomy i taki słodki...
Właśnie. I to go zgubiło.
Otwarłam drzwi na oscież.
- Wychodzisz czy mam Cię sama wyrzucić? - zapytałam spokojnie.
- Ale Ro...
- Wynoś się, kurwa!
- A...
- Nie chcę Cię znać!!! - poczułam, że się cała gotuję, a twarz mam czerwoną jak burak.
Nawet się nie poruszył, więc wzięłam jakąś grubą bluzę z fotela obok drzwi i odwróciłam się do niego.
- Skoro tak wybrałeś - wzruszyłam ramionami. - Zostań z moją matką i posranym ojcem. Oni są przecież super. Matka zwłaszcza.
Splunęłam mu pod nogi, nie dbając, że to mój dywan i trzasnęłam za sobą drzwiami. Przeszłam przez korytarz i otwarłam okno. Przełożyłam nogi przez parapet na gałąź orzecha i zeszłam po nim na trawnik. Ubrałam bluzę i skręciłam za domem na znajomą ścieżkę do lasku.Po raz kolejny nacisnęłam na ten cholerny dzwonek u drzwi. Cały czas słyszałam ten wkurzający dźwięk, który wręcz rozdzierał mi głowę. Ana nigdy nie umiała od razu zejść na dół i trzeba się było dobijać. Dziś to było potrójnie denerwujące.
Oparłam się o drzwi w oczekiwaniu na zamarznięcie kory mózgowej. Przypomniała mi się piosenka Sheerana i zaczęłam ją sobie nucić pod nosem. Zawsze mi to pomagało, ale chyba nie dzisiaj.
- Kto może coś chcieć o tej godzinie? - usłyszałam za drzwiami głos mojej przyjaciółki, a po sekundzie drzwi się otwarły, prawie mnie przewracając. - Rosie?
Spojrzała na mnie zdziwiona, a po chwili przytuliła mnie przyjaźnie, widząc chyba moją minę.
W sumie, nawet nie wiem jak wygląda moja twarz po tym czymś, co wydarzyło się w moim własnym domu. Czy wyglądam aż tak strasznie, że Ana nie chce mnie puścić?
- Co się stało? - zapytała zatroskana, odrywając się ode mnie i przytrzymując moje ramiona.
- Możemy wejść do środka? Trochę mi zimno.
Poczułam, że kostki w palcach mam sztywne tak samo jak kręgosłup i nawet za duży gruby sweter w renifery nie pomagał.
- Tak, chodź - objęła mnie w pasie, prowadząc do kuchni - zrobię nam herbatę.
- Wolałabym coś mocniejszego - powiedziałam, siedząc już na ławce obok stołu. Ana przerwała wyciąganie kubków i spojrzała na mnie.
- Rozumiem. W takim razie chodźmy do mnie.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco i pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju na parterze na sam koniec korytarza.
Usiadłam na obrotowym krześle przy biurku, opierając stopy na chowcie łóżka. Ana otwarła szafkę, w której chowa alkohol na specjalne okazje i zaczęła szukać odpowiedniego.
Przyglądnęłam się swojemu odbiciu w lustrze. Było zawieszone na ścianie naprzeciwko mnie, więc mogłam się cała zobaczyć.
Moja twarz była biała jak kartka papieru, po makijażu zostały mi tylko czarne plamy pod oczami i rozmazana szminka. Wyglądałam strasznie, tak samo jak się czułam wewnątrz. Mój ojciec spenetrował mnie i to było upokarzające i wstrętne. Dotykał mnie i zgwałcił.
Dotknęłam swojego krocza przez spodnie. Czułam się podle, zaczęłam się sobą brzydzić. Na prawdę się nie szanuję? Sprzedaję swoje ciało innym? Jestem dziwką?
- Możesz już mówić - usłyszałam głos Any, więc odwróciłam do niej głowę. Czerwone wino rozlała do dwóch kieliszków i jeden mi podała.
- Zdradził mnie.
Nie chciałam mówić o ojcu. Ona nie wie o nim nic i lepiej niech tak zostanie.
- Nathan? - uniosła brwi zaskoczona.
- Z moją matką.
- Co?! - prawie wypluła wino, którego się właśnie napiła.
- To samo. Przyszłam, a oni się całowali. W salonie, na kanapie - odparłam spokojnie, ale z wyrzutem.
- A twój ojciec jak na to zareagował? Przecież właśnie go żona zdradziła.
- Był pijany. Pewnie nawet nie zauważył - odpowiedziałam szybko i przechyliłam kieliszek, wypijając zawartość do dna.
- Ro, spokojnie. Jak się zachował Nathan, kiedy Cię zobaczył?
- Bo ja wiem? Niby był zaskoczony, ale to chyba normalne, że jak ktoś wchodzi w trakcie aktu miłosnego to ludzie tak reagują. Kurwa, jaka miłość?! On nawet nie wie, co to znaczy! - zauważyłam, że mój kieliszek jest pusty. - Nalej mi jeszcze - rozkazałam.
Przygryzła wargę, wahając się.
- Sama sobie wezmę - stwierdziłam i sięgnęłam po butelkę, a następnie przechyliłam ją, wypijając kilka łyków prosto z gwinta.
- A ty wiesz, co to znaczy? - zapytała niepewnie Ana, a ja odłożyłam butelkę do połowy już pustą na biurko.
Zaczęłam gryźć policzek od wewnątrz, zastanawiając się nad pytaniem brunetki. Wiedziałam?
- Co teraz zrobisz? - zapytała, jakby zmieniając temat.
- Zajmę się kolejnym - odparłam chłodno i napiłam się kolejnego porządnego łyka z gwinta.
- Dasz radę o nim zapomnieć?
- To tylko Nat - stwierdziłam.
- Właśnie...
Nastała cisza. Zaczęłam się wpatrywać w moje odbicie w lustrze, a Ana czymś innym się zajęła.
Nie wyglądałam jak jeszcze trzy miesiące temu. Włosy zaczęłam związywać w kucyka lub zaplatać w dwa francuzy, krótkie spódniczki zostawiałam na imprezy, a na codzień zamieniłam je w wygodne spodenki albo spodnie, moje oceny wzrosły o co najmniej dwa stopnie, a uczucia... uczucia wróciły na normalny tor. Pojawiły się znowu po sześciu latach.
Coś zaszeleściło i wybiło mnie z myśli.
Nie, nie miałam uczuć. Żadnych.
- Pojadę do Nathalie.
Brunetka podniosła głowę na dźwięk mojego głosu.
- Do Nowego Yorku? - uniosła brwi.
- Uhm. To tylko trzy godziny stąd samochodem.
- Nie masz samochodu i nie umiesz prowadzić - zauważyła Ana.
- To pojadę pociągiem.
- W takim razie około sześć godzin masz z głowy.
Przechyliła swój kieliszek, którego jeszcze nie dopiła, po czym wstała, zabrała pustą butelkę i wyrzuciła ją do kosza obok drzwi.
- Pożyczysz mi trochę gotówki? - zapytałam z nadzieją, że się zgodzi.
- Nie masz swoich?
- Jesteś niemiła.
- Żeby to jeszcze robiło Ci jakąś różnicę, pff - zakpiła.
Spojrzałam na nią znacząco.
- Dobra, ile chcesz?
Podałam jej kwotę, a ta wywróciła oczami i wyciągnęła z pomiędzy sterty bluzek saszetkę. Podała mi kilka banknotów i schowała ją z powrotem. Nie wiedziałam, że trzyma dość pokaźną sumę w szafie między ubraniami.
W sumie, to obie o sobie wszystkiego nie wiedziałyśmy.
Odprowadziła mnie do drzwi i przytuliła na pożegnanie.
- Wracaj szybko, bo umrę z nudów - uśmiechnęła się, ale wiedziałam, że jest smutna.
- Zadzwonię jak dojadę - chwyciłam za klamkę.
- Czekaj! Dam ci jakąś kurtkę. W bluzie przecież zamarzniesz - wygrzebała czarną parkę z rozsuwanej szafy i mi ją podała.
- Dzięki, oddam jak wrócę - uśmiechnęłam się.
- Nie musisz, mama kupiła mi taką granatową, bo stwierdziła, że ta już jest stara, a chodziłam w niej przecież jeszcze w tym roku w lutym.
Zaśmiałam się. To była prawda. Jej mama zawsze przesadzała z ubraniami. Ale chyba to dobrze.
- Dobra, idę już. Pa!
Pomachałam jej na ścieżce do bramki i wyszłam na ulicę.Zagłosuj :)
CZYTASZ
Dzika kotka
RomanceZazwyczaj wszystkie opowieści są o przykładowych dziewczynami i niegrzecznych chłopcach. Ona jest szkolną prymuską bądź szarą myszką, która nie chce zwracać na siebie uwagi. On - chłopak z tatuażami, kolczykami, palący, pijacy w nadmiernych ilościac...