XXI

3.2K 375 149
                                    

  Poranki nigdy Erenowi nie wydawały się być tak pięknymi, a nawet słodki promień słoneczny, przedzierający się przez zasłony, nigdy nie prażył jego skóry tak mocno.

Są dni ciężkie i jeszcze cięższe. To fakt. Ale czy nie wynagradza ich ten rytm serca, bijącego w piersi obok? Czy to nie jest to największe wybawienie, które Eren celebrował każdego dnia?

Bijące serce.
Serce Levi'a - bijące równo i spokojnie.

Każdego ranka, starał się budzić jako pierwszy, niestety, z marnym skutkiem. Zawsze, gdy tylko otwierał oczy, widział przed sobą kobaltowe tęczówki, pochłaniające go w całości.
Nie, że mu to przeszkadzało, skąd.
Tylko zawstydzało, jak na samym początku. Ten powrót Levi'a do ich codziennego życia, zdawał się Erenowi jakby nowym rozpoczęciem ich związku. Pierwszą literą, zaczynającą alfabet i trzonowym elementem spokojnego życia.

Każdy dotyk - każde, najdrobniejsze muśnięcie palców Levi'a o jego nagą skórę - było dla niego niczym nowość. Zawsze jego policzki stawały się czerwone, jakby ktoś pomalował je farbą nierównomiernie, a on sam domagał się więcej pieszczoty.

   Tak też było tego ranka, gdy słońce wyjątkowo nie świeciło, a Eren wstał jako pierwszy. Popatrzył wtedy na drobne ciało Levi'a - jak zwykle ułożone wyżej niż on sam - i westchnął cicho, a czuły uśmiech wstąpił na jego twarz.

   Levi jednak nie spał. Oddychał tylko wolno, z zamkniętymi oczami i nasłuchiwał uderzeń serca Erena, delektując się tym dźwiękiem. Od tygodnia - gdy dostał zgodę na wyjście ze szpitala, bo lekarze stwierdzili, że najlepiej będzie, jak wróci do swojego otoczenia - wstawał jako pierwszy. Nie widział Erena w końcu tak długo. Słyszał tylko, a słuchał najuważniej na świecie.
Nie raz, nie dwa chciał go skarcić za głupie słowa i jeszcze gorsze myśli. Innym razem, wolał przygarnąć go do siebie i trwać tak, w zupełnej ciszy.

Dlatego teraz wstawał jako pierwszy i patrzył na niego - obserwował uważnie jego twarz, byleby zobaczyć, czy coś w niej uległo zmianie. I wiadomym było, że wiele drobnostek stało się innymi. Sińce pod oczami zaczynały się już wygładzać, jeszcze niedawno szorstka skóra, od nowa nabierała swojej dawnej delikatności i nawilżenia, a usta przestały być suche.

Levi drgnął, gdy dłoń Erena dotknęła jego barku, wzbudzając w nim na nowo to poczucie swobody i wsparcia.

   — Kłamca! — zawołał wtedy szatyn, a czarnowłosy prychnął cicho i otworzył oczy.

   — Śpię — wymruczał Levi, zerkając na nadal chłopięcą twarz Erena i poprawiając się na materacu.

Zielonooki za to pokiwał wątpiąco głową i potrząsnął nim lekko, byleby równocześnie go nie rozzłościć. Kilkukrotnie spotykał się już z furią  Levi'a twarzą w twarz, co nie wzbudzało w nim chęci do ponownego pobudzenia tej bestii wewnątrz niego. Chyba, że w nieco innych okolicznościach...

Co miał zrobić teraz? Był gotowy do uniku, szczerze powiedziawszy, więc zaskoczył się gdy ręce Levi'a oplotły go w pasie i przygwoździły do materaca, zaraz obok siebie.

   — Musimy jechać —  pisnął chłopak o włosach w kolorze czekolady, a mężczyzna obok, przewrócił niechętnie swoimi kobaltowymi tęczówkami.

   — Ta rehabilitacja jest gówniana — podsumował i popatrzył w jego oczy. — Moglibyśmy się rehabilitować na swój sposób, w łóżku. Ruszałbym się i ja i Ty — mruczał do ucha Erena, jakby obojętnie, a on oblał się natchmiastowo rumieńcem, jak nastolatka, która właśnie traciła swoje dziewictwo. Przez oczy Levi'a przeszła nikła iskierka rozbawienia.

N I E U C H W Y T N Y |Ereri|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz