Telefon dzwonił cały czas, a Marek wpatrywał się w jego wyświetlacz. Stał na moście przekonany, że to wszystko nie ma sensu. Postanowił odebrać.
-Halo, mamo co się dzieje ?
-Co się dzieje z Tobą?! Marek co Ty wyrabiasz?!
-To co powinienem! To wszystko moja wina! A skąd Ty w ogóle wiesz ? - Marek wściekły wykrzyczał do słuchawki telefonu.
-Dorota z Tadeuszem do mnie zadzwonili. Marek to nie jest Twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że Margaret to znowu zrobi ? Uspokój się. Pomyśl o rodzicach Judyty co oni teraz czują. Chcieli Ci powiedzieć, że nie są źli na Ciebie, bo to nie Twoja wina. Judyta wybudzi się i co ? Zostawisz tak ją? Nie kochasz jej ? - mama Marka miała rację. Dopiero do Marka zaczynało docierać, że za bardzo kocha Judytę żeby ją zostawić na zawsze. Przecież musiał być dobrej myśli!
-Kocham nawet nie wiesz jak bardzo..- Marek oparł się o barierki, a łzy zaczęły mu lecieć jak woda z kranu.
-To weź się w garść. My z tatą przylecimy jutro. Synu obiecaj, że nic sobie nie zrobisz. Nie zniosła bym drugiej tak ważnej straty w moim życiu.. - zaczęła płakać Pani Magda.
Marek ocknął się szybko.
-Mamo nic sobie nie zrobię. Muszę żyć dla Judyty i Natalie. Widzimy się jutro. - rozłączył się. Popatrzył jeszcze na wodę i powiedział:
-Nie mogę odebrać sobie życia. Moje serce musi bić dla nich. - po czym odszedł i skierował się w stronę parkingu gdzie zostawił samochód.
W drodze do hotelu zadzwonił do rodziców Judyty, że już wszystko dobrze i obiecał się z nimi spotkać wieczorem na kolacji.Wieczorem wszyscy siedzieli w restauracji hotelowej.
-Marek chcemy żebyś widział, że to co się wydarzyło nie ma wpływu na nasze relacje z Tobą. Kochamy Cię jak syna i jesteśmy Ci wdzięczni za to co robisz dla Judyty. Nie obwiniaj siebie za to co się stało. Nie miałeś na to wpływu, ale nie rób nic głupiego. Wszystko będzie dobrze. - powiedział Tadeusz i podał rękę Markowi.
-Przepraszam za tą całą akcję, ale miałem do siebie żal, że nic nie zrobiłem. Nie mogłem nic na to poradzić, uchronić Judyte.. Muszę żyć dla niej i mojej siostry Natalie.. Przepraszam i dziękuję za te słowa. - Markowi łzy zakręciły się w oczach. Był wrażliwy, ale nie zdawał sobie sprawy, że aż tak.
Po zjedzeniu na siłę kolacji wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Dla każdego z nich noc była niespokojna.Rano do hotelu dołączyli rodzice Hanny i rodzice Marka. Wszyscy byli smutni i zestresowani.
-Doroto, Tadeuszu mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - powiedziała Magdalena.
-Mamy taką nadzieję. - powiedziała smutno mama Judyty.
-Z Hanią będzie dobrze. - powiedział Tadeusz do mamy Hani.
-I z Judytą też wierzymy, że będzie dobrze. - Pani Weronika i Pan Kamil pocieszali rodziców Judyty.
Marek oznajmił wszystkim, że to czas by pojechać do szpitala i dowiedzieć się kiedy dziewczyny będą wybudzane. Zgodnie wyszli z hotelu.W szpitalu Pani Dorota szukała lekarza prowadzącego. Była tak zestresowana, że zrobiło jej się słabo. Marek objął ją jak własną matkę i posadził na krześle.
-Spokojnie. Przyniosę Pani wody. - Pani Dorota kiwnęła głową.
-Proszę. Dobrze się Pani czuję ?
-Tak się boję Marek. Nie mów Tadeuszowi, że zrobiło mi się słabo. On tak się martwi. Pali papierosa jeden za drugim. - chwyciła dłoń Marka.
-Dzień dobry Państwu. - lekarz prowadzący stanął przed nimi.
-Dzień dobry Panie doktorze. Co z Judytą? - Marek wstał.
-Mam dobre wieści i złe. Dobre są takie, że Pani Judyta podjęła funkcję życiowe sama i udało ją się wybudzić.
-Co za szczęście! - Pani Dorota zaczęła płakać.
-A złe?- Markowi coraz bardziej zaczęło bić serce.
-Po badaniu neurologicznym stwierdzono porażenie wiotkie kończyn dolnych, osłabienie czucia powierzchniowego od poziomu łuków żebrowych oraz zatrzymanie moczu. Wykonaliśmy KT kręgosłupa, które potwierdziło obecność pocisku w kręgosłupie. Za dwa dni chcemy pacjentkę operować i usunąć pocisk. Będziemy potrzebować Pani i męża zgody.
-Jakie są szanse, że przeżyje tą operację? - zapytała mama Judyty.
-Szansę wynoszą 80 procent. Pacjentka jest świadoma, niestety nie ma jak już wspominałem czucia w nogach, ale dlatego chcemy ją operować aby jak najszybciej mogła zacząć rehabilitacje. Marek popatrzył na Panią Dorotę i nie był pewien jej reakcji. Jednak po chwili powiedziała:
-Zgadzamy się. Mąż też się zgodzi, ale pod warunkiem, że obieca Pan, że Judyta odzyska czucie w nogach.
Lekarz popatrzył niepewnie na Marka, po czym powiedział:
-Nie mogę tego obiecać, ale zrobię wszystko by pacjentka odzyskała sprawność fizyczną. Po operacji czeka ją długa rehabilitacja.
-Rozumiem.. dobrze. Zgadzamy się. Możemy ją zobaczyć?
-Tak, ale pojedynczo i nie za długo. Pacjentka jest jeszcze słaba i nie można jej męczyć. - odpowiedział lekarz po czym poszedł dalej na obchód.
-Pani Doroto musimy być dobrej myśli. Ja pójdę do niej ostatni. Proszę do niej iść, a ja pójdę po resztę i dowiem się co z Hanią. - pomógł podnieść się mamie Judyty i poszedł przed szpital gdzie stał Pan Tadeusz.
Po krótkiej rozmowie wszedł ponownie do szpitala i podszedł do Piotra.
-Co z Hanią?
-Jest dobrze. Jest w pełni świadoma, ma czucie w ręce, ale słabe. Potrzebna jest rehabilitacja. Wyjdzie z tego. A Judyta? - Marek usiadł na krześle i głośno westchnął.
-Ona nie ma czucia w nogach... ale chcą ją operować by usunąć pocisk. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem odzyska sprawność. Czeka ją długa droga i ciężka rehabilitacja. - Piotrek siadł obok.
-Będzie dobrze. Musimy być wszyscy dobrej myśli.
-Boję się. Tak bardzo ją kocham. - Marek bawił się kubkiem po wodzie.
-Marek potrzeba czasu. Uwierz w to, że będzie dobrze. Przepraszam Cię, ale chce pójść do Hani. - wstał i poszedł w kierunku sali gdzie leżała Hania. Marek siedział przez chwilę w korytarzu po czym wstał i poszedł pod OIOM.
Czekał dość długo by móc zobaczyć się z ukochaną. Jednak każda minuta czekania była tego warta. Nie chciał jej stracić. Nie mógł się poddać w takiej chwili. Nie mógł zostawić jej w tym wszystkim samej.
-Marek idź do niej. Pyta się o Ciebie. Odzyskała świadomość. Poznaje wszystkich. Słyszysz ? Jest dobrze. - mama Marka siadła obok niego i objęła go ramieniem.
-Chce w to wierzyć mamo. Idę. Jedźcie do hotelu. Masz klucze od samochodu, ja wrócę pieszo. - podał kluczyki i wszedł na sale.
Judyta leżała z zamkniętymi oczami pod kroplówką. Siadł cicho obok niej i zaczął cicho płakać.
-Marek... nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - Judyta słabym głosem odezwała się i ścisnęła jego dłoń, którą trzymał mocno.
-Kochanie tak się bałem.. mogłem Cię stracić. Kocham Cię, nie zostawiaj mnie. - popatrzył na nią. Po jej policzku spłynęła łza.
-Nie obwiniaj siebie proszę. Wiem wszystko. To nie była Twoja wina.
-Wiem, ale mam do siebie żal, że nie uchroniłem Cię przed nią.
-Już cicho. Kocham Cię, ale strasznie się boję. Nie czuję nóg. - zaczęła płakać. Marek pogłaskał ją po głowie i uśmiechnął się blado.
-Judytka. Po operacji wszytko będzie dobrze. - ukochany mocno ściskał jej rękę.Marek sam nie wiedział czy operacja się uda, ale był dobrej myśli. Nie miał innego wyjścia.
CZYTASZ
Niebezpieczne pożądanie
RomanceOna recepcjonistka po przejściach szukająca szczęścia. On przystojny szef hotelu pragnący uczuć. Połączy ich seks czy coś więcej ?