16

3.8K 99 23
                                    

Telefon dzwonił cały czas, a Marek wpatrywał się w jego wyświetlacz. Stał na moście przekonany, że to wszystko nie ma sensu. Postanowił odebrać.
-Halo, mamo co się dzieje ?
-Co się dzieje z Tobą?! Marek co Ty wyrabiasz?!
-To co powinienem! To wszystko moja wina! A skąd Ty w ogóle wiesz ? - Marek wściekły wykrzyczał do słuchawki telefonu.
-Dorota z Tadeuszem do mnie zadzwonili. Marek to nie jest Twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że Margaret to znowu zrobi ? Uspokój się. Pomyśl o rodzicach Judyty co oni teraz czują. Chcieli Ci powiedzieć, że nie są źli na Ciebie, bo to nie Twoja wina. Judyta wybudzi się i co ? Zostawisz tak ją? Nie kochasz jej ? - mama Marka miała rację. Dopiero do Marka zaczynało docierać, że za bardzo kocha Judytę żeby ją zostawić na zawsze. Przecież musiał być dobrej myśli!
-Kocham nawet nie wiesz jak bardzo..- Marek oparł się o barierki, a łzy zaczęły mu lecieć jak woda z kranu.
-To weź się w garść. My z tatą przylecimy jutro. Synu obiecaj, że nic sobie nie zrobisz. Nie zniosła bym drugiej tak ważnej straty w moim życiu.. - zaczęła płakać Pani Magda.
Marek ocknął się szybko.
-Mamo nic sobie nie zrobię. Muszę żyć dla Judyty i Natalie. Widzimy się jutro. - rozłączył się. Popatrzył jeszcze na wodę i powiedział:
-Nie mogę odebrać sobie życia. Moje serce musi bić dla nich. - po czym odszedł i skierował się w stronę parkingu gdzie zostawił samochód.
W drodze do hotelu zadzwonił do rodziców Judyty, że już wszystko dobrze i obiecał się z nimi spotkać wieczorem na kolacji.

Wieczorem wszyscy siedzieli w restauracji hotelowej.
-Marek chcemy żebyś widział, że to co się wydarzyło nie ma wpływu na nasze relacje z Tobą. Kochamy Cię jak syna i jesteśmy Ci wdzięczni za to co robisz dla Judyty. Nie obwiniaj siebie za to co się stało. Nie miałeś na to wpływu, ale nie rób nic głupiego. Wszystko będzie dobrze. - powiedział Tadeusz i podał rękę Markowi.
-Przepraszam za tą całą akcję, ale miałem do siebie żal, że nic nie zrobiłem. Nie mogłem nic na to poradzić, uchronić Judyte.. Muszę żyć dla niej i mojej siostry Natalie.. Przepraszam i dziękuję za te słowa. - Markowi łzy zakręciły się w oczach. Był wrażliwy, ale nie zdawał sobie sprawy, że aż tak.
Po zjedzeniu na siłę kolacji wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Dla każdego z nich noc była niespokojna.

Rano do hotelu dołączyli rodzice Hanny i rodzice Marka. Wszyscy byli smutni i zestresowani.
-Doroto, Tadeuszu mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - powiedziała Magdalena.
-Mamy taką nadzieję. - powiedziała smutno mama Judyty.
-Z Hanią będzie dobrze. - powiedział Tadeusz do mamy Hani.
-I z Judytą też wierzymy, że będzie dobrze. - Pani Weronika i Pan Kamil pocieszali rodziców Judyty.
Marek oznajmił wszystkim, że to czas by pojechać do szpitala i dowiedzieć się kiedy dziewczyny będą wybudzane. Zgodnie wyszli z hotelu.

W szpitalu Pani Dorota szukała lekarza prowadzącego. Była tak zestresowana, że zrobiło jej się słabo. Marek objął ją jak własną matkę i posadził na krześle.
-Spokojnie. Przyniosę Pani wody. - Pani Dorota kiwnęła głową.
-Proszę. Dobrze się Pani czuję ?
-Tak się boję Marek. Nie mów Tadeuszowi, że zrobiło mi się słabo. On tak się martwi. Pali papierosa jeden za drugim. - chwyciła dłoń Marka.
-Dzień dobry Państwu. - lekarz prowadzący stanął przed nimi.
-Dzień dobry Panie doktorze. Co z Judytą? - Marek wstał.
-Mam dobre wieści i złe. Dobre są takie, że Pani Judyta podjęła funkcję życiowe sama i udało ją się wybudzić.
-Co za szczęście! - Pani Dorota zaczęła płakać.
-A złe?- Markowi coraz bardziej zaczęło bić serce.
-Po badaniu neurologicznym stwierdzono porażenie wiotkie kończyn dolnych, osłabienie czucia powierzchniowego od poziomu łuków żebrowych oraz zatrzymanie moczu. Wykonaliśmy KT kręgosłupa, które potwierdziło obecność pocisku w kręgosłupie. Za dwa dni chcemy pacjentkę operować i usunąć pocisk. Będziemy potrzebować Pani i męża zgody.
-Jakie są szanse, że przeżyje tą operację? - zapytała mama Judyty.
-Szansę wynoszą 80 procent. Pacjentka jest świadoma, niestety nie ma jak już wspominałem czucia w nogach, ale dlatego chcemy ją operować aby jak najszybciej mogła zacząć rehabilitacje. Marek popatrzył na Panią Dorotę i nie był pewien jej reakcji. Jednak po chwili powiedziała:
-Zgadzamy się. Mąż też się zgodzi, ale pod warunkiem, że obieca Pan, że Judyta odzyska czucie w nogach.
Lekarz popatrzył niepewnie na Marka, po czym powiedział:
-Nie mogę tego obiecać, ale zrobię wszystko by pacjentka odzyskała sprawność fizyczną. Po operacji czeka ją długa rehabilitacja.
-Rozumiem.. dobrze. Zgadzamy się. Możemy ją zobaczyć?
-Tak, ale pojedynczo i nie za długo. Pacjentka jest jeszcze słaba i nie można jej męczyć. - odpowiedział lekarz po czym poszedł dalej na obchód.
-Pani Doroto musimy być dobrej myśli. Ja pójdę do niej ostatni. Proszę do niej iść, a ja pójdę po resztę i dowiem się co z Hanią. - pomógł podnieść się mamie Judyty i poszedł przed szpital gdzie stał Pan Tadeusz.
Po krótkiej rozmowie wszedł ponownie do szpitala i podszedł do Piotra.
-Co z Hanią?
-Jest dobrze. Jest w pełni świadoma, ma czucie w ręce, ale słabe. Potrzebna jest rehabilitacja. Wyjdzie z tego. A Judyta? - Marek usiadł na krześle i głośno westchnął.
-Ona nie ma czucia w nogach... ale chcą ją operować by usunąć pocisk. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem odzyska sprawność. Czeka ją długa droga i ciężka rehabilitacja. - Piotrek siadł obok.
-Będzie dobrze. Musimy być wszyscy dobrej myśli.
-Boję się. Tak bardzo ją kocham. - Marek bawił się kubkiem po wodzie.
-Marek potrzeba czasu. Uwierz w to, że będzie dobrze. Przepraszam Cię, ale chce pójść do Hani. - wstał i poszedł w kierunku sali gdzie leżała Hania. Marek siedział przez chwilę w korytarzu po czym wstał i poszedł pod OIOM.
Czekał dość długo by móc zobaczyć się z ukochaną. Jednak każda minuta czekania była tego warta. Nie chciał jej stracić. Nie mógł się poddać w takiej chwili. Nie mógł zostawić jej w tym wszystkim samej.
-Marek idź do niej. Pyta się o Ciebie. Odzyskała świadomość. Poznaje wszystkich. Słyszysz ? Jest dobrze. - mama Marka siadła obok niego i objęła go ramieniem.
-Chce w to wierzyć mamo. Idę. Jedźcie do hotelu. Masz klucze od samochodu, ja wrócę pieszo. - podał kluczyki i wszedł na sale.
Judyta leżała z zamkniętymi oczami pod kroplówką. Siadł cicho obok niej i zaczął cicho płakać.
-Marek... nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - Judyta słabym głosem odezwała się i ścisnęła jego dłoń, którą trzymał mocno.
-Kochanie tak się bałem.. mogłem Cię stracić. Kocham Cię, nie zostawiaj mnie. - popatrzył na nią. Po jej policzku spłynęła łza.
-Nie obwiniaj siebie proszę. Wiem wszystko. To nie była Twoja wina.
-Wiem, ale mam do siebie żal, że nie uchroniłem Cię przed nią.
-Już cicho. Kocham Cię, ale strasznie się boję. Nie czuję nóg. - zaczęła płakać. Marek pogłaskał ją po głowie i uśmiechnął się blado.
-Judytka. Po operacji wszytko będzie dobrze. - ukochany mocno ściskał jej rękę.

Marek sam nie wiedział czy operacja się uda, ale był dobrej myśli. Nie miał innego wyjścia.

Niebezpieczne pożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz