#52

324 44 42
                                    

Kiedy Karol wrócił z łazienki, zauważył, że dostał nową wiadomość. Odblokował telefon - to Hubert mu odpisał.

Hubert: Nie, ja tylko zadzwoniłem po karetkę. 

Hubert: Ale to ty zadzwoniłeś po mnie, więc w sumie to sam się uratowałeś lol

Na widok słów napisanych przez blondyna lekko się uśmiechnął.

Karol: Nie mogłem się sam uratować. To ty mnie uratowałeś -_-

Hubert: No to po co pytasz jak wiesz?

Hubert: Idę na kolację zw

Karol: Smacznego MÓZGU

Hubert zachowywał się, jakby nic się nie stało, ale naprawdę przeżywał to, że w ogóle dopuścił do tego, że wziął czegoś za dużo. Mimo nadziei i wiary w to, że znajdzie się dla niego dawca, coś ciągle ściskało go w gardle, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Zastanawiał się, czy będzie w stanie się pozbierać, gdyby Karola zabrakło, ale raczej nie. Chociaż nie chciał dopuścić do siebie tego typu myśli, to one coraz częściej same go nawiedzały, nie pozwalając niczemu innemu na dojście do głosu.

Z trudem przełykał kolejne kęsy jajecznicy ze szczypiorkiem. Jak dotąd do wszystkiego motywował go brunet, a wizja jego śmierci wywołała na nim odwrotny efekt. Z jednej strony bardzo chciał jeszcze dzisiaj jechać do ukochanego, ale też bał się, że znajdzie go martwego.

Doknes uważał, że nie powinien martwić Karola. To mogło tylko pogorszyć jego stan zdrowia. Jednak jakaś część jego chciała wykrzyczeć chłopakowi wszystko - wszystkie wątpliwości i zmartwienia. Ale nie mógł go tak obarczać, a tym bardziej teraz.

- Hubert, idę do sklepu, chcesz coś? - dobiegł go nagle głos mamy, która właśnie zakładała buty.

- A mogę iść z tobą? - pomyślał, że może zamiast na swoich problemach mógłby się skupić na zakupach, podczas wybierania mniej uschniętej sałaty.

- Jak chcesz to tak. Ale zwykle nie chcesz, co cię tak napadło?

- Nie, nic, tylko muszę się czymś zająć - wytłumaczył krótko Doknes. Teraz nie miał ochoty za wiele jej mówić. Ubrali się i wyszli, dopiero wtedy zapytał: - A gdzie tak w ogóle idziemy?

- Do biedronki - odpowiedziała Mama, wdrygając się z zimna. Chociaż wcześniej było w miarę ciepło, wraz ze słońcem zniknęło.

- Nocny wypad do biedry? Brzmi nieźle.

- I groźnie. Będziemy jak te drechy. To co, kogo najpierw napadamy?

- Nie wiem. A znasz kogoś, kto by się nadawał?

- Mnóstwo. Chociażby Karol.

- Mamo. Nie. Przestań. - prosił Hubert. Już się bał, chociaż nie wiedział jeszcze, czego.

- I wiesz, tak go zajdziemy od tyłu... - jej syn cały czas próbował jej przeszkodzić, ale ona nie zwracała na niego uwagi. - A raczej ty od tyłu, ja z przodu, nie będzie miał żadnej drogi ucieczki. Złapiemy go i będziemy go karmić jajkami na twardo. I uwięzimy go w piwnicy, a on będzie naszym kotem! A później wyjedziemy do Grecji i weźmiecie ślub.

Blondyn już dał sobie spokój, bo wizja spędzania czasu w śródziemnomorskim klimacie faktycznie przypadła mu do gustu.

W końcu dotarli do sklepu. Nie rozglądali się za długo, wzięli papier toaletowy, kabanosy, sałatę i chleb, po czym skierowali się do kasy.

~~~

Dopiero po przejrzeniu zobaczyłam, że znowu ktoś kupuje papier toaletowy. Ja chyba mam jakieś upośledzone poczucie humoru.

Chrzanić Dealera

Chrzanić Dealera

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~aŁtoreczqa

Troublemaker | Dealereq & Doknes & Tritsus & MWK & Zasia FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz