Nasze marionetki w rękach nie ałtoreczqi, lecz znajomego już się uspokoiły, gdy nagle do domu dostali się antyterroryści. Wśród nich był także znajomy BrzydkiegoBuraka. Poznał Karola i wytłumaczył reszcie, że to na pewno nie on spowodował to zamieszanie.
- No to co się tu stało? - zapytał jeden ze szturmowców, wyraźnie zdenerwowany tym, że nie może zastrzelić szatyna. Co jak co, ale uważał, że tak chłop ze chłopem to nienormalne (miał w głowie gejradar, który na czerwono oznaczał osobniki o odmiennej orientacji seksualnej, co mógł zobaczyć dzięki swojemu cybernetycznemu oku. Naturalną gałkę oczną stracił na wojnie w Wietnamie).
- Bo ona nas napadła! To nie ja! - zaczął się bronić Dealer. Nie chciał trafić do więzienia, a tym bardziej sześć stóp pod ziemię.
Jeden z żołnieży stojących najbliżej szybkim i pewnym ruchem uderzył dziewczynę w potylice kolbą broni. Ta upadła na podłogę, zachaczając przy okazji ramieniem o krzesło. Straciła przytomność.
- No, to po kłopocie - powiedział ten, który obezwładnił napastniczkę. Podniósł ją, przerzucił przez ramię jak worek ziemniaków. - No to nara - rzekł, opuszczając mieszkanie, a za nim reszta, żegnając się dokładnie tak samo. Tak samo.
- Hubert? - powiedział Karol, podchodząc do rannej Zasi. Jej ramię mocno krwawiło, chociaż rana nie zdawała się poważna. "Gorsze rzeczy się tamowało". - Przyniesiesz mi jakiś bandaż i wodę utlenioną? Powinny być w najniższej lewej szufladzie w kuchni.
Chłopak bez słowa ruszył na poszukiwanie medykamentów. Z opatrunkiem poszło mu szybko, ale żeby znaleźć nadtlenek wodoru musiał przeszukać dokładnie wszystko cztery razy.
Dealereq ułożył blondynkę na kanapie, głaszcząc wnętrze jej dłoni.
- Eee... Rozluźnij żuchwę? Podobno to uspokaja - zaproponował.
- Jak mam ją niby rozluźnić? - niemal krzyknęła zdenerwowana Zasia.
- Nie wiem... Może po prostu nie zaciskaj zębów. Otwórz trochę usta, tak dla pewności - powiedział, po czym zaczął polewać ranę wodą utlenioną od Doknesa. Lekko skrzywiła się, chociaż i tak hamowała reakcję. Następnie ciasno owinął ramię bandażem, tak, żeby jednocześnie nie odciąć jej dopływu krwi do kończyny i pozwolić ranie się zasklepić. Doknes z ciekawością i podziwem patrzył na jego wprawione ręce, pewnie zawiązujące końce opatrunku.
- No to opanowane... Jak narazie - westchnął Dealer poprawiając grzywkę, która spadła mu na oczy. - Trzeba jechać na zszywanie, ale musi odpocząć.
-A teraz... chyba musimy sobie wszystko po kolei wyjaśnić.
~~~
Tym razem większość rozdziału pisałam ja, więc nie muszę podpisywać Jatrzyciel
Ale wyszło zajebioza, nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji, nawet aŁtoreczqa
~aŁtoreczqa
![](https://img.wattpad.com/cover/107169077-288-k218696.jpg)
CZYTASZ
Troublemaker | Dealereq & Doknes & Tritsus & MWK & Zasia Fanfiction
FanficJak wiele kłopotów może spotkać ludzi w ich krótkim życiu? Wiele. A ile może być spowodowanych przez innych ludzi? Jeszcze więcej...