Nie wierzę, że jej to powiedziałam. Nie powinnam... W końcu to moja mama... Jestem bezmyślną blondynką! Muszę ją przeprosić, a ja tak bardzo nie lubię przepraszać. Ale Ona też nie powinna tak reagować nie jest późno, a z Bradem nawet się nie przytulaliśmy! Staliśmy metr od siebie! Muszę się z tym przespać... I będę musiała jeszcze przeprosić Bradley'a za to, że był świadkiem tej całej szopki. Ehhh... I po co mi to było...
*RANO*
Dobra. Mam nadzieję, że też się z tym przespłała i już nie będzie aż tak bardzo zła.
-Mamo! Mamo! Mamo bo ja chciałam Cię przeprosić! Mamo! Gdzie jesteś?!
Madeline
Poszłam wcześniej do pracy. Masz wrócić do domu zaraz po szkole.
Mama
Bez szlabanu się nie obejdzie. Jakoś dam radę muszę... Naprawdę sprawiłam jej wielką przykrość. Ehhhh.. Najchętniej to bym nie szła do szkoły tylko została w domu w łóżku, pod kocem, z żelkami i serialem. To by było idealne wyjście, ale pogorszyłabym sytuację, tym bardziej, że to dopiero mój drugi dzień szkoły. Pora iść.
-Bradley! Bradley! Brad! W końcu Cię dogoniłam.
-Hej Mad.
-Słuchaj chciałam Cie przeprosić za wczoraj. Po prostu już mam dość tego, że moja mama spędza więcej czasu w "pracy" z nowymi "kolegami" niż ze mną...
-Jeśli o mnie chodzi to nic się nie stało, a gadałaś już z mamą?
-Chciałam ją przeprosić rano, ale oczywiście musiała wyjść wcześniej. Zostawiła tylko karteczkę na stole, zresztą jak zawsze.
-A co z twoim ojcem.
-Nic... Nie wiem... To znaczy... Ehhh... Wiem, ale niewiele... Po prostu nie chcę o tym mówić...
-Tak oczywiście, przepraszam, że zacząłem ten temat.
-Nic się nie stało... Kurde trochę się obawiam rozmowy z nią. Bez szlabanu się nie obejdzie.
-Wątpię, żeby przeszło bez szlabanu.
-A tak w ogóle to po co ja Ci to mówię?! Znam Cie dopiero 2 dni.
-A już było tak dobrze. Hahah. Ohhh Mad... Coś czuję, że mówisz mi to, bo potrzebujesz komuś się wygadać, ale nie masz komu, więc mówisz to wszystko mi.
-No proszę! Psycholog się znalazł! Ty mądry jesteś Bradley! Czemu jesteś w zespole? Zostań lekarzem.
-Wiesz... Jakoś to do mnie nke przemawia... Doktor Bradley Simpson, w wolnych chwilach wokalista zespołu The Vamps.
-Hahaha Ty jak coś wymyślisz Bradziu
-Bradziu?
-No, Bradley. Jejku czepiasz się szczegółów.
-Nie po prostu nikt tak do mnie nie mówi.
-Bo nie lubisz?
-No też.
-To teraz będę tak do Ciebi mówić, Bradziu.
-Jak chcesz.Zaczynam go lubić, choć czasem nadal mnie wnerwia i to bardzo. Lekcje minęły bardzo szybko. No oczywiście jak nie chcę wracać do domu to czas zawsze działa na moją niekorzyść...
-Mad podwieźć Cię do domu?
-Nie chcę Ci robić problemu Brad.
-Przecież to nie problem głupolu. Mieszkasz blisko nie pamiętasz?
-Pamiętam, aż za dobrze.
-Wsiadaj i nie marudź.*Przed domem Mad*
-Dzięki Bradziu.
-Nie ma sprawy. Trzymam za Ciebie kciuki.
-Dziękuję mój prywatny psychologu.
-Do twoich usług.-Mamo? Jestem w domu!
-Yhym, okey.
-Mamo, bo ja chciałam Cię przeprosić.
-Dobrze
-Tylko tyle? Zwykłe dobrze? Serio?
-A czego ode mnie wymagasz?
-Trochę bardziej rozwiniętej wypowiedzi.
-Dobrze, że chcesz mnie przeprosić. Lepiej? A teraz idź na górę i masz szlaban na tydzień. Nie wolno Ci wychodzić, pisać i dzwonić. A zwłaszcza to tego chłopaka.
-Ten chłopak to Bradley i pomógł mi się odnaleźć w nowej szkole, wtedy kiedy Ty pracowałaś i znowu mnie zostawiłaś samą.
-Taką mam pracę.
-Super praca. Kim jesteś z zawodu, bo na pewno nie matką.
-Madeline! Do pokoju!
-Najlepiej mnie wysłać do pokoju. Dlaczego mnie nie kochasz? Co ja Ci zrobiłam?
-Kocham Cię, ale ostatnio przesadzasz.
-Ja? To Ty poświęcasz mi coraz mniej czasu! Myślisz, że jak już ma prawie 18 lat to nie potrzebuję matki? No to niespodzianka! Potrzebuje Cię! I to bardzo! A Ty masz mnie gdzieś. Chciałam tylko, żebyś to wiedziała, idę do pokoju.-
Stój! Nie wiedziałam, że tak to odbierasz. Przepraszam. A teraz idź do pokoju.
-Yhym.Super. Ehhh. Brak mi słów. Muszę się pouczyć i idę spać skoro mam szlaban.
CZYTASZ
Are You Crazy?
Fanfiction-Kim jesteś żebyś mi mówił co mam robić?! -Twoim przyszłym mężem -No chyba nie -O ile zakład?