Rozdział 9

645 45 42
                                    

Możliwe, że nie powinnam tego mówić na głos. Chyba trochę przesadziłam. Mogłam wymyślić coś innego, a nie "walić" prosto z mostu. Na przykład jak większość tych typowych lasek, czyli nie masz sześciopaku. Już sobie wyobrażam jego odpowiedź. Przecież mogę kupić. Hahaha, typowy Bradley. Ale co się stało to się nie odstanie. Trudno muszę teraz jakoś z tego wyjść. Będzie mi trudno. I jeszcze się tak wkopałam przy Tristanie. Purwa!

-Czyli poszłaś na impreze do Alberto tylko dlatego, że ma dziewczynę?!
-Więc gdyby Bradley nie miał dziewczyny...
-Gdybym nie miał dziewczyny to nie poszłabyś do niego?
-I teraz wychodzi na to, że Ty się... Że podoba Ci się Brad! Serio nie mogłaś tak od razu?
-Mad? Poszłaś do niego, żeby mi zrobić na złość?
-Ehhhh... Tak. Chciałam coś wymyślić, żeby to odwołać, ale uznałam po co? Tak podobasz mi się Bradley! Lepiej Ci? Muszę iść.
-Czekaj

W tym momencie do domu Tristana weszła Camila.

-Tu macie kawe. Proszę Bradley i T..T..T..

-Chyba chodzi Ci o Tristana

-No właśnie Tristan masz kawe. Dzięki, że mi przypomniałaś Madeline. Czekaj co Ty tu robisz?!

-No ja...

-Madeline przyszła podlać moje kwiatki.

-Kwiatki?

-No tak, bo zapomniałem poinformować Mad, że Bradley nocuje u mnie, a dałem jej klucze, żeby mi je podlewała.

-Przyszłaś tu tylko po to, żeby podlać kwiatki?

-No tak.

-Nie po coś innego?

-Nie.

-W piżamie?

-No twoim zdaniem po co miałabym tu przychodzić?

-Bo może podoba Ci się mój Bradley?

-Twój? Chyba ta kawa za bardzo uderzyła Ci do głowy!

-Uważaj co mówisz!

-Dobra dziewczyny, bo zrobiło się gorąco... Jeszcze, żeby to o mnie, ale o Bradley'a?! Także dzięki Camila za kawę. Do widzenia! Może jeszcze kiedyś się zobaczymy.

-A Ona?

-Chyba jeszcze kwiatków nie podlała.

Zamknął jej drzwi przed nosem. Centralnie. Uwielbiam Trisa za to.

-A teraz na spokojnie. Mad... Dlaczego mi nie powiedziałaś?

-Może najpierw Mad podlejesz moje kwiatki?

-Ale Tristan Ty nie masz kwiatków! [Mad, Brad]

-To pójdę kupić, tylko nie rozwalcie mi domu.

-Dobrze Tristan. Nie będę rzucał lampami.

-Właściwie to mówiłem głównie do Mad... Ale Ty też niczym nie rzucaj Brad. To nara!

***

-Mad.

-Muszę już iść

-Nie! Nie pozwalam Ci!

-Kim Ty jesteś żebyś mi mówił co mam robić?!

-Już Ci przecież mówiłem, że Twoim przyszłym mężem. A teraz mi powiedz czy ja Ci się podobam?

-Serio?

-No co? Zadałem proste pytanie.

-Muszę iść, nie mam czasu na głupoty.

-CZYLI UWAŻASZ ŻE TO GLUPOTY?!
NAJPIERW MNIE DO SIEBIE NIE DOPUSZCZASZ, A PÓŹNIEJ MASZ PRETENSJĘ, ŻE MAM DZIEWCZYNĘ! NO A TERAZ NIE CHCESZ MI ODPOWIEDZIEĆ NA JEDNO CHOLERNIE PROSTE PYTANIE?!

-TERAZ TO TY BRAD NA MNIE WRZESZCZYSZ! SKORO JESTEM TAKA ZŁA TO DLACZEGO W OGÓLE SIĘ ZGŁOSIŁEŚ ŻEBY MNIE OPROWADZAĆ PO TEJ SZKOLE?! SKORO MASZ MNIE DOŚĆ TO DLACZEGO PRZYSZEDŁEŚ PO MNIE NA IMPREZĘ DO ALBERTO?! DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY SKORO TERAZ ŻAŁUJESZ?!

-Masz rację Mad.

-Co?

-Też się zastanawiam dlaczego. Dlaczego chciałem Cię poznać. Dlaczego poszedłem tam po Ciebie do tego dupka. Ale powiem Ci coś.

-Co mi powiesz?

-Nie żałuję.

-Co?!

-Przynajmniej teraz wiem jakich błędów nie popełniać w przyszłości.

Are You Crazy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz