Siedzieliśmy tak do wieczora. Później Brad odprowadził mnie do domu. Ten dzień był najszczęśliwszym dniem w moim życiu. W tym dniu Bradley i Ja zostaliśmy parą.
*KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ*-Cześć Maduś!
-Hejcia Braduś!
-Proszę Was! Ostatni raz z wami gdzieś jadę! Aż się nie dobrze człowiekowi robi jak tak się na Was patrzy. Za słodko, rzygam tęczą!
-Cześć James! Też się za Tobą stęskniłam!
Nadal jestem z Bradziem. Jego kariera się rozwija. The Vamps wydali pierwszą płytę! Za niedługo trasa... I chwilowa rozłąka z moją małpką. Mimo jego prób zespołu, nauki, obowiązków zawsze poświęcał mi dużo czasu. Chodziliśmy na spacery, oglądaliśmy filmy albo oglądaliśmy gwiazdy. Widziałam, że czasami już był bardzo zmęczony, bo nie jest robotem tylko człowiekiem, ale i tak widywaliśmy się codziennie.
-Jedziemy czy będziecie się tak na siebie gapić? Nie wiem czy pamiętacie, ale istnieje coś takiego jak szkoła do której musimy już jechać, bo się spóźnimy!
-James. Luzuj majty!
-Dla Twojej wiadomości Bradley, mam bokserki!
-Hahaha dobra Bradley, James ma rację, musimy już jechać.
W szkole jak w szkole. Nudno. Jedynie na przerwach było idealnie, bo byłam z Bradem. Z moim kochanym ideałem.
Ostatnio nawet Camila dała nam spokój, bo znalazła sobie jakiegoś innego chłopaka. Już mi go szkoda.
Ze szkoły poszliśmy do parku. Tego samego parku gdzie zostaliśmy parą.-Mad... Musimy porozmawiać...
-Co się stało?
-Kochanie... Bo z chłopakami jedziemy w trasę... I...
-No przecież wiem- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-I nie będzie nas przez jakiś czas...
-No jestem tego świadoma Bradley.
-Ale to będzie dłuższy czas... Nie chcę Cię zostawiać samej na tak długo.
-Brad, nie będę sama. Przyjechałam tu z mamą. Zapomniałeś?
-Chodzi mi o to, że jak chcesz mogę odejść z zespołu...
-Wiesz, że nie lubię takich żartów. Nie pozwolę, żebyś przeze mnie odszedł z zespołu! Pamiętasz jak się poznaliśmy już mówiłeś o trasach, fanach. Nie będziesz przeze mnie rezygnował z marzeń!
-Wystarczy tylko jedno słowo...
-Jedź. Będę na Ciebie czekać. Choćby nawet całe życie Simpson! Wiesz?
-Kocham Cię moja pszczółko!
-Ja Cię też misiu.
Jak mógł w ogóle coś takiego powiedzieć?! Będzie mi ciężko się z nim rozstać, ale musi spełniać swoje marzenia.
-Kiedy zaczynacie?
-Już w przyszłym tygodniu...
-No to musimy w tym czasie zrobić wszystko byś chciał tu wrócić.
-Nic nie musimy robić... Mam powód dla którego chcę tu wrócić
-Jesteś kocha...
-Mam tu przecież Jesse
-Bradley!
-No i Ciebie hahaha.
Gdy już dochodziliśmy do mojego domu zobaczyliśmy moją mamę. Wyrzucała śmieci. Ona też nas zobaczyła, zawołała cześć szczęścia wy moje. Weszła na drogę. Nie rozejrzała się. Weszła... Pod... Samochód...
-MAMO!
Pobiegłam najszybszej jak mogłam... Zmarła na miejscu... Moja mama... Umarła...
-Mamo... Mamuś... Nie! Zostań tu! Mamo! Nie zostawiaj mnie...! Mamo.
Przyjechała karetka... Lekarz kazał mi się cofnąć, ale ja nie mogłam jej tak zostawić. NIE MOGŁAM!
-Madeline chodź.
-Dlaczego Bradley?! Dlaczego tak się stało?! DLACZEGO?!
-Nie wiem Mad... Przykro mi...
Wtuliłam się w Brada. Cały czas nie mogłam uwierzyć, że ona... Że moja mama... Widziałam ją ostatni raz... Jak zanosili ją w czarnym worku do karetki...

CZYTASZ
Are You Crazy?
Fanfiction-Kim jesteś żebyś mi mówił co mam robić?! -Twoim przyszłym mężem -No chyba nie -O ile zakład?