Rozdział 2

707 29 6
                                        

Gdy przyjechaliśmy, udaliśmy się do ogromnej galerii handlowej. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie widziałam tak wielkiego budynku. Ale mniejsza o to. Weszliśmy do kilku sklepów, ale za każdym razem ceny odpychały nas z powrotem do głównego korytarza. Kupiłam jedynie trochę pamiątek dla siebie oraz moich przyjaciół, którym mam nadzieję podarunki się spodobają. Uwielbiam dostawać prezenty, ale jeszcze bardziej wolę je dawać i patrzeć jak na twarze moich bliskich wkrada się uśmiech. 

Około godziny 14, kiedy już odechciało nam się chodzenia, usiedliśmy w przytulnej restauracji i złożyliśmy zamówienie. Już od wejścia kusił każdego piękny zapach. Byliśmy wykończeni podróżą i okropnie głodni, przynajmniej ja byłam.

Podczas czekania na obiad rodzice byli zajęci omawianiem kwestii naszego noclegu, a ja chwycilam do ręki telefon, odblokowałam go i zaczęłam po kolei wchodzić na moje wszystkie portale społecznościowe, by sprawdzić co nowego słychać u Shawna. Najpierw Instagram, Twitter, Facebook, a na końcu Snapchat. Gdy niestety nie znalazłam żadnej oznaki życia z jego strony, odłożyłam telefon i cierpliwie czekałam na kelnera, który po krótkim czasie pojawił się przy naszym stoliku.
-Życzę smacznego-powiedział miłym głosem, stawiając przed nami pełne talerze. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam i odszedł. Muszę przyznać, że był niczego sobie...

I, nie, nie mam chłopaka chociaż pewnie mogłabym go mieć, ponieważ wiele osób uważa mnie za ładną, może i atrakcyjną. Ja raczej wciąż czekam na mojego księcia z bajki, którym nie ukrywam, mógłby być Shawn. Przecież on jest boski, no chodzący ideał. Czasem łapię się na tym, że wymyślam jakieś historie z nim oraz mną w rolach głównych. Mogłyby się kiedyś spełnić... No co? Chyba można trochę popuścić wodze fantazji i uciec do świata wyobraźni. Założę się, że każda prawdziwa fanka tak robi.

It was a dreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz