It was a dream

Rozdział 5

Shawn's pov
Wstałem dziś dość późno, bo około 12, ale to przez wczorajszą próbę, która trwała bardzo długo. Od razu wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem na parter hotelu na "śniadanie". Cała moja ekipa skończyła już jeść, ale na szczęście co nieco mi zostawili. Siedzieli jeszcze przy stole czekając na mnie, by powiedzieć mi, że idą na miasto.
-Chętnie do was dołączę, gdy tylko coś zjem-odparłem.
-Może nas dogonisz, a jeśli nie będziesz umiał nas znaleźć to tylko zadzwoń, do któregoś z nas-powiedział jeden z członków mojego teamu.
Szybko skończyłem śniadanie i poszedłem do pokoju zabrać telefon oraz portfel po czym opusciłem hotel.

Na zewnątrz czekał na mnie tłum fanów. Szybko nie dołączę do chłopaków-pomyślałem. Jak zwykle będę musiał zrobić mnóstwo zdjęć z fanami i rozdać masę autografow. Choć nie żebym narzekał, kocham moją pracę. "To Shawn Mendes!" usłyszałem za plecami i nagle wszyscy zgromadzeni pod budynkiem spojrzeli na mnie. Ludzie zaczęli ustawiać się w kolejce. Wziąłem głęboki oddech, następnie podszedłem do każdego bez wyjątku, a przyszło dzisiaj wyjątkowo wiele fanów. Po dwóch godzinach, tak aż dwóch godzinach fani rozeszli się. Pomyślałem, że cholernie cieszę się z tego co robię, kim jestem oraz, że mam wspaniałych fanów. Pozowanie do zdjęć, rozmawianie z nimi jest naprawdę niesamowite. Drobnymi rzeczami z mojej strony mogę sprawiać im wielką radość, a w zamian dostaję ogromne ilości pozytywnej energii.

A więc, gdy w końcu pozostałem sam, ruszyłem przed siebie. Lubię spacerować samotnie, mam wtedy czas na przemyślenia. Tak było i tym razem. Chodziłem ulicami Ottawy myśląc o wielu sprawach. Nagle moim oczom ukazał się budynek, w którym miałem dzisiaj zagrać koncert. Spojrzałem na zegarek, była godzina 15:30, show zaczynało się o 18, więc miałem jeszcze czas. W tym samym momencie usłyszałem głośny krzyk i pisk hamowania samochodu.