📱SMS 12📱

13.9K 976 653
                                    

Wyszedłem do szkoły wcześnie rano. Na szczęście miałem blisko. Tylko kilka przecznic.

Chciałbym mieć własne auto, ale nie mam prawka. Mama zabroniła mi chodzić na testy po uszkodzeniu przeze mnie drugiego auta mojego nauczyciela jazdy. Co ja będę ukrywał...jestem nieudacznikiem.

- Plose pana? - z zamyśleń wyrwał mnie piskliwy głosik.

Spojrzałem w dół i zobaczyłem dziewczynkę. Na oko, pięcioletnią. Coś ścisnęło mnie w sercu gdy zobaczyłem, że mała płacze.

- Co się stało, kruszynko? - spytałem miłym głosem, posyłając jej lekki uśmiech.

- Mama jest w kuchni, a Mluczek wszedł na dlewo. O tam! - wskazała na wielki dąb - I nie może zejść. - dodała płaczliwie.

Czy ona chce abym po niego tam wlazł?!

Przecież znając mnie to się zjebie z tego drzewa z pięć razy!

Spojrzałem w jej oczy i po prostu nie mogłem odejść.

Westchnąłem głośno.

- Wiesz, że od takich spraw jest straż pożarna? - spytałem dziewczynkę.

- Skąd mam wiedzieć? Mam pięć lat! - uniosła się, nadal płacząc.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem na jej słowa.

- Dobra. Pójdę po tego kota. - wyszeptałem, ruszając w stronę drzewa.

Gdy doszedłem do pnia i spojrzałem w górę, zrobiło mi się słabo.

Po cholerę to drzewo urosło takie wielkie?

Chyba specjalnie abym z niego spadł i się zabił!

Wyhaczyłem wzrokiem biało-czarnego kotka. Był jakoś w połowie.

Zatarłem ręce i zacząłem się wdrapywać.

Tylko nie patrz w dół, Thomas!

Dotarłem do tego przeklętego kota, który mnie jeszcze podrapał i syczał jak opętany.

- Zamknij się, pchlarzu. - wyszeptałem do zwierzaka ze złością, tak cicho aby dziewczynka nie usłyszała.

Ruszyłem w drogę powrotną. Ja, jak to ja, zaczepiłem bluzą o gałąź i na dodatek noga ześlizgnęła mi się po korze. Runąłem w dół jak głupi.

Z jękiem bólu zderzyłem się z ziemią. Na szczęście kotu nic się nie stało. Natychmiast podbiegła do mnie dziewczynka.

- Plawie zabiłeś Mluczka! - nakrzyczała na mnie, zabrała kota i uciekła do domu na przeciwko.

Byłem w szoku. Ściągnąłem jej tego pierdolonego kota, a ona jeszcze na mnie wrzeszczy! Co za dziecko!

Podniosłem się z ziemi i nagle ból przeszedł bezlitośnie przez lewą kostkę. Syknąłem z bólu.

Usiadłem z powrotem na ziemi, opierając się plecami o dąb z którego spadłem.

Ostrożnie i powoli, podciągnąłem nogawkę w górę.

Kostka była lekko opuchnięta i zasiniona.

- Super. - wymamrotałem z rozpaczą pod nosem.

Spojrzałem na ulicę gdzie zatrzymał się samochód. Piękny samochód. Nie znam się na takich drogich markach, ale auto pierwsza klasa. Sportowy. Śliczny.

Gdzie ja widziałem to auto?

Nie pod szkołą?

Kierowca pięknego auta wyszedł z niego, a mnie zatkało.

You Have Message (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz