Rozdział 3 Pierwsze Spotkanie

208 12 2
                                    


Obudziłam się wcześnie rano. Na pościeli zauważyłam krew. "Co to jest, do cholery?" - pomyślałam zaniepokojona. "Chwila... to przecież jeszcze nie czas na lanie od matki natury. A, no tak! Opadając na łóżko uderzyłam twarzą w jego kant." . Podeszłam do lustra, by zobaczyć, czy nie zrobiłam sobie nic poważnego. Najwidoczniej nie była to duża rana, bo zobaczyłam jedynie niewielkie rozcięcie na czole. Przebrałam się i poszłam do łazienki. Po odbyciu rutynowych porannych czynności zeszłam do kuchni. Przy stole siedziała mama i jadła ciasto. - Cześć. - powiedziałam. - O, cześć. - Co tak wcześnie? - Jakoś tak się obudziłam. Dosiądź się.

Usiadłam na jednym z krzeseł i za przykładem rodzicielki zaczęłam jeść upieczone przez nią ciasto. W pewnej chwili popatrzyła na mnie z zaniepokojeniem.

- Hm? O co chodzi?

- Co ci się stało w głowę?

- To? Spokojnie, tylko przywaliłam twarzą w kant łóżka.

- Nie boli?

- Przecież nie wygląda tragicznie.

- Wiem... po prostu zapominam, że nie jesteś już małą dziewczynką. - pogładziła mnie po głowie.

- Nie przesadzaj. Tak zmieniając temat, to dobre ciasto ci wyszło. Zresztą twoje są zawsze dobre.

- Dzięki.

- Nie dziękuj. Mówię prawdę.

Po zjedzeniu jakże zdrowego śniadania usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama podeszła do nich.

- Kto tam? - spytała.

- To ja, Mary.

- O, Mary! - powiedziała mama entuzjastycznie otwierając drzwi. Do domu weszła profesor Mary, moja nauczycielka przedmiotów ścisłych. - Co cię sprowadza? Wpadłaś na kawę?

- Przyszłam zapytać, czy Amelia da się wyciągnąć na klasowe wyjście do parku Harlow.

- Chętnie pójdę. - powiedziałam.

- O, to dobrze, chodź. A, Kate, jeszcze jedno. - zwróciła się do mojej rodzicielki.

- Tak?

- Wyjdź kobieto na miasto i znajdź znajomych, którzy nie uczą twojej córki, co?

- Humor jak zwykle ci dopisuje, Mary. Z resztą, idę coś poczytać. Miłej wycieczki.

- Narazie - odpowiedziałyśmy.

Wyszłam z domu razem z panią profesor. Na podwórku stało jakieś 20 czekających osób z mojej klasy. W tym także Alice. "A ja głupia liczyłam na jeden spokojny weekend." - przeszło mi przez myśl. Od razu udaliśmy się w kierunku parku. W pewnej chwili przypomniałam sobie o dziwnej sylwetce z wczorajszego dnia. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos "liderki".

- No patrzcie, kto wyszedł na wycieczkę.

- Zapłon to ty masz, jak polskie pociągi. Idę z wami od 20 minut, Alice.

- O, jeszcze pyskuje! Z resztą, nie mam na ciebie czasu dziwadło.

Wróciła do rozmów z koleżankami. Niestety szłam na tyle blisko, że musiałam słuchać tych rozmów.

- Idziesz do tej nowej galerii? - zaczęła Beth.

- Nie, nie dzisiaj. Mam randkę z Zaynem. - odpowiedziała jedna z dziewczyn, Claire.

- U, poważnie?

"Mam dość." Zaczęłam iść nieco szybciej, by uniknąć zepsucia sobie niedzieli. Na szczęście po 10 minutach drogi doszliśmy do parku i dziewczyny raczyły zamilknąć na chwilę.

Straszne HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz