Weszłam do pokoju dziadka. Siedział pochylony nad wczoraj dostarczoną książką i coś mamrotał pod nosem. Podeszłam do niego.- Cześć, dziadku.
- O, witaj, Amelio.
- Więc, zaczynamy?
- Widzisz... jest problem.
- Co się stało? - spytałam zdziwiona.
- Dalej nie mogę znaleźć moich starych notatek, więc musimy odłożyć to na kiedy indziej. Poza tym wczorajszej książki też raczej nie przeczytasz.
- A co z nią?
- Jest napisana w nieznanym mi języku. Spędziłem wczoraj 2 godziny nad tłumaczeniem, ale nic z tego.
- Cóż... szkoda. Liczyłam, że zapoznam się z treścią twoich rękopisów.
- Mogę jedynie opowiedzieć ci o najważniejszych rzeczach, jednak przypuszczam, że część z nich pamiętasz z moich opowieści.
- Poczekaj, spróbuję sobie przypomnieć... - zaczęłam intensywnie myśleć przywołując z pamięci historie, którymi nieraz raczył mnie mój siwiejący opiekun - Pamiętam coś o zjawach, duchach opuszczonych miejsc, ożywieńcach i pomniejszych demonach odważnych na tyle, by wejść do naszego świata.
- No właśnie. Tylko, kiedy jeszcze 8 lat temu opowiadałem ci o tym, pomijałem jeden ważny szczegół.
- Jaki?
- Istniał oddział zajmujący się tymi stworzeniami. Jak już się domyślasz, należałem do tej organizacji. Była to dosyć wygodna praca, bo w wieku 60 lat puszczali nas na emeryturę. - zaśmiał się - A i płaca była bardzo zacna. Ale nieważne, zboczyłem z tematu. Jak powiedziałem organizacja eliminowała wrogie ludziom istoty, opisywała je oraz metody walki z nimi, no i dzięki temu pospolitych stworzeń nadprzyrodzonych zostało niecałe 5%.
- Jestem pod wrażeniem. Ale... pospolitych? Są jakieś rodzaje?
- Pospolitymi nazywamy te, których egzemplarzy jest więcej niż 1 i nie mają aż tak rozwiniętych zdolności.
- Rozumiem, że dodatkową trudność sprawia fakt, iż nie są znane metody walki z nimi.
- Bardzo dobry wniosek. A teraz pozwól, że zapytam, czy domyślasz się, czemu ucieszyłem się bardzo na widok książki, którą otrzymałaś?
- Cóż... wolę nie mówić bez stuprocentowej pewności.
- Więc posłuchaj. Ludeks Heaven jest pomocnikiem organizacji od wielu lat. Nie wiemy kim jest, ale notatki od niego zawsze były pomocne, z tym, że zawsze były po naszemu...
- Czyżby to była podróbka?
- Nie sądzę. Pierwszy dziennik był poszukiwany już wiele lat i żaden z nas go nie miał przed oczami. Drugi w prawdzie był po naszemu, ale... był pisany prostszymi słowami, jakby piszący uczył się naszego języka.
- Hm... dość ciekawie.
Nagle w domu rozbrzmiało wołanie mojej mamy:
- Tato, Amy, obiad!
- Chyba musimy iść.
- Na to wygląda. Nie chcę się narażać mojej córce.
- Więc, dokończmy to kiedy indziej.
- Skoro tego chcesz, to dobrze.
Zeszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole. Po chwili dołączyli do nas rodzice. Mama postawiła na stole talerz ze świeżą pieczenią. Zaczęliśmy jeść. W czasie posiłku zauważyłam, że mojego ojca coś najwyraźniej dręczy. Przęknęłam kolejny kęs posiłku i zapytałam:
CZYTASZ
Straszne Historie
TerrorOto zbiór najróżniejszych strasznych historii. Jeśli masz odwagę to czytaj... Opowieści nie są moje. 29 czerwca 2017 #486 w Horrory 30 czerwca 2017 #154 w Horrory 1 lipca 2017 #58 w Horrory 3 lipca 2017 #44 w Horrory 4 lipca 2017 #26 w Horrory 5 li...