Kochająca Córka

460 19 4
                                    


Zaczynała się jesień, dni stawały się coraz krótsze. Do domu na „nawiedzonym wzgórzu” – bo tak nazywali je wszyscy okoliczni mieszkańcy wprowadziło się młode małżeństwo. Sara miała 23 lata, natomiast Jerry był od niej o rok starszy. Własny dom to było spełnienie ich marzeń, w końcu całkowicie uwolnili się od rodziców, którzy nieustannie mówili im co mają robić mimo tego, że sami mogli decydować za siebie. Sara nie raz podniosła rękę na ojca, czy matkę, ale nie czuła się z tym źle, wprost przeciwnie, czuła satysfakcję, że po latach upokorzeń, które musiała znosić, jest silniejsza od nich i to teraz ona może im zrobić krzywdę. Nie czuła się wyrodną córką, zasługiwali na wszystko co im zrobiła. W ostatnich tygodniach w których mieszkała na ich utrzymaniu, przyrzekła sobie, że już nigdy ich nie zobaczy na oczy, nie miała na to ochoty, w końcu była wolna. Wyszła za osiedlowego chuligana, który został ojcem jej dziecka w wieku 18lat, ale ona nie chciała go, tak samo jak on, oddali je do adopcji. Jerry nie pracował, utrzymywał się z dorywczych zajęć, którymi było między innymi zbieranie złomu, czy pomoc w koszeniu trawy sąsiada. Sara zarabiała wystarczająco aby utrzymać i siebie i jego. Dom był uwieńczeniem ich beznadziejnego dotąd życia. Otrzymali go w spadku, po kuzynce Sary. Sara w ogóle nie znał dziewczyny, zresztą nie utrzymywał kontaktu z dalszą częścią rodziny. Nie potrafiła wytrzymać z rodzicami, a co dopiero z innymi członkami w żyłach których płynęła ta sama krew. 

4 miesiące później do Sary przyszedł list, w którym została poinformowana o śmierci swoich rodziców. Zginęli oni w tragicznym wypadku w drodze do córki, z którą chcieli wyjaśnić parę spraw, przeprosić ją za błędy w wychowaniu, wytłumaczyć jej, że tak nie można, że nadal jest ona częścią ich rodziny i do końca ich życia pozostanie. Jednak nie zdążyli, Sara położyła list na stole:

- Ironia losu – zaśmiała się pod nosem, wstała i wyrzuciła list do śmieci. 

Wieczorem Jerry wrócił z pracy, którą udało mu się dostać w okolicznym kościele jako grabarza.

- Nie zgadniesz co się stało – uśmiechnął się na wejściu i ucałował żonę. 

- Moi rodzice nie żyją – powiedziała nie wkładając w te słowa ani odrobiny uczucia. Chłopak stanął i spojrzał na nią, zmarszczył czoło. 

- Co? – wyrwało mu się.

- No nie żyją. Jechali do nas i zginęli w wypadku. W końcu będzie spokój – Nakryła do stołu. 

- Ale to jest nie możliwe, rozmawiałem przed godziną z nimi. Przyszli na cmentarz, gdzie właśnie wykopywałem grób dla jakiejś młodej ćpunki. Chcieli odwiedzić twoją kuzynkę, tą jak jej… no tą od której mamy dom – Sara spojrzała na niego, nie rozumiała. 

- W takim razie ktoś musiał zrobić mi jakiś głupi kawał. A tak się już cieszyłam – Spochmurniała

- Daj spokój, oni i tak są już starzy, nie mają innego dziecka oprócz ciebie. Teraz tylko czekaj aż sobie kipną i masz pieniądze po nich – Chłopak przytulił się do dziewczyny. 

Kolację zjedli w milczeniu. Przed godziną 21.oo po domu rozległ się gong. 

- Ktoś dzwoni, mam nadzieje, że to nie oni – powiedziała z przekąsem Sara. 

Jerry wstał i poszedł otworzyć: – Sara chodź tutaj – Rozległ się głos męża. 

W drzwiach stał policjant. 

- Witam. Czy mam przyjemność z Sarą A. ? – powiedział urzędowym tonem. 

- Tak, a o co chodzi? 

Straszne HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz