10

334 20 0
                                    

-Roman słyszysz mnie? Bürki powiedz coś!-ten tylko ciężko dychnął.

-Marco zadzwoń po pogotowie-przed tym jeszcze przewrócili go na plecy. Julia sprawdziła mu puls. Słaby, ale jeszcze żyje. Nie oddychał. Stwierdziła, że trzeba zrobić resuscytację krążeniowo-oddechową. Prawie w ogóle nie mogła przebić się przez jego mięśnie, ale na szczęście jej się udało. Po kilku minutach była strasznie zmęczona, ale nie mogła się zmienić z Reusem, ponieważ on miał pokierować tutaj karetkę.

Gdy w końcu przyjechali, Julia była padnięta. Nie mogła ruszyć nawet najmniejszym palcem. Ciężko dyszała.

-Czy tą panią też napadli?-zapytał ratownik, świdrując po dziewczynie wzrokiem.

-Gdyby pan przez pół godziny machał resuscytacje, to też by pan tak wyglądał. Po drugie niech pan się tak nie patrzy, bo panu gały na wierzch wyjdą, albo się zrobi panu namiot, więc nie wiem co lepsze-drugi ratownik prychnął, a tamten tylko popatrzył z oburzeniem i wsiadł do karetki. Odjechali.

-Dziękuje-powiedziała cicho.

-Gdyby ten zboczeniec chociaż cię dotkną, to by nie żył.

-Marco Proszę cię

-Nie Marcuj mi tutaj. Żaden stary zboczeniec nie będzie świdrować po tobie wzrokiem-

-Skończ już. Idziemy pod dom i jedziemy do szpitala.

-Jesteś zmęczona. Nie możesz- gdyby jej wzrok zabijał on dawno leżałby martwy na betonie.

***

Minęła pierwsza godzina, od kiedy siedzą w poczekalni. Marco powoli zasypia. Julia czuwa, gdyby przyszedł lekarz lub ktoś z rodziny Romana. Tylko tyle o nim wiedziała. Prawdopodobnie ma przyjść młoda dziewczyna ze średnim brzuszkiem ciążowym.

Przyszła. Jednak nie sama. Za nią, ze spuszczoną głową, chłopak o lekko elfich uszach i ciemnych włosach. Popatrzył na nią, później na Marco. Obudziła go, bo stwierdziła, że to może być siostra mężczyzny, razem z bratem.

-Marco Marco

-Jeszcze pięć minut mamo

-Marco Chyba przyszli-rozbudził się. Popatrzył na nich.

-Emma? Christian?

-Marco, gdzie on jest?! Powiedz mi do cholery gdzie on jest i co się z nim stało?!

-Zapytaj Emmy. Ona na pewno wie co się stało-złowrogo na nią popatrzył.

-Znowu "Dzikie Wilki"?

-Jeden z nich upomniał się o swoją zdobycz

Popatrzyła na dziewczynę. Z jej wielkich oczu ulatywały małe kropelki. Julia wstała i podeszła do niej. Nic jej nie powiedziała. Po prostu przytuliła. Ona się w nią wtuliła.

-To.. To wszystko moja wina Gdyby nie ja Jemu nic by się nie stało. Nie byłby teraz w szpitalu

-Hej! Każdy popełnia błędy. Jedne większe drugie mniejsze. Musisz po prostu się z tego wydostać

-Ja go kocham. Ja go naprawdę kocham. On Jest inny, gdy jesteśmy sami, a gdy jest z nimi. Strasznie się o niego boje. Nie chce żeby mu coś zrobili. To mafia. Oni są bezlitośni. Nie chce żeby coś zrobili dziecku, jemu i Romiemu. Nie wiem czemu wplątałam się w tą chorą grę, ale chce się z niej wydostać

-Nie wiem jak, ale ci pomogę.

-Przecież nawet mnie nie znasz.

-To nie jest teraz ważne. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ci pomóc.

-Dziękuję-dziewczyna przytuliła ją jeszcze mocniej.-Gdzie on jest?

-Sala 456. Ta po prawej-poszła.-Sory. Po tej drugiej prawej-weszła do sali.

Odwróciła się i podeszła do chłopaków.

-Czy wyście do końca zgłupieli?-wrzasnęła na nich.

-My? To chyba ona-kiwnął głową na drzwi.

-Ta dziewczyna jest w ciąży. Powtarzam: W CIĄŻY! Jeden trochę większy stres i poroni. A jeżeli tak się stanie to będziecie mię ze mną do czynienia.

-To nie twoja sprawa Julia. Nie mieszaj się w to.

-Ona potrzebuje pomocy.

-Nie przeginaj.

-Bardzo dobrze wiem przez co przechodzi.

-to nic nie znaczy. Poza tym ani ty ich nie znasz, ani oni ciebie

-I tylko przez to nie mogę im pomóc?

-Nie. Dopiero co przyjechałaś, a robisz wokoło siebie szum.

-A myślisz, że chce cały czas być w centrum uwagi?!

-Na to wygląda. Cały czas mieszasz się w nieswoje sprawy.

Julia pokręciła głową. Poszła do pokoju Romana.

-Emma?

-Tak?

-Mogłabym twój numer?

-Oczywiście-podała jej.

-Myślę, że jutro do ciebie zadzwonię, ok?

-Dobrze, będę czekać-już miała wychodzić kiedy..

-Julia?

-Tak?

-Dziękuję za wszystko. Gdyby nie ty

-To mój obowiązek. Nie siedź tu za długo-uśmiechnęła się i wyszła. Bez słowa przeszła obok chłopaków.

-Julia chodź, odwiozę cię.

-Nie potrzeba. Nie jestem pępkiem świata.

Wyszła z budynku.

Gdy szła wpatrzona w telefon, wpadła na kogoś.

-Przepraszam. Nie zauważyłam cię. Nic ci nie jest?

Ktoś okazał się wysokim blondynem o muskularnej budowie.

-Nic mi nie jest. Jestem Manuel, a ty? Przepraszam, że pytam, ale nie jesteś niemką prawda?

-Julia-podali sobie ręce.-Tak. Niedawno przyjechałam z Polski. Długa historia. Przepraszam, ale muszę lecieć. Jest już późno, a mam daleko do domu.

-Podwieźć cię?

-Sorka, ale dzięki. Innym razem.

-Spokojnie. Jestem gejem.

-Ehh. No dobrze.

Trudna miłość/Marco Reus (w trakcie edycji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz