Prolog

4.6K 308 559
                                    

Starszy mężczyzna o długich, siwych włosach skłonił się nisko, a jego zachrypnięty, głęboki głos drżał lekko, gdy przemówił:

– Wasza wysokość... – urwał, a żołądek mu się ścisnął z nerwów, gdy uświadomił sobie, że nie wie, jak dokończyć zdanie.

– Spójrz na mnie, Gerome. – Łagodny głos młodszego mężczyzny rozszedł się po sali. Starzec wyprostował się i spojrzał niepewnie na twarz blondyna. – Jesteś uzdrowicielem, prawda? – Chłopak uśmiechnął się lekko.

– Tak, panie. Drugiego stopnia, ale lepszego tutaj niestety nie uświadczysz – odparł Gerome, pokornie spuszczając wzrok.

Chociaż król Nathaniel sprawiał wrażenie dobrego człowieka, równie dobrze mógł się okazać w środku tak zepsuty, jak jego poprzednik. Gerome wolał nie ryzykować, że czymś go rozgniewa.

– Jesteś magiem z Zakonu Światła?

Mężczyzna zerknął na kobietę, która zadała pytanie i przełknął ciężko ślinę.

– Tak, pani. Już od dobrych, kilkudziesięciu lat – rzekł, próbując jednocześnie oderwać wzrok od twarzy dziewczyny. Chociaż blizny na jej twarzy i szyi dawały do zrozumienia, że jej właścicielka wiele przeszła, to nie one go niepokoiły.

Z trwogą wpatrywał się w jej białą tęczówkę i czarną źrenicę, wokół której była złota obwódka.

– Gerome. – Starzec z trudem przeniósł spojrzenie z powrotem na króla. – Nie denerwuj się tak. Przyszedłeś nam pomóc i jestem ci niesłychanie wdzięczny – powiedział blondyn, a na potwierdzenie słów uśmiechnął się lekko i skłonił nieznacznie głowę.

Mag, widząc ten gest, zarumienił się nieco.

– Och nie, panie, naprawdę... Ja tylko wykonuję swoje obowiązki – pospieszył z wyjaśnieniami. – Słyszałem, że jego stan wciąż się pogarsza. Znam się na swoim fachu i myślę, że mógłbym pomóc.

Chociaż jego ręce wciąż drżały, poczuł się odrobinę pewniej wśród tej dwójki.

– Zatem nie traćmy czasu! – Król klasnął w ręce i ruszył w stronę olbrzymiego drzewa, rosnącego pod jedną ze ścian tuż za bogato zdobionym tronem. – Nim jednak zaczniesz, chcę abyś wiedział, iż niezależnie od tego, czy ci się uda, czy nie, nie czekają cię z tego powodu żadne przykre konsekwencje. Po prostu zrób, co możesz...

Starzec odetchnął z ulgą, a jego wcześniejszy lęk jakby wyparował. Przypomniał sobie spotkanie sprzed wielu laty, gdy to król Aaron wezwał go do siebie, aby uleczył jego przyjaciela, który osłonił go własnym ciałem podczas ataku na monarchę.

Gerome wciąż odczuwał poczucie winy, że nie udało mu się uratować Królewskiego Obrońcy, jednak to gorzkie łzy byłego władcy prześladowały go każdej nocy, gdy tylko zamknął oczy.

Zrobiłeś, co mogłeś, Gerome. Dziękuję.

Te słowa, choć wypowiedziane w dobrej wierze, do dziś nie dawały mu spokoju.

– Dam z siebie wszystko, wasza wysokość – oświadczył cicho, aczkolwiek stanowczo.

– Wierzę, Gerome – odparł blondyn z uśmiechem i razem z białowłosą elfką stanęli nieopodal drzewa, przeglądając się uważnie poczynaniom mężczyzny.

Chociaż na zewnątrz Nathaniel był istną oazą spokoju, w środku był przerażony. Wiedział, że gra toczy się o wysoką stawkę, a ceną jest życie niewinnych ludzi. Mag z Zakonu Światła był prawdopodobnie jego ostatnią nadzieją.

Starszy mężczyzna podszedł powoli do drzewa i położył płasko dłonie na jego czarnej, chropowatej korze.

Zamknął oczy i sięgnął po głęboko ukrytą moc należną mu od urodzenia. Poczuł przyjemne ciepło i powoli zaczął wydobywać je na zewnątrz, kierując energię w stronę nietypowego pacjenta.

Córka słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz