Rozdział 26

2K 177 249
                                    

*Nathaniel

Odprowadziłem posłańca wzrokiem i westchnąłem ciężko, przecierając oczy.

– Wasza wysokość? – Głos strażnika wyrwał mnie z zamyślenia. – Baron Cohen prosi o spotkanie.

Stłumiłem jęk, słysząc to nazwisko. Znowu mi będzie zawracał głowę tym, że smok w herbie państwa jest stanowczo za duży i zajmuje zbyt wiele miejsca przez te skrzydła.

– Przekaż baronowi, że w wolnym czasie się z nim spotkam. – Machnąłem zirytowany ręką i podniosłem się z tronu. – Na dzisiaj koniec.

Mężczyzna skinął głową i wyszedł. Sam skierowałem się do tylnego wyjścia. Musiałem porozmawiać z Lucy i Ethanem.

Przyjaciela zastałem na korytarzu. Kłócił się żywo z Annael, a że mówili jednocześnie, ciężko mi było rozeznać się w temacie.

Chrząknąłem, a oni zamilkli wpół słowa i spojrzeli na mnie.

– Nath! Wyszedłeś w końcu ze swojej jaskini. – Elfka przytuliła mnie mocno, po czym wskazała bruneta. – Weź mu powiedz, że jest idiotą.

Zerknąłem na przyjaciela.

– Ethan, jesteś idiotą – mruknąłem rozbawiony, na co ten się oczywiście obruszył.

– To ona jest... – Widziałem, jak gryzie się w język, żeby nie palnąć o jedno słowo za dużo. Ann by potem mu żyć nie dała. – Nieważne – burknął. – Co cię gryzie?

Nawet mnie nie zdziwiło, że chłopak wyłapał moje marne samopoczucie.

– Dostałem... Propozycję. – Skrzywiłem się nieco. – Nie wiem, co robić.

– Aż tak źle? – Elfka wtrąciła się do rozmowy.

– Można by tak powiedzieć. – Westchnąłem i przetarłem oczy grzbietem dłoni. – Widzieliście może Lucy?

Od jakiegoś czasu matka dziewczyny pracowała tutaj jako kucharka, żeby sobie dorobić. Harry, najmłodszy brat Lucindy, potrzebował leczenia, co kosztowało majątek.

Uzdrowiciele wysoko cenili swoje usługi.

Z początku chciałem im wręczyć pieniądze ot tak, ale rodzice dziewczyny odmówili, dlatego zaproponowałem posadę kucharki.

Lucy dość często towarzyszyła mamie i razem piekły najlepsze ciasta w całym zamku.

Oboje spojrzeli na siebie, a widząc wyraz ich twarzy, zmarszczyłem lekko brwi.

– Co jest? – spytałem ostrożnie, spodziewając się już najgorszego.

– Nic, nic... Widzieliśmy ją jakoś ponad godzinę temu – wymamrotał Ethan, drapiąc się po karku.

– Kazała ci przekazać, że czeka na ciebie w twoim pokoju – dodała Ann i zarumieniła się, przez co białe blizny na jej policzku stały się bardziej widoczne.

Skrzyżowałem ramiona na piersi i patrzyłem to na jedno, to na drugie, podczas gdy oni unikali mojego spojrzenia jak ognia.

– A nie przekazaliście mi tego, bo...? – Uniosłem brwi.

Brunet chrząknął, a widząc, że jego narzeczona nie zamierza zabrać głosu w tej sprawie, sam odpowiedział:

– Poruszyliśmy drażliwą kwestię i tak jakoś... Wyleciało nam z głowy.

Westchnąłem cicho i pokręciłem głową.

– I właśnie dlatego Alec jest moją prawą ręką. – Ruszyłem w stronę schodów. – No chodźcie, moje sierotki – zawołałem przez ramię, a oni zgodnie podążyli za mną.

Córka słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz