Rozdział 11

2.1K 206 298
                                    

*Ethan

Właściciel gospody postawił przed nami parujące talerze, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy ujrzałem kawał dobrze upieczonego mięsa.

– No to może powiedz nam, jak masz na imię? – Annael zerknęła na brunetkę, która kurczowo zaciskała palce na gorącym kubku herbaty.

Dziewczyna spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami i przez chwilę wpatrywała się w nią tylko. Mokre włosy kleiły się do jej twarzy i szyi, a jej drobne ciało drżało z zimna.

– Esmera – wydukała cicho, kątem oka zerkając na swój posiłek. – Dziękuję – dodała po kilku sekundach, patrząc na każdego po kolei.

– Cała przyjemność po naszej stronie – odparł Damien z pełną buzią, żując swojego kotleta. Aż mu się oczy świeciły, gdy brał kolejny kęs.

– Przemarzłaś. Zjedz coś, poczujesz się lepiej. – Jacob podsunął jej miskę z ciepłą zupą. Wolałem zamówić coś lekkiego na wypadek, gdyby żołądek dziewczyny w pewnym momencie się zbuntował.

Brunetka pokiwała głową i drżącymi dłońmi sięgnęła po łyżkę.

Wyglądała, jakby w każdej chwili miała zemdleć. Widocznie wcześniej trzymała się tylko dzięki adrenalinie krążącej w jej żyłach.

Przeniosłem spojrzenie na moją elfkę, która spokojnie spożywała swój posiłek. Odkąd wyszliśmy z podziemi, nie odezwała się do mnie ani razu, choć próbowałem ją jakoś zagadać.

Położyłem pod stołem dłoń na jej kolanie, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale nawet na mnie nie spojrzała.

Westchnąłem cicho i odpuściłem, kończąc obiadokolację.

Po kilku minutach przyszedł gospodarz, zebrał puste naczynia i oddalił się bez zbędnej zwłoki.

– Powiesz nam, co robiłaś sama w tunelach? – odezwała się w końcu Ann.

– To długa historia – wymamrotała Esmera, patrząc w swój pusty kubek.

– Mamy czas. – Damien rozsiadł się wygodnie na krześle i splótł dłonie ma brzuchu wyraźnie zadowolony.

Dziewczyna milczała chwilę, a ja zniecierpliwiony stukałem palcami w blat stołu. Gdy po minucie wciąż nie zapowiadało się na to, że odpowie, pochyliłem się nieco w jej stronę.

– Słuchaj, uratowaliśmy ci życie, więc chyba jesteś nam winna wyjaśnienia – mruknąłem cicho, patrząc w jej niebieskie oczy.

Brunetka wzdrygnęła się lekko, a ja poczułem bolesne kopnięcie w piszczel.

– A co, nie mam racji? – obruszyłem się, patrząc zirytowany na Damiena. Powiedziałem, jak było, a ta kupa futra mnie jeszcze kopała. – Gdyby nie my, leżałaby tam teraz w którejś fazie rozkładu.

– Ethan! – Annael uderzyła dłonią w stół, aż kubki cicho zabrzęczały. Gromiła mnie wzrokiem, a ja widziałem, że powstrzymuje się przed dodaniem czegoś jeszcze.

– Nie... On ma rację – wtrąciła się Esmera, patrząc na mnie skruszonym wzrokiem. – Mój pies, Nestor, uwielbia uciekać. Na ogół się tym nie przejmujemy, ale w taką pogodę nigdy nic nie wiadomo, dlatego poszłam go poszukać.

– W tunelach? – prychnąłem, patrząc na nią powątpiewająco.

– Stul pysk – warknął Damien, poprawiając się na krześle.

Już miałem mu odpowiedzieć, gdy poczułem na sobie spojrzenia Annael i Jacoba. W obu ujrzałem ostrzeżenie, dlatego odpuściłem. Z dachowcem policzę się później.

Córka słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz