Rozdział 20

2K 190 311
                                    

*Ethan

Minęliśmy strażników pilnujących głównego wyjścia i skręciłem w stronę królewskiego ogrodu. Pogoda była ładna, jak przystało na tę porę roku, jednak wieczory stawały się coraz chłodniejsze. Zima w tym roku da nieźle w kość.

Annael milczała przez całą drogę, wpatrując się obojętnie przed siebie. Z początku próbowałem nawiązać jakąś rozmowę, ale byłem tak zestresowany, że ostatecznie uznałem, iż lepiej będzie, jeśli zamilknę.

W końcu dotarliśmy na tyły ogrodu do starej, porośniętej bluszczem altanki. Nathaniel miał chwilowo zbyt wiele na głowie, by przejmować się estetyką ogrodu. W środku znajdowały się drewniane skrzynie, które służyły jednocześnie za siedzenie.

– Może usiądź... – wymamrotałem, drapiąc się po karku.

Elfka uniosła brew i przez chwilę przyglądała mi się w milczeniu, ale w końcu usiadła i skrzyżowała ramiona na piersi. 

Nagle zupełnie zapomniałem, o czym to ja miałem mówić. Przestępowałem nerwowo z nogi na nogę, a gdy otworzyłem usta, by w końcu coś powiedzieć, nie dobiegł z nich żaden dźwięk.

– Ethan, powiesz mi w końcu, po co mnie tu ściągnąłeś? – Dziewczyna westchnęła głęboko i zlustrowała mnie spojrzeniem. – W życiu się tak nie denerwowałeś... Wszystko w porządku? – Zmarszczyła lekko brwi, a w jej głosie pobrzmiewała słabo ukrywana troska.

– Tak. Znaczy nie... To zależy od ciebie – odpowiedziałem na wydechu, a jej twarz wyrażała zagubienie.

– Możesz mówić jaśniej? Wyjaśnisz mi, gdzie znikasz po nocach i co to za kobieta, z którą tak namiętnie się spotykasz? – Jej głos podniósł się o oktawę i kątem oka zauważyłem, jak zaciska pięści, a knykcie jej bieleją.

– To nie jest tak, jak myślisz. Nie zdradzam cię, Ann. Przysięgam. – Kucnąłem przed nią i spojrzałem prosto w dwukolorowe tęczówki. – Przecież mówiłem ci, że cię kocham.

Ku memu zdumieniu dziewczyna zaśmiała się gorzko.

– Tak, mówiłeś. Dwa razy, odkąd skończyły się nasze problemy z Gabrielem. Dwa razy, Ethan, a minął ponad miesiąc.

Zamrugałem zbity z tropu i zmarszczyłem brwi.

– A to źle? Gdyby coś się zmieniło, to bym ci powiedział.

– Ty naprawdę nic nie rozumiesz. – Pokręciła głową, patrząc na mnie jak na wariata. Cóż, miała rację. Nie miałem pojęcia, o co jej chodziło.

– Ann, nie denerwuj się, proszę... Jeśli coś ci nie pasowało, to czemu mi nie powiedziałaś? – spytałem spokojnie, próbując ją zrozumieć. Ona jednak tylko zacisnęła usta w wąską kreskę i nie raczyła mi nic wyjaśnić. – No dobrze, a ty? Wciąż mnie kochasz, czy ci przeszło?

Spiąłem się nieco i zagryzłem wnętrze policzka, w oczekiwaniu na wyrok. Od tego zależało praktycznie całe moje życie. Elfka długo mi się przypatrywała i niemal słyszałem, jak biła się z myślami. W końcu jednak westchnęła ciężko i odparła cicho:

– Jasne, że kocham. Tak samo, jak wcześniej – wymamrotała i uśmiechnęła się słabo.

Zadowolony wziąłem ją za rękę i splotłem nasze palce razem. Poczułem, jak schodzi ze mnie całe napięcie i stres.

– Cieszę się, że to słyszę – rzekłem zgodnie z prawdą. Oblizałem spierzchnięte wargi i sięgnąłem do kieszeni spodni. – Jesteś jedyną osobą, z którą chciałbym sobie ułożyć życie. Przyjmiesz mnie na swojego małżonka? – spytałem cicho i wyciągnąłem skromny pierścionek. Był wykonany z czystego srebra i zdobił go niewielki, fioletowy kryształ. Ciężko było taki znaleźć, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Przynajmniej nie dla mnie.

Córka słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz