Rozdział 13

2.2K 184 200
                                    

*Nathaniel

Niecierpliwie zerkałem na stary zegar wiszący na ścianie. Czas zdawał się płynąć wolniej niż zwykle.

– A co wasza wysokość sądzi na temat?

Powstrzymałem ciche westchnienie i przeniosłem niechętnie wzrok na jednego z arystokratów siedzących przy stole. Kojarzyłem go z widzenia, ale nie byłem w stanie przypomnieć sobie jego nazwiska.

– Myślę, że w tej kwestii nie mogę pójść na ustępstwa. Mamy ciężkie czasy, które wymagają poświęceń, toteż każdy z was będzie musiał odstąpić część majątku na rzecz państwa – oznajmiłem spokojnie, wstając z bogato zdobionego krzesła.

Patrzyłem z góry na swoich poddanych, wiedząc, że żaden z nich nie zbierze się na odwagę, aby mi się sprzeciwić.

Byłem świadomy, że nie podobała im się moja decyzja, ale musiałem brać pod uwagę dobro ogółu, a nie kilku jednostek.

– Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania? – spytałem spokojnie, a nie doczekawszy się odpowiedzi, skinąłem zadowolony głową. – Wspaniale. Zatem koniec obrad, możecie wracać do domu. – Opadłem ciężko z powrotem na krzesło, a przy moim boku pojawił się Jacob.

– Nie lubię tych gości – wymamrotał, odprowadzając wzrokiem wychodzących ludzi. – Gdyby mogli, oddaliby własne matki dla kilku sztuk złota.

Skrzywiłem się lekko i poczekałem, aż ostatnia osoba opuści salę.

– Mam dość, Jake – pożaliłem się, co ostatnio zdarzało mi się coraz częściej. – Ile ja bym dał, żeby zamienić się miejscami z Damienem albo Kheo.

– Żądny przygód, hę? – Blondyn uśmiechnął się znacząco.

– A żebyś wiedział. Wolę dostawać po dupie, niż użerać się z tymi ludźmi. – Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, gdy wtem usłyszałem, jak drzwi do pomieszczenia się otwierają.

– Dzień dobry, Zoe – usłyszałem głos Jacoba i otworzyłem oczy.

– Hej, Jake. – Mulatka uśmiechnęła się szeroko, machając mu na powitanie ręką. Jak zwykle tryskała energią. – Oho, ciężki dzień...

– Jak tak dalej pójdzie, nasz król zrzeknie się korony i zaciągnie się do najemników – parsknął chłopak, a dziewczyna zachichotała cicho.

– Poszłabym razem z nim, bez wahania! – zawołała i usiadła na podłokietniku obok mnie. – Dzień dobry – mruknęła rozbawiona, czochrając mnie po głowie.

– Dla kogo dobry, dla tego dobry – westchnąłem.

– Mam ci poprawić nastrój? – spytała zadziornie, a jej zielone oczy rozbłysły.

– Hola, hola! Będziecie robić teraz nieprzyzwoite rzeczy? Mam wyjść? – wtrącił się Jacob, udając przejętego sytuacją.

– Jeśli byłbyś tak uprzejmy – odparła Zoe, a chłopak zaśmiał się głośno i bez sprzeciwu ruszył do wyjścia.

– Miłej zabawy! – rzucił na odchodnym i już go nie było.

– Lubię go. Jest bardzo kumaty – stwierdziła brunetka i umościła się wygodnie na moich kolanach.

– To prawda, dlatego trzymam go blisko siebie – przyznałem i zmierzyłem zmiennokształtną szybkim spojrzeniem.

Ubrana była w prostą, elegancką suknię w złocistych barwach, które pasowały do jej ciemnej karnacji. Na lewym nadgarstku pobrzdąkiwały kolorowe bransoletki, a ciemne włosy miała upięte w wysoki kok, który trzymał się dzięki ozdobnej spince.

Córka słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz