*Nathaniel
Niecierpliwie zerkałem na stary zegar wiszący na ścianie. Czas zdawał się płynąć wolniej niż zwykle.
– A co wasza wysokość sądzi na temat?
Powstrzymałem ciche westchnienie i przeniosłem niechętnie wzrok na jednego z arystokratów siedzących przy stole. Kojarzyłem go z widzenia, ale nie byłem w stanie przypomnieć sobie jego nazwiska.
– Myślę, że w tej kwestii nie mogę pójść na ustępstwa. Mamy ciężkie czasy, które wymagają poświęceń, toteż każdy z was będzie musiał odstąpić część majątku na rzecz państwa – oznajmiłem spokojnie, wstając z bogato zdobionego krzesła.
Patrzyłem z góry na swoich poddanych, wiedząc, że żaden z nich nie zbierze się na odwagę, aby mi się sprzeciwić.
Byłem świadomy, że nie podobała im się moja decyzja, ale musiałem brać pod uwagę dobro ogółu, a nie kilku jednostek.
– Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania? – spytałem spokojnie, a nie doczekawszy się odpowiedzi, skinąłem zadowolony głową. – Wspaniale. Zatem koniec obrad, możecie wracać do domu. – Opadłem ciężko z powrotem na krzesło, a przy moim boku pojawił się Jacob.
– Nie lubię tych gości – wymamrotał, odprowadzając wzrokiem wychodzących ludzi. – Gdyby mogli, oddaliby własne matki dla kilku sztuk złota.
Skrzywiłem się lekko i poczekałem, aż ostatnia osoba opuści salę.
– Mam dość, Jake – pożaliłem się, co ostatnio zdarzało mi się coraz częściej. – Ile ja bym dał, żeby zamienić się miejscami z Damienem albo Kheo.
– Żądny przygód, hę? – Blondyn uśmiechnął się znacząco.
– A żebyś wiedział. Wolę dostawać po dupie, niż użerać się z tymi ludźmi. – Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, gdy wtem usłyszałem, jak drzwi do pomieszczenia się otwierają.
– Dzień dobry, Zoe – usłyszałem głos Jacoba i otworzyłem oczy.
– Hej, Jake. – Mulatka uśmiechnęła się szeroko, machając mu na powitanie ręką. Jak zwykle tryskała energią. – Oho, ciężki dzień...
– Jak tak dalej pójdzie, nasz król zrzeknie się korony i zaciągnie się do najemników – parsknął chłopak, a dziewczyna zachichotała cicho.
– Poszłabym razem z nim, bez wahania! – zawołała i usiadła na podłokietniku obok mnie. – Dzień dobry – mruknęła rozbawiona, czochrając mnie po głowie.
– Dla kogo dobry, dla tego dobry – westchnąłem.
– Mam ci poprawić nastrój? – spytała zadziornie, a jej zielone oczy rozbłysły.
– Hola, hola! Będziecie robić teraz nieprzyzwoite rzeczy? Mam wyjść? – wtrącił się Jacob, udając przejętego sytuacją.
– Jeśli byłbyś tak uprzejmy – odparła Zoe, a chłopak zaśmiał się głośno i bez sprzeciwu ruszył do wyjścia.
– Miłej zabawy! – rzucił na odchodnym i już go nie było.
– Lubię go. Jest bardzo kumaty – stwierdziła brunetka i umościła się wygodnie na moich kolanach.
– To prawda, dlatego trzymam go blisko siebie – przyznałem i zmierzyłem zmiennokształtną szybkim spojrzeniem.
Ubrana była w prostą, elegancką suknię w złocistych barwach, które pasowały do jej ciemnej karnacji. Na lewym nadgarstku pobrzdąkiwały kolorowe bransoletki, a ciemne włosy miała upięte w wysoki kok, który trzymał się dzięki ozdobnej spince.
CZYTASZ
Córka słońca
FantasyDruga część "Dziedzictwa Feniksa". Prawowity władca objął należne mu miejsce, jednak problemy same się nie rozwiążą. Drzewo Życia nieprzerwanie umiera, a po Antarze wciąż błąkają się kreatury, sprowadzone przez przelew krwi w ciągu ostatnich ki...