*Gabriel
Siedziałem na ziemi w jakimś namiocie, a ręce miałem związane za plecami. Przede mną stali dwaj ciemnoskórzy mężczyźni z długimi włóczniami i patrzyli na mnie spokojnie.
Ich ciemne oczy nie wyrażały żadnych emocji, tak samo, jak twarze o ostrych rysach. Jeden z nich miał w uchu złote kółko, a drugi był cały pokryty ciemnymi wzorami, które splatały się na jego skórze jak węże.
– Chcę porozmawiać z waszym wodzem – powtórzyłem już któryś raz to samo zdanie. Tak jak przy poprzednich próbach, nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. – Gdzie są moi towarzysze? – Zmrużyłem oczy, licząc, że chociaż mimika twarzy ich zdradzi. Nic z tego. – No to chociaż powiedzcie, czy mój koń przeżył. – Westchnąłem ciężko.
Próbowałem dogadać się z nimi w kilku językach, ale na żaden z nich nie zareagowali.
Oparłem głowę o słupek, do którego byłem przywiązany i zamknąłem oczy. Byłem głodny i ręce mi zdrętwiały od tej pozycji. W dodatku wciąż swędziała i piekła mnie skóra, a nawet nie mogłem się podrapać. Chociaż to może nawet lepiej.
– Wody... – wymamrotałem i po chwili mężczyzna z kolczykiem przyłożył mi pełny bukłak do ust. To było jedyne słowo, na jakie reagowali. Próbowałem już żebrać o jedzenie, ale bezskutecznie.
Odsunął się zbyt szybko jak na mój gust. Mógłbym wypić jeszcze raz tyle i nie zaspokoić pragnienia. Z powrotem oparłem się o słupek i westchnąłem ciężko.
W myślach próbowałem odliczać czas, ale po kilku tysiącach sekund mi się znudziło i przestałem. W namiocie powoli zaczęło się robić chłodno, gdy do środka weszła ładna brunetka o spalonej słońcem skórze. Włosy miała splecione w warkoczyki, a czarne oczy przypatrywały mi się uważnie. Od czubków palców aż po barki pokryta była skomplikowanymi wzorami. Cienki materiał okrywał jej piersi, pozostawiając brzuch i sporą część pleców odsłonięte. Zwiewna spódnica również zasłaniała tylko to, co trzeba. Rozcięcia po bokach ukazywały zgrabne nogi, które podobnie jak ręce były pokryte tatuażami.
Dziewczyna podeszła bliżej i kucnęła przede mną, przechylając lekko głowę na bok.
– Jesteś demonem? – spytała we wspólnej mowie. Jej szorstki akcent zniekształcał nieco słowa, ale bez problemu mogłem ją zrozumieć.
– Niestety nie – odparłem spokojnie, wiercąc się na swoim miejscu. Siedzenie w tej samej pozycji przez kilka godzin było paskudne i marzyłem tylko o tym, by móc się porządnie przeciągnąć.
– Niestety? – Wzrok dziewczyny powędrował do moich włosów, a zaraz za nim jej smukłe palce. Przeczesała nimi niegdyś białe kosmyki i pociągnęła za nie lekko. – Prawdziwe?
– Oczywiście – prychnąłem nieco urażony, ale w duchu błagałem, by nie przestawała. Gdyby tak jeszcze mnie podrapała, byłoby cudownie. Brunetka jednak szybko cofnęła dłoń.
– Jesteś duchem? – Usiadła przede mną wygodnie i ujęła pod brodę. Obracła moją głowę na różne strony, przyglądając się mi pod różnymi kątami.
– Nie jestem ani duchem, ani demonem – rzekłem z naciskiem. – Jestem człowiekiem, podobnym zresztą do ciebie. Możesz mi powiedzieć... – Nie dokończyłem, gdy wcisnęła mi palce do buzi i zaczęła przyglądać się mojemu uzębieniu.
Nie wiem, czy byłem bardziej wkurzony, czy zdezorientowany. Prawdopodobnie oba naraz. Ledwo się powstrzymałem, żeby jej najzwyczajniej w świecie nie ugryźć.
Nagle w jej dłoni pojawił się nóż. Zamarłem i śledziłem wzrokiem czujnie jej każdy ruch. Ona jednak kucnęła za mną i rozcięła krępujące mnie więzy.
CZYTASZ
Córka słońca
FantasyDruga część "Dziedzictwa Feniksa". Prawowity władca objął należne mu miejsce, jednak problemy same się nie rozwiążą. Drzewo Życia nieprzerwanie umiera, a po Antarze wciąż błąkają się kreatury, sprowadzone przez przelew krwi w ciągu ostatnich ki...