Zwierzogród, port południowy, pirs 27.
Port południowy był największą ze Zwierzogrodzkich przystani. Dzięki powierzchni ponad 100 hektarów, mógł przyjmować około szesnastu milionów ton frachtu rocznie. Tysiące kontenerów, ułożonych w rzędach długości setek metrów, tworzyło prawdziwy labirynt. Cumujące masowce, kontenerowce, oraz gigantyczne tankowce były obsługiwane przez dwadzieścia ogromnych żurawi bramowych oraz potężne systemy pomp. Pier 27 był jednym z niewielu należących do prywatnych właścicieli. Wjazd to tej części portu był zagrodzony i pilnowany przez strażników z bronią. Na żurawiu, górującym nad pierem widniało wielkie, pomarańczowe logo korporacji, będącej właścicielem terenu. Meer Enterprises. Sam żuraw zaś był aktualnie zajęty rozładunkiem podstarzałego frachtowca, o nazwie "Northern Light". Hiena, opierająca się o jeden z wyładowanych właśnie kontenerów, raczej z nudów niż z ciekawości , obserwowała statek. Kadłub był w kolorze, powiedzmy, wyblakłym khaki, a nadbudówka, znajdująca się mniej więcej w jednej czwartej długości jednostki, licząc od rufy, była, pomalowana na standardowy, biały kolor. Wokół kluz i bulajów widniały wyraźne wianuszki rdzy, tak jak na totalnie niepasującym do reszty, bo pomalowanym na intensywny fiolet, kominie. Hiena, a konkretnie samiec hieny, Adi Hispano, zerknął na Rolexa, którego kupił sobie z działki za ostatnią robotę dla Meera. Cholera, ile jeszcze mam na kurdupla czekać, pomyślał. Zastanawiał się,czy po prostu by sobie nie pójść, a jeśli strażnicy spróbowali by bo zatrzymać, to by ich po prostu nie zabić. Meer by się nie przejął. Ale Hispano był zbyt łasy na forsę Meera, żeby stracić cierpliwość. W końcu, po godzinie bezsensownego gapienia się na frachtowiec, Hispano usłyszał silnik samochodowy. Najpierw jedno ucho, a potem cała hiena, obróciła się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Z kontenerowej alei wyjeżdżała limuzyna Meera, przedłużony, czarny Mercedes. Wóz zatrzymał się parę metrów od Hispano, a ten spoglądał wyczekująco na tylne drzwi. Silnik zgasł, a szofer, pantera mglista, wysiadł z auta, obszedł je dookoła, nie zwracając uwagi na Hispano , otworzył tylne drzwi. Ze środka wysiadła surykatka, ubrana w garnitur, który kosztował więcej, niż statystyczny mieszkaniec Zwierzogrodu zarabia przez rok.
- Coś długo nie przyjeżdżałeś, już się zaczynałem martwić, czy coś się nie stało - wycedził Hispano z udawaną troską. A szkoda, że nic się nie stało, dokończył w myślach.
- Adi, Adi, Adi - zaczął Christopher Meer, tonem jakby zwracał się do niesfornego dziecka - kiedy ty się wreszcie nauczysz, że cierpliwość jest cnotą? - w hienie coś się zagotowało. Od pół roku pracował dla tego dupka, znosił jego kaprysy z godnością, ale w końcu nie ucina się łba gęsi, znoszącej złote jaja.
- Dobrze, to się przywitaliśmy - warknął Hispano - Czego tym razem?
- Oj, po prostu chciałem spytać jak poszło z załatwianiem transportu MOJEGO towaru? - odparł Meer, z lekką nagana w głosie.
- Miałem w planach pięć ciężarówek, ale jeden cwaniaczek kapnął się co ma wieźć i zrezygnował. Ale na sucho mu to nie ujdzie, podłożyłem mu bombę w ciężarówce. Jak rąbnie, to siodło się urwie i poleci razem z naczepą. Będzie mnóstwo ofiar. - zakończył Hispano. Ilość ofiar ani go nie przerażała, ani nie miał z tego powodu psychopatycznej frajdy. To była po prostu praca.
- A wszystko spadnie na kierowcę - powiedział Meer z uznaniem w głosie - brawo. A wracając do tematu, to mój statek jest już rozładowany, a moje zwierzęta rozprowadzają broń. Brakuje tylko czegoś do dodania im odwagi. - surykatka znacząco popatrzyła się na Hispano.
- Wszystkie cztery ciężarówki są już prawie w mieście. Znaczy jedna jest już rozładowywana. Towar rozejdzie się w ciągu góra dwudziestu czterech godzin. - objaśniła hiena.
- Policja nic nie wie?
- Bogo i ta jego zgraja harcerzyków nie mają pojęcia. No i udało mi się wykopać z miasta Hops i Bajera. - powiedział triumfalnie Hispano.
- A czemu ich po prostu nie zabiłeś? - Meer był szczerze zdziwiony - przecież Bajer wie, gdzie rozładowują narkotyki.
- A dlatego - tym razem to Hispano mógł użyć nauczycielskiego tonu - że gdybym ukatrupił oboje, to Bogo zacząłby węszyć. A tak, w razie czego, będzie szukał tylko aut, które ich ścigały. A tych nie znajdzie, bo i one i najemnicy, no cóż, wyparowali. Dosłownie. A dalej żadne tropy nie prowadzą.
- Powiedzmy, że mnie przekonałeś. Jeszcze jedno, zagłuszacze działają?
- Oczywiście. nikt nie zadzwoni ani z, ani do miasta.
-Dobrze. A już niedługo rozpęta się tu prawdziwe piekło - powiedział Meer, z dziwnym błyskiem w oczach, wsiadając do limuzyny. Z czego on się tak cieszy, zastanawiał się Hispano. Wojna domowa to dobry interes, ale nie coś, z czego można by się śmiać, jak głupi do sera. Żaden nie miał choćby zielonego pojęcia, że ktoś ich obserwował i słyszał każde ich słowo. Zaszyfrowany sygnał pobiegł z wysokiego masztu, przez tysiące kilometrów, po drodze przekazany przez supertajnego satelitę, aż do niewielkiej boi na południowym Pacyfiku. Wielka maszyna ruszyła, i nic nie było w stanie jej zatrzymać, dopóki nie osiągnie swojego celu. Którym teraz, stało się...
uratowanie Zwierzogrodu przed zrównaniem z ziemią.
________________________________________________________________________________
Witam! Dzisiaj może trochę krótko, ale jakoś nie miałem weny, hehe. Co to za potęga, która chce ocalić miasto? Kto podsłuchał rozmowę? Dowiecie się w następnych rozdziałach! Mam nadzieję, że się podobało! Do zobaczenia i Szerokości!
![](https://img.wattpad.com/cover/115116820-288-k292511.jpg)
CZYTASZ
Zwierzogród 2 - Z archiwów Agencji
FanfictionDwa skrawki papieru. W mieszkaniu Judy i w mieszkaniu Nicka. Co je łączy? Oba przyniosły śmierć i zniszczenie.Nasi bohaterowie wpadają na trop gigantycznej afery , która może rozpocząć wojnę domową, poznają także prawdziwe braterstwo przyjaźń za wsz...