Rozdział XII

390 27 3
                                    

   - Na kiedy planujecie akcję? - spytał Freddy, siedząc na błotniku ciężarówki. Dobrze wiedział, że Huskk i reszta jego pomyleńców mają zamiar odbić miasto. Tyle, że martwiło go jedno. Silny ostrzał p-lot. Maszyny z Agencji nie będą mogły podlecieć, dopóki myśliwce nie oczyszczą dachów. A Freddy z doświadczenia wiedział, że jeśli oni usuwają p-lotki, to razem z dachem. Więc najpier trzeba będzie ewakuować cywilów drogą lądową. Zwierzogród to wielkie miasto, ponad dziewięć milionów mieszkańców. Na całe szczęście, okupantów było po prostu za mało, żeby zająć całe miasto. Więc ograniczyli się do Śródmieścia i przylegających do niego niewielkich skrawków Tundrówki i Starej Sahary. Samo Śródmieście to już tylko jakieś półtora miliona. Ta, TYLKO.

- Za około miesiąc. Czuję, że masz plan, więc w razie czego dzwoń na centralę "Hellcata", tam są Nick i Judy. Najtrudniej jest się dostać, potem to tylko kwestia szybkości. - wyjaśnił Huskk. Około miesiąc. Precyzyjniej nie będzie, bo wielki brat patrzy.

- Aha, dobra, coś wymyślę, ale jak, do ciężkiej cholery, mam ewakuować półtora miliona ssaków?! - padła niezbyt zadowolona odpowiedź Freddyego - Jedno przejście muszę mieć otwarte cały czas!

- Zapisz se ten numer - husky szybko podyktował ciąg cyfr - masz?

- Ta, na szybie sobie zapisałem.

- To nie przegapisz. To numer do jednego gościa. Mieszka na bagnach Zooizjany. Mam wrażenie, że jego pomoc ci się przyda. No i mała podpowiedź: Las Padas, droga numer 19. Mają tam tylko grupkę swoich, więc jak dociśniesz, to po prostu się przebijesz. A tego gościa będziesz potrzebował do utrzymania przejazdu. To teren podobny do jego rodzimych bagien, więc sprawdzi się jak nikt.

- Kurna, te twoje "gościu/gościówa ci się przyda". Wiesz ile ja mam już tych numerów?

- Dwanaście.

- No... - Freddy nie miał pojęcia, że Huskk to liczył - ...właśnie. W każdym razie dzięki. I małe życzenia: wystaw se łeb na zewnątrz i pooddychaj świeżym powietrzem.

- Bardzo zabawne. Skąd wiedziałeś? - w głosie huskyego pobrzmiewało zdziwienie.

 - Twoja odpowiedź przychodzi z opóźnieniem. I jest trochę zniekształcona. - odparł Freddy, zadowolony, że wykrył bytność kumpla na statku kosmicznym.

- Idę na spacer. Trzymaj się. - Huskk się rozłączył, zostawiając Freddyego z problemem ewakuacji miasta.

- Cholera - mruknął odchodząc parę kroków i przesuwając wzrokiem po swoim trucku - musiałbym mieć takich z ... - dzyń!Nad łbem zapaliła mu się żaróweczka. Pędem wpadł do kabiny. Teraz tak, dwie rzeczy, wyliczał w myślach, zebrać firmę i zebrać chłopaków. Powysyłał do swoich dziesięciu kierowców esemesy z prośbą. Odpalił wóz i już w drodze do Zooizjany zaczął nadawać podobną na radiu.

- Kurde - uśmiechnął się i podrapał po nosie mikrofonem - jak to wypali, to będzie dopiero konwój...



                                                        *************************************






                 Ku wielkiej uldze Judy, Nick bardzo szybko zasnął. Co prawda zanim to się stało, to mamrotał jeszcze jakieś odkrywcze teksty w stylu "Źźźźee jeess móójj łłogonn?" albo "Kuppff mi lootołapkemm, Źźźudii".                                                                                                                                                                                                             Kajuta, którą dostali była mniej więcej wielkości dwóch trzecich tej od Jackala, ale on był Pierwszym, a oni byli, no cóż, gościnnie.Ale mimo niewielkich rozmiarów, była przytulnie urządzona. Pojedynczy bulaj miał mosiężną ramę, ściany była pomalowane na ciepły odcień żółtego, a na podłodze mini-perski dywan. Szafki, poupychane gdzie się dało, były z mahoniu, a przynajmniej, wnioskując z tego, co mówił Jackal, z czegoś podobnego w 99 procentach, tyle że niepalnego. Koje były po oku stronach, zawieszone w układzie szafek, przypominającym meblościankę na telewizor. Tuż pod bulajem był mały stolik, też z pseudomahoniu. Koje były tak blisko niego, że krzesła były niepotrzebne. Judy leżała na wznak na swojej koi i zastanawiała się, jakim cudem tu trafili. Na pokład lotniskowca, o którym nikt na świecie nie miał pojęcia, w opiekuńcze objęcia tajemniczej Agencji, chroniącej Ziemię. Ktoś zapukał w drzwi.

Zwierzogród 2 - Z archiwów AgencjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz