Rozdział dziesiąty

286 26 4
                                    

„Ona jest ze snu, a ubrana w codzienność"

Obudziłam się pośrodku wielkiego łóżka, przykryta miękką kołdrą. Przez chwilę poczułam dezorientacje, nie przypominając sobie, aby takie warunki panowały w moim mieszkaniu lub chociaż w jakimkolwiek miejscu w którym kiedyś spałam.

Podniosłam się, siadając i rozglądnęłam wokół. Byłam w dosyć małym pokoju, pełniącym rolę naprawdę pięknej sypialni. Trzy ściany oraz sufit miały śliczny, kremowy kolor, a czwarta, leżąca naprzeciw łóżka, sprawiła, że zaparło mi dech w piersiach. Była ona cała oszklona, pokazując mały lasek znajdujący się nieopodal oraz niebo, na którym właśnie leniwie wchodziło słońce. Było ono jednak zachmurzone i wydawało się, jakby zaraz miało zacząć padać. Na podłodze leżał puchaty brązowy dywan, a w całym pokoju znajdowały się tylko jedne drzwi, na ścianie przy łóżku. Samo posłanie stało po środku ściany i było jedynym meblem w tym pomieszczeniu.

Miałam właśnie podnosić się z posłania, kiedy drzwi otwarły się i wszedł przez nie Cene, niosąc w rękach dwie tacki z jedzeniem.

- Dzień dobry – krzyknął entuzjastycznie, podchodząc do łóżka i pojadając mi jedną tackę.

- Dzień dobry – odpowiedziałam z uśmiechem, odbierając jedzenie – i od razu przepraszam za wszystko, za mój wczorajszy stan, za to, że usnęłam. Nawet tego nie pamiętam, ale mogłeś mnie obudzić. Wróciłabym do siebie.

- Mówiłam ci już, że nie masz za co przepraszać. I znowu, jeśli już ktoś musi przepraszać to ja, ponieważ pozwoliłem sobie ściągnąć ci spodnie, ale stwierdziłem, że będzie ci okropnie źle spać w dżinsach, sam tego nienawidzę. Nie chciałem, żebyś czuła się źle, więc ubrałem ci moje spodenki, mam nadzieję, iż nie masz mi tego za złe – powiedział ze skruchą.

Było mi trochę głupio, że chłopak musiał zająć się mną jak dzieckiem, ale z drugiej strony byłam mu ogromnie wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił.

- Spokojnie, trochę mi głupio i naprawdę ogromnie dziękuję za wszystko. Za zdjęcie spodni też, bo nienawidzę spać w czymś, co mnie ogranicza – odpowiedziałam ze śmiechem, a Prevc mi zawtórował.

- Praktycznie usnęłaś w moich ramionach, byłaś wycieńczona płaczem, zmęczona wspomnieniami. Nie wiedziałem, czy masz ze sobą klucze do mieszkania, które w sumie znalazłem później w kieszeni spodni, ale szczerze, to nie chciałem zostawić cię samej, dlatego wziąłem cię do siebie. Ostatnio ty zajęłaś się mną, dzisiaj ja tobą, więc – zrobił krótką przerwę – witaj w moich skromnych progach – zakończył ze śmiechem, powtarzając moje słowa sprzed kilku dni.

Zjedliśmy śniadanie rozmawiając na mało ważne tematy lub po prostu żartując. Cene powiedział mi, że jego dom jest dla niego najważniejszym miejscem na świecie, kiedy rzuciłam komplement w stosunku do sypialni. Obiecał mi pokazanie reszty pomieszczeń, które nie były jeszcze skończone, jednak on sam z dokładnością je zaprojektował. Zgodziłam się, podekscytowana tą wizją. Uwielbiałam projektowanie wnętrz, a jeszcze większą radość sprawiał mi fakt, że Prevc naprawdę włożył w urządzenie oraz projektowanie tego wszystkiego całe swoje serce.

Dwudziestojednolatek natychmiast dotrzymał obietnicy, pokazując mi resztę pokoi i plany, jak mają wyglądać po remoncie. Musiałam przyznać, że będą one tak samo rewelacyjne, jak sypialnia. Na samym końcu wylądowaliśmy w kuchni połączonej z jadalnią, gdzie zajęliśmy się porządkowaniem brudnych naczyń ze śniadania oraz świeżych, umytych właśnie przez zmywarkę. W trakcie tej czynności postanowiłam wykorzystać kolejne pytanie, zagwarantowane mi przez grę, zdając sobie sprawę, iż Cene zadaje ich o wiele więcej niż ja.

-Cene – zagadałam, chcąc, aby chłopak zwrócił na mnie uwagę i abyśmy porozmawiali na spokojnie, nie zajęci już żadnymi naczyniami, które układał właśnie chłopak.

- Hm? – dał mi znak, że słucha, więc zadałam dokładnie to samo pytanie, które on mnie nocą. Prevc zostawił talerze na blacie i odwrócił się w moją stronę. Usiadł na wysepce, znajdującej się niedaleko i poparzył na mnie, chcąc abym zrobiła to samo. Spoczęłam obok niego tak, że stykaliśmy się ramionami. Cene nie patrzył na mnie, kierując wzrok w podłogę.

- Nienawidzę o tym mówić i gdyby zapytał mnie o to ktoś inny, nie odpowiedziałbym. Ale ty powiedziałaś mi swoją historię, pomimo wszystko. Słuchaj, Nika – westchnął głęboko, najwyraźniej nie umiejąc dobrać słów – moja historia ani trochę nie jest podobna do twojej. Nie zostałem skrzywdzony, wręcz przeciwnie. Zawsze byłem raczej rozpieszczany, ale nie w taki negatywny sposób. Rodzice mieli dużo pieniędzy, ciągle je mają, inwestowali w Petera, we mnie i w Domena, teraz inwestują w dziewczynki. Chcą, żeby ich dzieci coś osiągnęli, byli kimś. A nawet jeśli nie będą sławne, aby miały pasję, hobby, do którego zawsze mogą się udać, nawet w najgorszych chwilach. Peter jest sportowcem światowej klasy, wiesz o tym. Ale on to uwielbia. Dla niego skoki są całym życiem, idealnie łączy je ze znajomymi, Miną, wycieczkami. Teraz zaczął skakać Domen. Każdy skok cieszy go tak mocno, że jego entuzjazm aż boli. Nie pokazuje tego przed kamerami, w opinii publicznej jest raczej skryty, ale tak naprawdę dla skoków jest w stanie zrobić wszystko i wcale go to nie męczy. Jestem też ja i na tym w sumie mogłaby zakończyć się historia, po prostu jestem ja – przerwał, widząc, że rozumiem o co chodzi.

- Czujesz się gorszy wśród braci? – zapytałam z wątpliwością w głosie. 

Cene był cudowny, nie mogłam zrozumieć, dlaczego uważa się za mniej wartościowego niż jego bracia.

- Nie wiem czy można to tak określić. Nie obwiniam braci, kocham ich nad życie. Po prostu zawsze sport wiązał się dla mnie z masą wyrzeczeń. Odkąd tylko pamiętam mam problem z głową, emocjami, nie umiem połączyć umysłu z ciałem, a właśnie to jest w sporcie bardzo ważnie. Nigdy nie umiałem poradzić sobie z problemami, z otaczającym mnie światem. Taka mała nieporadna pizda, naprawdę. Na treningach się staram, daję z siebie wszystko, tak samo na konkursach, zawsze chcę dać z siebie sto procent. Nie wychodzi mi, znaczy tak, daję z siebie wszystko, ale to nie przerzuca się na wyniki. To wszystko czyni mnie takim wściekłym, rozdrażnionym, nie potrafię opanować złości na siebie samego. Katuję swój mózg całym tym gównem, które mnie otacza, czasami mam tego tak dość, że czuję, iż wybucham. Tak jak wtedy, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz. Wszystko bolało mnie po treningu, a miałem najgorszy wynik wśród wszystkich. Nie mogłem po prostu znieść w sobie tego uczucia i uwierz mi na słowo, całą drogę od domu moich rodziców do mostu pokonałem pieszo. Wypaliłem wtedy całą paczkę papierosów, chociaż wiem, iż one tym bardziej nie pomagają mi w skokach. Całość jest w mojej głowie, ten problem i nie mogę tego zatrzymać, przezwyciężyć czy pokonać, chociaż próbowałem nawet najlepszych specjalistów. Nie wiem, czy nadaję się do tego sportu, coraz częściej myślę, aby po prostu zrezygnować. Ale kurwa – zirytował się – kocham skoki, to moje życie, ale pierdolona głowa nie potrafi tego pojąć. Nie chcę być tchórzem, nie chcę uciekać, ale nie widzę innego wyjścia, jeśli wyniki się nie poprawią. Chcę lecieć na kolejne konkursy, ale z drugiej strony nie chcę się zbłaźnić, bo treningi idą mi jak krew z nosa, moje wyniki sięgają dna – zakończył, splatając razem trzęsące się dłonie.

Nie wiem, co mną kierowało, ani dlaczego to zrobiłam, ale zeskoczyłam z wysepki, stając między nogami chłopaka. Zarzuciłam mu dłonie na kark i patrząc głęboko w oczy, pocałowałam. Nie delikatnym całusem, ale namiętnym, gorącym pocałunkiem, łączącym dwie rozdarte dusze. Chłopak natychmiast oddał pocałunek, jakby była to rzecz, na którą czekał od zawsze. Objął mnie rękami w pasie, za żadną cenę nie chcąc puścić.

- Skoro chcesz opiekować się mną do końca świata, a nawet dłużej, to ja naprawię twoją głowę tak, że wszystko się poukłada – wyszeptałam praktycznie w usta chłopaka, a on zachichotał, na nowo łącząc nasze wargi w pocałunku. 

Seeming paradise | Cene Prevc | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz