Rozdział dwudziesty

296 22 15
                                    

Ciągle nie wierzę, że ta książka ma już powyżej tysiąca wyświetleń... jesteście cudowni, dziękuję!

Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog. Kiedy to tak zleciało? Dopiero co siedziałam na chemii i zaczynałam pisać prolog!

***

„Skradła mi serce w trzy dni, choć tak naprawdę miała je już po trzech sekundach"

Ostatni raz rozejrzałam się po swoim mieszkaniu. Zostawiam wszystko za sobą. Każdy koszmar, każdą łzę, każdy smutek. Czas zacząć nowe życie z mężczyzną, który pokazał mi, że życie może być prawdziwym rajem. Nie pozornym, pełnym bólu, cierpienia i problemów. Prawdziwym rajem, pełnym zrozumienia i miłości, nawet jeśli czasami na słońce zachodzą ciemne chmury.

Oddałam kluczę w ręce nowego właściciela. Wybierałam długo, ponieważ miałam do tego miejsca ogromny sentyment. Przypominało mi moich dziadków, którzy podarowali mi ten azyl. Przypomniałam sobie każdą łzę, każdy uśmiech, każdą kroplę rozlanej o północy kawy. Otrząsnęłam się z zadumy, patrząc na szczęśliwą rodzinę przede mną. Dwójka młodych osób z maleńkim dzieciątkiem na rękach. Będą tutaj szczęśliwi, rozpoczynając swoje nowe życie. Ja również rozpoczynałam nowe, z mężczyzną mojego życia.

Wrzuciłam ostatnie pudło do samochodu i ruszyłam w stronę swojego nowego domu. Remont tam ruszył pełną parą, co sprawiło, że prawie wszystko było już skończone. Aktualnie wszędzie walały się jeszcze nieustawione meble i pudła z naszymi rzeczami, które czekały na rozpakowanie.

- Jestem – krzyknęłam, wchodząc do nowego miejsca zamieszkania. Rzuciłam pod jedną ze ścian karton z jakimiś swoimi przedmiotami i usłyszałam głośne tuptanie stup. Nika i Ema biegły w moją stronę. Zgarnęłam obie dziewczynki w uścisk, witając się z nimi. Po chwili pojawił się również szeroko uśmiechnięty Cene, z paczką papierosów w ręce. Dziewczynki szybko wyrwały się z moich objęć, uciekając na górę, gdzie bawiły się wcześniej.

- Witaj ostatecznie w domu – powiedział, podchodząc do mnie i całując delikatnie.

- Witaj – zachichotałam, jednak chwilę później zmarszczyłam czoło. – Znowu palisz?

- Kochanie, wydaje mi się, że zadałaś już więcej niż dziesięć pytań – wybrnął zręcznie chłopak, przez co na moment nie wiedziałam, o co chodzi. Dopiero chwilę później przypomniałam sobie, że przecież mieliśmy grać w grę, która skończyła się szybciej, niż zaczęła, ponieważ tak naprawdę żadne z nas nie liczyło zadawanych pytań. No przynajmniej do teraz.

- Nie wymiguj się, panie Prevc. Pan też zadał ich o wiele więcej, a jednak ciągle na nie odpowiadam – oburzyłam się. – O co chodzi z tymi papierosami?

- Ile miałaś lat, gdy zaczęłaś palić? – zapytał dwudziestojednolatek.

- Nie pamiętam, siedemnaście, może szesnaście. Ale co to ma do rzeczy? – zdziwiłam się.

- Ja miałem dwanaście. I od tamtej pory palę cały czas, ostatnio, gdy się pokłóciliśmy, zacząłem coraz więcej i tak mi już zostało. Czuję taką potrzebę i nie umiem się opanować – bronił się.

- Cene, rozumiem, że ostatnio pozwoliłeś sobie na zbyt wiele tytoniu. Nie będę ci truć, bo sama palę i wiem, jak to jest z nałogiem. Jednak zdajesz sobie sprawę, jak szkodzi to nie tylko zdrowiu, ale również rozprasza na treningach. Nie poprawisz się, jeśli będziesz zasłaniał swój umysł czymś innym, a przecież właśnie tego chcesz. My chcemy – powiedziałam z naciskiem na ostatnie zdanie.

Seeming paradise | Cene Prevc | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz