Miało być niby raz w tygodniu, ale już się nie mogłam doczekać... Także miłego czytania i następny najprawdopodobniej w sobotę :D
***
„Dałam ci szluga, złapałam za rękę i jak przystało na mordercę, zamiast szluga spaliłeś mi serce"
Słowenia jest piękna.
Niezaprzeczalnie jest to najpiękniejsze miejsce na świecie. Zwłaszcza teraz, gdy zegarek na moim nadgarstku wskazuje godzinę pierwszą czterdzieści dwa, a gwieździste niebo odbija się od rzeki, w którą wnikliwie się wpatruję. Także most, na którym siedzę i opustoszała okolica mają nieopisany urok.
Jest środek nocy – to chyba powinno wyjaśnić cały mój zachwyt. Dla osób takich jak ja noc zazwyczaj oznacza ulgę, bez ukrywania bólu, płaczu i strachu. Jesteś tylko ty i twoje emocje, żadnych twarzy, kpiących, zdezorientowanych, współczujących.
Jeszcze raz zaciągnęłam się papierosem, wypuszczając dym i patrząc, jak ucieka. Pewnie dla pobocznego obserwatora wyglądałabym jak wahający się samobójca. Jednak tak nie było. Owszem, siedziałam na moście, ale nie miałam zamiaru skakać ani nic w tym stylu. Ten etap już dawno minął, zostawiając po sobie pustkę. Dzisiejszej nocy musiałam po prostu wyjść, bo ciasne, gorące ściany mojego pokoju mnie dusiły, a ciemność tylko pobudzała demony w mojej głowie. Gdy wychodziłam z domu, świeże powietrze od razu orzeźwiało mój umysł, ale nie układało myśli. Dlatego przychodziłam tutaj – na stary, zardzewiały most, którego barierki odkąd pamiętam, popisane są inicjałami, cytatami, imionami czy wyznaniami miłosnymi. To miejsce zawsze uspokajało moje potwory.
Będąc tak zamyślona, nie spostrzegłam nawet małego ruchu nieopodal siebie. Dopiero odwracając głowę, zobaczyłam obok ubraną na czarno postać. Moim pierwszym odruchem miało być gwałtowne odsunięcie się, lecz wtedy ujrzałam twarz mojego towarzysza, a na policzkach ślady łez. Ślady te goniły kolejne krople, a sam chłopak wydał z siebie delikatny odgłos szlochu, którego chyba nie mógł dłużej powstrzymać. Zostałam więc we wcześniejszej pozycji, wiedząc, że nic mi nie grozi. Siedzieliśmy tak w ciszy, dopóki chłopak nie uspokoił się na dobre. Wtedy wyciągnęłam w jego stronę paczkę papierosów, nie zwracając uwagi na jego zdziwiony wzrok. Wiedziałam, że palenie nie jest zdrowe, ale czasami tylko mocne zaciągnięcie się tytoniem pomagało opanować swoje emocje. W końcu młody mężczyzna wziął używkę, podpalając ją własną zapalniczką, którą wyjął z kieszeni. Więc trafił swój na swojego, jak widać. Znów pochłonęła nas cisza, podczas której analizowałam całą sytuację. Poznałam oczywiście, kim jest mój towarzysz. Zanim, mówiąc pięknym językiem, moje życie się zjebało, skoki narciarskie były moją obsesją. Byłam wszędzie tam, gdzie aktualnie znajdowała się Reprezentacja Słowenii, a razem z nią on – młodziutki, zaczynający swoją karierę w Pucharze Świata, skromny i pozytywnie nastawiony do życia. Nie skakał rewelacyjnie, ale w końcu początki nigdy nie są łatwe. Kibicowałam mu z całego serca, ale potem mój świat runął jak domek z kart, a ja przestałam normalnie funkcjonować. Nie miałam pojęcia co dzieje się wokół mnie, a co dopiero w wielkim świecie. Ale jak widać, jego życie też nie potoczyło się dobrą ścieżką. Przecież gdyby wszystko było dobrze, nie siedziałby tutaj teraz, nie płakał i nie zaciągał z bólem dymem papierosowym.
- Dziękuję – usłyszałam cichy, zachrypnięty szept i automatycznie odwróciłam głowę w jego stronę. Chłopak patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami, a ja poczułam się okropnie nieswojo. Nienawidziłam patrzeć innym ludziom w oczy. Kiwnęłam tylko głową i odwróciłam wzrok, od nowa wpatrując się w płynącą pod nami rzekę.
- Chyba nie powinienem pytać, co tutaj robisz, skoro sam tutaj jestem, prawda? – odezwał się znowu, tym razem głośniej i pewniej, pozbywając się z głosu resztek płaczu.
Zaśmiałam się krótko i odpowiedziałam.
- Nie powinieneś, ale skoro już to zrobiłeś, to odpowiem ci, że jestem tutaj z tego samego powodu co ty. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo podejrzewam, że ciebie też dusił własny pokój, tak?
Chłopak pokiwał twierdząco głową.
- A cienie ciągnęły się za mną po całym mieszkaniu, więc uciekłem.
On chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo go rozumiem. Sama często ewakuowałam się, aby tylko nie zacząć myśleć o przeszłości, bo wiedziałam, że to mogłoby posypać całe moje ułożone już w jeden kawałek myśli.
Siedzieliśmy tak w ciszy, aż w pewnym momencie chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Jestem Adam – usłyszałam i ze zdziwieniem jeszcze raz przyjrzałam się twarzy mężczyzny obok mnie. Nie było możliwości, żebym go z kimś pomyliła, byłam w stu procentach pewna, kim jest chłopak.
W tym samym momencie jednak zrozumiałam, że mój towarzysz nie chce być rozpoznany. Nie chce ukazać siebie jako sławnego gościa, tylko jako normalnego chłopaka z problemami. Nie chce zrobić na mnie wrażenia swoim nazwiskiem, ale pokazać mi coś więcej – siebie, takim, jakim jest naprawdę.
- Jestem Ewa – przedstawiłam się, ściskając jego dłoń i posyłając mu uśmiech. Szybko jednak zerwałam nasz kontakt fizyczny. Nie jestem w stanie utrzymać cielesnego kontaktu z kimkolwiek, pomimo dwóch lat terapii i tego, jak bardzo bym się starała.
Tymi słowami rozpoczęłam również burzę w mojej głowie, ponieważ nie miałam pojęcia, dlaczego przedstawiłam się fałszywym imieniem. Ja nie miałam nic do stracenia, mogłam spokojnie powiedzieć mu wszystkie swoje dane, a jednak tego nie zrobiłam. Nie wiem nawet, dlaczego wybrałam akurat to imię, skoro całkowicie ono mi się nie podoba. Może to mój mózg mi je podsunął, ponieważ nagle dotarła do mnie komiczność tej sytuacji.
On jest Adamem. Ja jestem Ewą. Cóż za ironia. Miałam tylko nadzieję, że wokół nie ma żadnej jabłoni, bo jeszcze nasz pozorny raj mógłby się skończyć.
Siedzieliśmy tak do czwartej nad ranem, nie wymieniając już ani jednego słowa, okazjonalnie, od czasu do czasu, zapalając papierosa. Czułam, jak cały chaos mnie opuszcza, przygotowując umysł na nowy dzień. Ogarnęła mnie fala spokoju, a ja uśmiechnęłam się, widząc, że stare metody nigdy nie zawodzą. Nieważne co by się działo, ten most zawsze będzie moją ostoją. Chłopak obok mnie chyba też odczuwał to, co ja, ponieważ z minuty na minutę jego ciało robiło się coraz bardziej rozluźnione, a oczy przestały zachodzić łzawą mgłą.
W końcu wstaliśmy i wymieniając się uśmiechami, poszliśmy – każde z nas w inną, swoją stronę.
I nie wiem dlaczego, ale miałam jakieś dziwne wrażenie, że to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. Zbyt luźno czuliśmy się w swoim towarzystwie, aby tak po prostu to przekreślić. Bo takie osoby jak my, niespokojne, zatrzymane w chwili i załamane trzymają się każdego, przy kim czują chociaż odrobinę komfortu.
CZYTASZ
Seeming paradise | Cene Prevc | zakończone
Teen FictionJedna noc, która miała przynieś ukojenie, przyniosła o wiele więcej, chociaż nikt się tego nie spodziewał. Pozorny raj - połączył dwie osoby pośród papierosowego dymu, strasznych tajemnic, tony przekleństw i morza łez. Nie zapomniał jednak o szczęśc...