Nie chcę nic mówić, ale jeszcze tylko 3 rozdziały + epilog i będziemy "żegnać" się z tą książką...
Tymczasem miłego czytania drugiego już dzisiaj rozdziału! Bo kto mi zabroni dodać dwa w jednym dniu? 😆
***
„Budujemy to wszystko, aby potem to spalić"
Siedziałam na urodzinach mamy, udając, że wszystko jest w porządku, jednak w środku miałam ochotę wyć. Wszystko poszło nie tak jak miało. Miałam przedstawić rodzicom Cene, mieliśmy się śmiać z jego stresu, miał siedzieć obok mnie i mieliśmy wymieniać uśmiechy. Tymczasem ja siedziałam sama, popijając colę i patrząc na bawiących się wokół mnie ludzi. Łzy napłynęły do moich oczu, więc wstałam od stołu, ruszając w stronę domu.
Po drodze zaczepiła mnie ciocia, jednak szybko ją zbyłam, tłumacząc się ważną sprawą. Wbiegłam do domu, ledwie zatrzaskując za sobą drzwi i osunęłam się po nich, chowając głowę w nogi, które podwinęłam pod siebie. Czułam się okropnie, jakby całe szczęście ze mnie wyparowało i szczerze, właśnie tak było. Zaszlochałam głośno, zdając sobie sprawę, że przekreśliłam jedyną swoją szansę na udane, szczęśliwe życie. Żałowałam wszystkiego co powiedziałam, jednak kochałam Cene i zdawałam sobie sprawę, że musiałam to zrobić, aby on był szczęśliwy. W tym momencie właśnie to było dla mnie najważniejsze – szczęście Prevca. I starałam się nie przejmować sobą, pomimo tego, jak bardzo bolała mnie rozłąka z nim.
Otarłam zapłakane oczy, decydując się na powrót do swojego mieszkania. Wiedziałam, że mamie będzie przykro, ale nie widziałam sensu w dalszym siedzeniu tutaj. Dorośli się bawili, a dzieciaki wariowały w ogrodzie, gdzie rozłożony był mały plac zabaw. Nie chciałam popsuć swoim zachowaniem humorów wszystkich gości, dlatego postanowiłam się ulotnić. Zanim jednak wyszłam, aby pożegnać się ze wszystkimi, skierowałam swoje kroki do łazienki, ponieważ wiedziałam, że mój wygląd przeraża. Miałam zapuchnięte, czerwone oczy, ślady łez na policzkach i rozmazany makijaż.
Kierując się w stronę toalety, przechodziłam obok pokoju Davida, z którego wydobywały się jakieś zduszone dźwięki. Uniosłam wysoko brwi, przystając na chwilę. Nie chciałam podsłuchiwać, ale odgłosy mówiły same za siebie.
- Kurwa – jęknął mój brat, a Domen zachichotał.
Chwilę później usłyszałam skrzypienie łóżka i szamotaninę.
- I co teraz, panie Prevc? – zapytał chytro David.
Przez chwilę z pokoju dochodziły stłumione jęki i już miałam odchodzić, nie wnikając w sytuację za ścianą, kiedy usłyszałam, jak drzwi wejściowe otwierają się z hukiem, a potem rozległ się stukot obcasów. Chciałam uciec jak najszybciej do łazienki, lecz zdałam sobie sprawę, jak bardzo przechlapane miałby mój brat, gdyby mama, a byłam pewna, że to właśnie ona idzie teraz korytarzem, przyłapała go na czymś niewłaściwym. Szybko zapukałam do pokoju i nie czekając na zaproszenie, weszłam, zamykając za sobą drzwi. Zasłoniłam oczy dłonią.
- Nie widzę, co robicie i nie chcę widzieć, ale strasznie was słychać, a korytarzem właśnie idzie mama – powiedziałam, po czym w pokoju rozległ się dźwięk typowego rozgardiaszu oraz szybkiego ubierania ubrań.
Odsłoniłam swoją twarz, patrząc na w pełni ubranych już chłopców. Mieli rumieńce na twarzy, a David wycierał ślinę ze swojej szyi.
- Nika, co ci się stało? – zapytał przestraszony szesnastolatek, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Gorszy dzień. Skorzystam z twojej łazienki, okej? – mruknęłam i nie czekając na pozwolenie, weszłam do łazienki brata. Nie chciałam, aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, a zwłaszcza mama. Zaczęłam szybko zmywać makijaż, potem poprawiając go kosmetykami, które wyciągnęłam z torebki. Usłyszałam odgłos rozmowy z pokoju i zaśmiałam się mentalnie, zdając sobie sprawę, że znowu uratowałam bratu dupę. Poczekałam, aż nasza rodzicielka wyjdzie z pomieszczenia, po czym wróciłam do pokoju brata.
CZYTASZ
Seeming paradise | Cene Prevc | zakończone
Teen FictionJedna noc, która miała przynieś ukojenie, przyniosła o wiele więcej, chociaż nikt się tego nie spodziewał. Pozorny raj - połączył dwie osoby pośród papierosowego dymu, strasznych tajemnic, tony przekleństw i morza łez. Nie zapomniał jednak o szczęśc...