- Obudzisz ją, debilu!
- Od kiedy taki opiekuńczy jesteś? Twoja siostrzyczka ma już siedemnaście lat! - Słyszę donośne krzyki dobiegające z korytarza. Postanawiam wstać i zobaczyć co tam się dzieje. Nie, żeby ich krzyki późnym wieczorem były w tym domu czymś nienormalnym.
- Naprawdę myślałeś, że śpię o tej godzinie? Widocznie mnie nie znasz, braciszku. - Staję w drzwiach, krzyżując swoje ręce na piersi. Wyglądają na bardzo zszokowanych, przez co nie potrafię ukryć lekkiego chichotu.
- Szliśmy po piwo i ten idiota puścił coś na swoim głośniku, a nie wychodziłaś od trzech godzin z pokoju, to myślałem, że usnęłaś. - Spoglądam to na Luka, to na Davida i nie wiem, który z nich mnie bardziej śmieszy. Mój brat stoi z pełną skrzynką piwa, natomiast ten drugi trzyma w dłoniach swojego JBL'a i dwie butelki czystej wódki. Usta oboje zaciskają w wąską linię.
Luke dołączył do klasy Davida w czwartym roku podstawówki. Ich znajomość na początku nie wyglądała kolorowo, jednak oboje z wiekiem wyrośli z głupich pomysłów. Z tego co pamiętam, wszystko się zaczęło od głupiego kawału wymyślonego przez mojego brata. Ukradli biednemu chłopakowi w szatni spodnie, przez co cała czwórka trafiła do dyrektora. Luke przyprowadził się do Toronto z San Francisco, więc rodowity z niego Amerykanin. W sumie, kiedyś go bardzo lubiłam. Pf, kiedyś nawet się w nim kochałam. Podobały mi się jego czarne włosy i ostre, wyraziste spojrzenie. Ale z wiekiem mi przeszło. Dzisiaj zalicza się do bandy idiotów braciszka.
- Nie interesuje mnie to zbytnio, lepiej mi powiedz gdzie jest mama, skoro maszerujesz przez cały dom z pełną skrzynką alkoholu.
- Dzwoniła, mówiła mi, że wyszła z panią Amy na babski wieczór do miasta i wróci bardzo późno. Jeśli chcesz chodź do nas, pewnie i tak nic robisz, oprócz oglądania X Factora i Top Model.
Wzdycham. Ruszam na drugi koniec korytarza, dotrzymując im kroku. W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty. Zastanawiam się czy to już ten odpowiedni moment, by zacząć obwiniać siebie za swoją głupotę. Siedzenie z kumplami Davida nigdy nie kończyło się dobrze. Przynajmniej w ostatnim czasie.
Wchodzę do pokoju. Pomieszczenie w którym urządził się mój braciszek jest naprawdę duże. Szarość na ścianach dominuje bardzo mocno, podobnie jak biel w moim królestwie. Dwa pasy czarnej tapety komponują się z tego samego koloru meblami, których jest tutaj naprawdę wiele. Szafa, kanapa czy gablotka z pucharami to tylko niewielka część tego wszystkiego. Nad wielkim wypoczynkiem wiszą na plakatach jego ulubieni koszykarze. W najdrobniejszych szczegółach pamiętam moment, kiedy mama sprzeciwiała się ozdabianiu ścian. Jest jednak tak uparty, że nie daje za wygraną. Totalne przeciwieństwo mnie. Bardzo dużo bym dała, by być taka jak on. Chciałabym umieć postawić na swoim, przestać być taka wrażliwa, jak i stać się pewniejsza siebie. Długa droga przede mną.
Przekraczając próg pokoju natykam się na szperającego w telefonie Matt'a i siedzącego z paczką chipsów na kolanach Shawna.
Na samym wstępie mogę już stwierdzić, że za Matthewem nigdy nie przepadałam. Zawsze szczyci się zanadto swoim bogactwem. Jego mama jest lekarzem dziecięcym, ojciec dyrektorem firmy logistycznej. Zawsze był już arogancki i nie mam pojęcia jakim cudem znalazł sobie jako pierwszy z nich dziewczynę.
- Co ona tu robi, stary? - odzywa się natychmiastowo pierwszy z nich. Mam ochotę strzelić mu mocno w twarz. Nie patyczkuję się z facetami. Dawno temu nauczył mnie tego David. Zawsze twierdzi, że jeśli chłopak zasłuży, może jak najbardziej oberwać.
- Nie bądź dla niej taki chamski, Stevenson - mówi spokojnym tonem Shawn. Wow, tego bym się w życiu nie spodziewała z jego ust. Chociaż w porównaniu do pozostałej dwójki kolegów, jest naprawdę dużo milszy. Od zawsze lubię go najbardziej, może też dlatego, że nasze mamy mocno się przyjaźnią i bywa w tym domu naprawdę często.
CZYTASZ
Care | Shawn Mendes ✔
FanfictionW momencie śmierci ojca, życie siedemnastoletniej Louise Walsh momentalnie wywraca się do góry nogami. Pod nieobecność matki, z obowiązkiem wychowania dziewczyny mierzy się David, jej brat, który jest bardzo rozchwytywany w swoim niemałym towarzystw...