{upewnij się, że przeczytałeś/aś poprzedni, to już drugi dzisiaj, a jeśli już tutaj jesteś, zostaw coś po sobie}
Shawn
Idę w kierunku szkolnego parkingu, na którym rano zaparkowałem swój czarny samochód. Na ramieniu niosę ciemną torbę z grubymi książkami, w dłoni natomiast trzymam powtórki do egzaminów. Szczerze, mam powoli dosyć wszystkich przygotowań, jednak strasznie zależy mi na zdaniu matury, do której podejdę za niecały tydzień. Wyciągam z tylnej kieszeni czarnych spodni kluczyk, którym po chwili otwieram mojego Mustanga. Wsiadając do środka włączam listę piosenek Eda Sheeran'a, którą posiadam w telefonie i z piskiem opon wyjeżdżam z parkingu. Jadę przez długie ulice miasta, co chwilę zatrzymując się na czerwonych światłach. Tymczasem przez donośne głośniki radia rozdźwięczają się pierwsze nuty All of the Stars, ulubionej piosenki Louise Walsh.
Louise. Nie wiem, co ta dziewczyna ma w sobie, że coraz bardziej pragnę mieć ją przy swoim boku. Są pierwsze dni maja, nie widziałem jej od kilku dób i powoli wariuję. Cały czas o niej myślę, śnię i nerwowo sprawdzam telefon czy nie wysłała żadnej wiadomości. Odkąd zacząłem spędzać z nią czas sam na sam, polubiłem ją jeszcze bardziej niż powinienem. Polubiłem to złe słowo. Pokochałem. Każdy jej lekki uśmiech i delikatne spojrzenie sprawia, że moje serce zaczyna skakać z radości i nie potrafi przestać. Ponad pół roku temu, gdy nie umiała się obronić przed chamskimi słowami Matta, poruszyło mnie sumienie i to właśnie wtedy wszystko się zaczęło. W moim podbrzuszu za każdym razem pojawiają się tak zwane motyle, zacząłem patrzeć na nią z całkiem innej perspektywy, dostrzegam w niej piękno i dosyć zabawne poczucie humoru. Pierwszy krok zrobiłem podczas wieczoru sylwestrowego, gdy poprosiłem tę kiepską tancerkę do tańca. Właściwie wtedy przeprowadziliśmy naszą pierwszą długą rozmowę, która zakończyła się śmiechem i piciem niemałej ilości alkoholu. Do dzisiaj pamiętam, jak jej słodki zapach doprowadzał mnie wtedy do szału, a biała jak śnieg sukienka pięknie komponowała się z jej jasnymi lokami. Później wszystko zaczęło nabierać tempa. Z początku wcale nie była taka miła, odrzucała każdy mój ruch, a jej aroganckie odpowiedzi rujnowały mnie niekiedy od środka. Mimo tego, nie zrezygnowałem z niej, bo dostrzegam, jak z dnia na dzień się zmienia. Powoli zanika jej zuchwalstwo i widzę, jak stara się kontrolować gniew. Sam nie wiem, jak dziękować za to, że rozumiem fizykę i mogę jej wszystko spokojnie tłumaczyć. Tym samym spędzam z nią dużo więcej czasu, a po ostatnich spotkaniach czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie.
Parkuję na szerokim podjeździe domu i drzwiami wejściowymi wchodzę do środka, gdzie od razu spotkam się z przyjemnym chłodem. Pogoda na dworze jest zdradliwa i można by się było śmiało pokusić o powiedzenie, że słońce praży tak mocno jak w lecie. Idę korytarzem do kuchni, gdzie napotykam się na moją młodszą siostrę. Odkładam na blat papiery, zakładam ręce na pierś i opieram się o kuchenną płytę.
- Nie patrz na mnie jak na ducha, też mam prawo wrócić wcześniej ze szkoły, nawet, jeśli jestem już taki stary - mówię i spotykam się z automatycznym śmiechem Aaliyah. - Masz coś zadane?
- Zrobi się później, tylko matematyka i francuski.
- O ile się założymy, że później zapomnisz? - podnoszę brwi, a moja siostra przewraca swoimi brązowymi oczami. Zdaję sobie sprawę, że w niektórych momentach jestem strasznie nadopiekuńczy, jednak taka jest już moja natura.
- Jesteś gorszy od mamy, Shawn. Jedziesz gdzieś?
- Umówiłem się z Davidem - odpowiadam i wyciągam z szafki szklankę, do której po chwili nalewam wody. Mina mojej siostry mówi mi, że nie wie, kim jest wspomniana wcześniej osoba. - To mój najlepszy przyjaciel, Aaliyah.
CZYTASZ
Care | Shawn Mendes ✔
FanficW momencie śmierci ojca, życie siedemnastoletniej Louise Walsh momentalnie wywraca się do góry nogami. Pod nieobecność matki, z obowiązkiem wychowania dziewczyny mierzy się David, jej brat, który jest bardzo rozchwytywany w swoim niemałym towarzystw...