Rozdział 12

4.6K 312 89
                                    

- Pospiesz się! Przez ciebie będę miała wpisane spóźnienie, Mendes! - Walę z całej siły swoją ściśniętą dłonią w drzwi łazienki, w której aktualnie przebywa mój towarzysz. Zaspaliśmy z jakieś dwadzieścia minut, co w żadnym wypadku nie było przewidziane w scenariuszu tego dnia. Prędko wyparowałam z łóżka, zdążyłam się ubrać w suche już ubrania i szybko przekąsić jabłko, jednak pewien pan naprawdę nie potrafi zrozumieć, że spieszy mi się do szkoły i strasznie się gramoli. - Shawn! No błagam!

Drzwi łazienki otwierają się i oglądam w nich uśmiechniętego bruneta. Klepie mnie ręką po głowie, rozwala mi tym samym fryzurę, więc pozostaje mi tylko popatrzeć na niego spod byka. Nie wiem, jak on to robi, że nigdy, naprawdę przenigdy, nie traci tego pozytywnego nastawienia. Nieodstąpionym elementem jego osoby jest wieczny uśmiech i poczucie humoru, za co naprawdę go cenię. Z natury jestem straszną pesymistką, ale przez dosyć częste w ostatnim czasie przebywanie z Shawnem, z dnia na dzień się to zmienia. Na mojej twarzy częściej pojawia się chociażby lekki uśmieszek, a zanika zuchwalstwo i obojętność, czyli moje największe wady.

- Spokojnie, Lou! Mamy jeszcze piętnaście minut. - Spogląda na swój srebrny zegarek i zaczyna śmiać się sam do siebie. Zgaduję, że powodem jest fakt, iż w końcu orientuje się, że czas, którym dysponujemy to zdecydowanie za mało, by dojechać do oddalonej o jakieś dwadzieścia kilometrów stąd szkoły.

- Nie mów do mnie Lou, to po pierwsze. I ruszaj się! - Klaszczę w dłonie, nadając tym samym tempa, jednak chłopak uwija się jeszcze z szybkim wyjściem do kuchni po Pepsi Light. Wkładam na stopy moje białe trampki i maszeruję w kierunku ogromnych, zresztą jak wszystko w tym domu, drzwi, kiedy na drodze staje mi niewielka przeszkoda. Nagle na mojej tali pojawia się delikatna dłoń Shawna, za pomocą której obracam się wokół własnej osi. Chłopak kręci mną tak, bym stanęła przed właściwym wyjściem, co po chwili robię.

- Nie tamtędy droga - śmieje się i otwiera wrota garażu. Szybko spieszę za nim i obchodząc dookoła jego czarnego Mustanga, wsiadam do środka. Wchodząc do samochodu, spotykam się z moim ukochanym zapachem cytrynowego odświeżacza, który posiada w swoim aucie również David. Próbuję się zrelaksować, jednak przeraża mnie fakt, że po raz pierwszy w życiu wejdę na lekcje spóźniona. Spoglądam ukradkiem oka na Shawna, który widocznie jest tak samo zestresowany jak ja. Ma na sobie szarą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę, a ja po raz pierwszy oglądam go w takim wydaniu. Z piskiem opon rusza na ulicę, a nasza początkowa prędkość jest na pewno karana sporym mandatem.

- Damy radę, nie denerwuj się tak. - Przyspiesza, a jego kąciki ust unoszą się lekko ku górze. Na rozluźnienie atmosfery włącza nową muzykę Coldplay'a, jednak tym razem, nie działa uspokajająco nawet ona.

- W sumie, to ja mam lekcje na dziewiątą, nie ty. Nie masz się właściwie czym denerwować.

- Uwierz mi, że martwię się bardziej twoim opóźnieniem, niż moim dzisiejszym sprawdzianem z angielskiego. Przepraszam za to całe zamieszanie, to moja wina, Louise.

- Sprawdziany z angielskiego są akurat proste. Napiszesz dobre wypracowanie i to wszystko. A nie, podstawianie, szukanie i Bóg wie co jeszcze. - Shawn chichocze cicho pod nosem, a atmosfera między nami w końcu się troszeczkę rozluźnia. Droga do szkoły mija szybko, aczkolwiek może to być zasługa tego, że Mendes nieźle naciska na gaz.

Żegnam się z brunetem, który życzy mi udanego dnia i na chwilę rozstania próbuje mocno uściskać, ale szybciutko mu uciekam. Biegnę przez długi dziedziniec w głąb ceglanego budynku, w którym znajduje się moja szkoła. Przekraczam próg i korzystam z dźwięku idealnej ciszy, którego jeszcze nigdy tutaj nie zastałam. Korytarze są opustoszałe, więc szybkim krokiem idę w kierunku mojej szafki. Otwieram ją kluczykiem i wyciągam z dolnej półki książkę z geografii, która właśnie odbywa się na pierwszym piętrze. Mijam tablice informacyjne i decyduję się jeszcze na prędkie skorzystanie z toalety. Na początku załatwiam swoje potrzeby, następnie przeglądam się w lustrze. Nie mam dzisiaj na sobie nałożonego makijażu, ale nie wyglądam tak źle, szczerze mówiąc, spodziewałam się dnia złej twarzy. Rzadko się maluję, jednak po nałożeniu na siebie kosmetyków czuję się bardziej komfortowo. Wychodzę z ciasnego pomieszczenia i po schodach wchodzę na piętro. W myślach układam sobie usprawiedliwiającą mnie za spóźnienie wymówkę, którą za chwilę przedstawię pani Jones. Pukam w drzwi, jednak słyszę za nimi tylko gwar i głośne krzyki. Otwieram i widzę, jak moja klasa świetnie bawi się bez nauczyciela. W ostatnim rzędzie, na stałym miejscu, dostrzegam grzebiącą w telefonie Kirę.

Care | Shawn Mendes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz