Rozdział 24

4.1K 319 237
                                    

- Przyjechałbyś po mnie za trzy godziny? Boję się, że wieczorem mogę zastać tam Davida - szepczę. Spoglądam na siedzącego za kierownicą Shawna, który rozśmieszony moimi słowami, kręci głową.

- Czego się tak strasznie boisz? On chce dla ciebie jak najlepiej, powinnaś mówić mu o wszystkim, co cię gryzie, Louise. David i tak, prędzej czy później, dowie się o waszym rozstaniu.

- Powinieneś zostać moim psychologiem, Mendes.

- Będę o szóstej, nie toleruję ani jednej minuty spóźnienia, Walsh.

Wzdycham, posyłając mu blady uśmieszek. Wysiadam i oglądam, jak brunet odjeżdża swoim drogim samochodem. Odwracam się na pięcie, po czym spoglądam na ogromny dom mojej przyjaciółki. Budynek ma dwa piętra, na każdym z nich znajduje się około pięciu pokoi, z czego około jedna trzecia nie jest zagospodarowana. 

Mama brązowowłosej jest wykładowczynią chemii - przez długie lata współpracowała z moim tatą na tutejszym uniwersytecie, natomiast jej ojciec jest pilotem i więcej go nie ma niż jest. Do tego dochodzi jeszcze dwu i pół letni Brian. Wiadomość o ciąży rodzicielki Kiry była dla nas wszystkich niezłym zaskoczeniem. Dziewczyna zawsze narzeka, jeśli musi z nim zostawać, ale jest najlepszą siostrą świata, mimo tak wielkiej różnicy wieku. Jest jeszcze Claire, starsza siostra brunetki, która na co dzień mieszka w San Diego. Ma dwadzieścia pięć lat i miesiąc temu obchodziła pierwszą rocznicę ślubu. Ze swoim mężem, rodowitym Amerykaninem, poznała się podczas tygodniowej wycieczki do Peru i zdecydowanie była to miłość od pierwszego wejrzenia.

Kira postanowiła nad ranem łaskawie oddzwonić. Moje podejrzenia okazały się być słuszne, poprzedni wieczór spędziła w towarzystwie Davida. Pokrótce opowiedziałam jej całą historię i bez chwili zastanowienia, wyraziła chęć szybkiego spotkania.

Ubrana w za dużą bluzę Shawna, przyciskam dzwonek domofonu. Mendes jest naprawdę upartym człowiekiem. Mimo napakowanej ubraniami po brzegi walizki, stwierdził, że na dworze jest za zimno na moje krótkie koszulki. Ale co jest jeszcze lepsze, uważa, że nie mogę chodzić tak skąpo ubrana po mieście, bo porwą mnie jacyś pieprznięci faceci.  

I uwaga, wcale nie jest zimno. Jest środek czerwca, co równa się z tym, że jest strasznie ciepło. A od niezrównoważonych psychicznie gości trzymam się z daleka. Niekiedy naprawdę go nie ogarniam.

Otwieram metalową furtkę, śmiejąc się do stojącej w brązowych drzwiach dziewczyny. Przyspieszam kroku, rzucając się jej po chwili na szyję. Mocno mnie przytula swoimi kościstymi ramionami, po czym zaprasza do środka.

Kira jest strasznie drobną, młodą kobietą. Kiedyś, dobre trzy lata temu, miała straszne problemy z wagą. Nie jadła dosłownie nic, a jej organizm był na skraju wyniszczenia. Z czasem, po strasznie długim pobycie w szpitalu, wszystko wróciło do normy, jednak z tyłu głowy nadal żywię w sobie obawę, że to wróci i wtedy już na zawsze stracę jedną z najważniejszych osób w moim życiu.

- Jak tam życie w Nowym Orleanie? - pyta, cicho chichocząc. Do szklanek nalewa pomarańczowego soku, a kiedy odwraca się w moją stronę, mierzę ją groźnym spojrzeniem. - No nie dąsaj się już tak, dziewczyno.

- To nie ty rozstałaś się z chłopakiem - burczę.

- Możesz chociaż na chwilę zapomnieć o tym co było? On nie jest ciebie wart, a ty jesteś w końcu wolna!

- Faktycznie, mam się z czego cieszyć - kontynuuję. - To nie tak, że wolałabym leżeć teraz w jego ramionach i całować go w usta, przy okazji oglądając jakąś głupią komedię romantyczną albo rzucać się z nim popcornem.

Care | Shawn Mendes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz