{z całego serca przepraszam za beznadziejność rozdziałów, nie zniechęcajcie się, bo to ostatni taki i jeśli nadal ze mną jesteście, zostawcie coś po sobie}
- Boże - wzdycham - ktokolwiek dzwoni, niech wie, że o tej porze się ze mną nie zadziera.
Otulona kołdrą, próbuję wydostać się spod silnego ramienia Shawna. Widok śpiącego chłopaka jest chyba najsłodszą rzeczą jaką w życiu widziałam. Jego loczki odstają w każdym kierunku, a bezwładne w tym momencie ciało ukazuje zarys jego muskularnej sylwetki.
Sięgam po wydzwaniający od kilku chwil telefon i kiedy widzę na wyświetlaczu imię mojego brata, przechodzą mnie dreszcze. Okrywam się jedwabnym szlafrokiem, po czym zrywam się na równe nogi. Moim umysłem zaczyna kierować zdezorientowanie i boję się, że podczas rozmowy z Davidem, moje wargi wypowiedzą coś niewłaściwego.
- Czy ty w ogóle wiesz, która jest godzina? - szepczę w słuchawkę mojej komórki. Ukradkiem cały czas zerkam na śpiącego chłopaka i aby go nie obudzić, postanawiam wyjść na balkon, gdzie natychmiastowo wita mnie poranny chłód.
- Gdzie ty jesteś? Wracaj do domu, martwię się o ciebie, Lou! - wykrzykuje. Wydaje mi się, że nie grzeszy dzisiaj dobrym humorem, dlatego próbuję szybko i zwięźle z nim porozmawiać. Wszystko byłoby dużo łatwiejsze, gdybym potrafiła kłamać i nie byłabym z nim tak blisko związana. Wtedy byłoby dużo większe prawdopodobieństwo, że uwierzy w moją wymyśloną historię.
- Jestem z Johannah nad jeziorem, ale to chyba nic takiego, nie? A teraz błagam, daj mi spać, bo usnęłam o trzeciej nad ranem.
- Jakie jezioro? Czemu mi nic nie powiedziałaś? Louise!
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że nie jestem już małą dziewczynką? Chociaż raz mógłbyś przestać wtykać nos w nie swoje sprawy, David. Nie mam teraz czasu na pogawędki, przepraszam - warczę i szybko się rozłączam. Niezadowolenie wzdycham i opieram się o metalową barierkę balkonu. Nagle czuję, jak na mojej talii pojawiają się czyjeś dłonie i w sumie, do kogo mogłyby należeć, jeśli nie do Shawna?
- Dzień dobry, słońce - szepcze. Nachyla się i delikatnie całuje skórę tuż za moim uchem, czyli moje najczulsze miejsce. Rozanielona, odwracam się i bez zastanowienia wpijam się w jego usta. Natychmiastowo podskakuję, by opleść swoje nogi o jego biodra, a ramionami owijam jego szyję. Shawn wydaje z siebie dźwięk zadowolenia i powoli zaczyna składać pocałunki w prostej linii, schodząc coraz to w dół mojego ciała. Uśmiecham się. To dla mnie pewien rodzaj rozluźnienia, którego od dłuższego czasu potrzebuję. Ostatni tydzień był dla mnie strasznym koszmarem. Musiałam pozdawać ostatnie egzaminy, mama nie była na żadnym wyjeździe, co stoi za tym, że ciągle narzekała na moje zachowanie, a David nieprzerwanie chciał rozmawiać o Kirze i nawet to po dłuższym czasie staje się strasznie męczące. - Mam nadzieję, że moja księżniczka się wyspała?
- Z tobą u boku zawsze i wszędzie. - Cmokam go przelotnie w policzek i po chwili oglądam mój ulubiony uśmiech świata. - Obudziłam cię, prawda?
- Możliwe - chichocze. - Powinnaś troszeczkę ciszej rozmawiać z Davidem.
- Ostatnio strasznie działa mi na nerwy - wzdycham. - Odkąd związał się z Kirą strasznie się od siebie oddaliliśmy i nie umiem się z nim już w ogóle dogadać.
- Tak czasami bywa, Lou. - Przytula mnie i zaczyna gładzić dłonią moje włosy. - Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cię kocha i jak się o ciebie martwi. Niekiedy nawet żali mi się, że nie wie już, jak ma sobie z tobą poradzić. Chyba za często pokazujesz mu w ostatnim czasie swoje różki.
- Naprawdę? - śmieję się.
- Zgaduję, że gdyby mógł, cały czas opowiadałby mi o twoich wpadkach z dzieciństwa. - Wchodzimy z powrotem do naszego pokoju. Rzucam się na łóżko, mój ukochany czyni po chwili to samo. Przytula mnie mocno, odcinając mi w pewnym sensie dostęp do tlenu.
CZYTASZ
Care | Shawn Mendes ✔
FanfictionW momencie śmierci ojca, życie siedemnastoletniej Louise Walsh momentalnie wywraca się do góry nogami. Pod nieobecność matki, z obowiązkiem wychowania dziewczyny mierzy się David, jej brat, który jest bardzo rozchwytywany w swoim niemałym towarzystw...