Rozdział 29

2.9K 273 129
                                    

Siedzę jak na szpilkach. Opieram się o białą ścianę, co chwilę spoglądając to na mojego rozwścieczonego brata, to na skupionego Shawna i przysięgam, że chyba nigdy w życiu nie byłam tak bardzo zestresowana. Czuję, jak w kącikach moich oczu pojawia się wilgoć i z ogromnym niepokojem, chowam twarz w dłonie.

Kiedy Luke i Matthew usłyszeli krzyki mojego brata, zorientowali się, że coś jest nie tak. Opuścili nasz dom dobre dziesięć minut temu, tłumacząc się tym, że już wcześniej umówili się ze swoimi ukochanymi.

Ha, dobra wymówka, by nie słuchać rozzłoszczonego Davida.

I tak, ten nieszczęśliwy Luke w końcu znalazł swoją drugą połówkę. Muszę przyznać, że dokonał bardzo dobrego wyboru. Znam Margaret nie od wczoraj i wiem, że jest w stanie być z nim już do końca swojego życia. W sumie, to nawet urocza z nich para.

- Nie rozumiem was - odzywa się mój brat. - Jak długo to trwa? Czemu mi nic nie powiedzieliście? Przecież to jakiś absurd!

- David, błagam - jęczę, łapiąc się za głowę. - Skończ już.

- Skończyć? Louise, jesteś naprawdę taka przygłupia czy twój mózg wybrał się dzisiaj na wakacje? Do jasnej cholery, jesteś w związku z moim najlepszym przyjacielem i nawet łaskawie nie raczysz mnie o tym poinformować?

- David, nie waż tak o niej nawet mówić - burczy Shawn, który opiera się o blat mojego biurka. - Piłeś?

- Trzy setki - odpowiada, nerwowo chodząc po pokoju. - Zresztą kim ty jesteś, by tłumaczyć mi, jak mam postępować z własną siostrą?

- Opanuj się!

- Nie, Shawn - śmieje się, kręcąc wskazującym palcem. - Przyjaźnię się z tobą, nazywam cię swoim bratem a ty zabierasz się za moją siostrę? Przypomnieć ci, co zrobiłeś z Vivienne?

- Stary, ile razy mam ci tłumaczyć, że to ona zerwała ze mną dla innego faceta? A to, że później ją zdradził i kompletnie się załamała, to już nie jest moja wina! - wykrzykuje w stronę mojego brata.

Atmosfera w pokoju jest naprawdę napięta. Wiedziałam, że David jest bardzo sceptycznie nastawiony do wszystkich moich kolegów, tym bardziej chłopaka, ale nie myślałam, że zareaguje aż tak negatywnie. Co lepiej, to przecież Shawn. Zna go pewnie lepiej niż ja, do tego spędzają ze sobą każdą wolną chwilę.

Prosty przykład. Gdy Kira oznajmiła mi, że związała się z moim bratem, mimo początkowego szoku, byłam w stanie to zaakceptować. A teraz nawet bardzo się cieszę, że najlepsza przyjaciółka zostanie w przyszłości moją bratową.

- Błagam, przestańcie - krzyczę. - Mam tego już po dziurki w nosie, David odpuść sobie!

- Martwię się o ciebie, Louise!

- I dlatego chcesz to co pomiędzy nami jest popsuć? Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie zrobić jej coś złego? - Brunet broni się jak może, jednak sądząc po minie mojego ukochanego braciszka, nawet te słowa do niego nie dochodzą.

- Shawn, jeśli jej coś zrobisz, uwierz mi, że cię zniszczę. Dajcie mi to wszystko przemyśleć, pojadę do Kiry - ciągnie i łapie się za głowę. Wychodzi z mojego pokoju, pozostawiając naszą dwójkę w niezręcznej ciszy.

Wybucham głośnym płaczem i nie czekając na żadną reakcję mojego chłopaka, uciekam do łazienki. Siadam w kącie za umywalką i rwąc szorstkie kawałki papieru toaletowego, wycieram moje zapłakane oczy.

- Kochanie, hej. - Przede mną pojawia się zdezorientowany Mendes, który przyciąga mnie do siebie. Otula mnie swoim ramieniem. Szlocham, wypłakując się w miękki materiał jego koszulki. - Wszystko będzie dobrze, proszę cię, nie płacz.

- Nie będzie, Shawn. - Kręcę głową, trzęsąc się i głośno krzycząc. - On o tym szybko nie zapomni.

David jest upartym człowiekiem. Jeśli postawił już sobie tezę, tak szybko nie odpuści i dopóki mieszkam w tym domu, będzie mi tym codziennie zawracać głowę.

Ja zresztą też tak łatwo się już nie dam. Zmieniłam się. Kilka lat temu mógł pomiatać mną jak chciał, robiłam to, co kazał, a sprzeciwianie się jego słowom było niedopuszczalne. Miałam do niego nawet większy szacunek niż rodziców.

Ale było, minęło. Teraz wszystko jest już inaczej. Przede wszystkim, on jest już całkiem innym człowiekiem. Kiedyś był moim dobrym kumplem, teraz jest tylko nadwrażliwym bratem, który na nic mi nie pozwala. Trochę idiotyczne, jak z świetnie dogadujących i kochających się osób da się przeskoczyć na poziom wrogości i wstrętu.

- Mam tego wszystkiego dość - szepczę.

Podaję brunetowi moją małą dłoń, po czym pomaga mi wstać. Czuję się naprawdę źle. To wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko i nie jest dany mi nawet czas na przemyślenia, a przecież uwielbiam rozważać i wyciągać z każdej sprawy plusy i minusy.

- Jesteś cała rozpalona, Lou. - Shawn zbliża swoją rękę do mojego czoła i kiedy oświadcza mi, że prawdopodobnie złapałam chorobę na samym początku wakacji, mierzę go złośliwym wzrokiem.

- Wcale nie - prycham. - Chyba wiem lepiej czy jest ze mną coś nie tak.

- Nie bądź uparta - ciągnie, opierając się o moje biurko.

- Daj mi spokój.

- Louise. - Podnosi ton swojego głosu. Robi to za każdym razem, kiedy coś nie idzie po jego myśli. Też chciałabym być taka stanowcza i nie mogę zaprzeczyć, że Shawn próbował mnie tego nauczyć. Jednak moja psychika jest na to dalej nieodporna i pewnie przez jeszcze długi czas tak pozostanie.

Wychodzi z pokoju, zostawiając mnie kompletnie samą, pogrążoną samymi idiotycznymi i ponurymi myślami. Wypłakuję się w moją miękką poduszkę, wymyślając tysiące czarnych scenariuszy.

Kira nie miała pojęcia o tym, że zostaliśmy parą. Co będzie, jeśli oskarży mnie o to samo, co David? Obrazi się? Może mieć do mnie nieziemskie pretensje. Traktuję ją jak siostrę i to nawet nie do pomyślenia, że ona spowiada mi się z każdej błahostki, a ja nawet nie jestem na tyle odważna, by jej powiedzieć, że związałam się z chłopakiem, z którym układała mi ostatnio całą moją przyszłość.

- Weź to i nie waż się sprzeciwiać. - Mendes podaje mi szklankę napełnioną niegazowaną wodą i plastikowe opakowanie przeciwgorączkowych tabletek. Spoglądam na niego i bez wahania zażywam jedną z nich, popijając bezbarwną ciecz.

Moje ciało opada bezwładnie na łóżko i sama już nie wiem czy jest to spowodowane zbytnim zmęczeniem, czy zbyt wysoką temperaturą. Brunet okrywa mnie szczelnie kołdrą, po czym siada na brzegu łóżka i swoją delikatną dłonią zaczyna gładzić moje czoło, na które bezwładnie opadają blond kosmyki włosów.

- Kocham cię - szepczę, zamykając na chwilę powieki.

- Ja ciebie też, skarbie, ale proszę, musisz uważać na siebie.

W pomieszczeniu rozlega się głośny dzwonek mojego telefonu. Brunet chwyta go w swoje dłonie i podaje mi metalowe urządzenie.

- Jakiś nieznany numer, nie mam siły by to odebrać, Shawn.

Kiwa potwierdzająco głową, zrywając się na równe nogi. Przykłada komórkę do ucha i obserwuję, jak nerwowo zaczyna chodzić po pokoju, co nie zwiastuje nic dobrego. Po chwili jednak staje w osłupieniu tak, że nie potrafię z jego twarzy nic wyczytać. Spoglądam na niego, układając się w pozycji siedzącej. Musiało stać się coś niedobrego, nigdy nie byłam niczego tak bardzo pewna.

- David miał wypadek.

***
hej kochani?  Jak mijają wam święta?

Postanowiłam umilić sobie, jak i wam popołudnie, dodając rozdział x mam nadzieję, że się cieszycie! 

Tym samym mogę wam już oznajmić, że jest to ostatni rozdział z perspektywy naszej Lou :c cieszycie się czy wręcz przeciwnie? 

z góry przepraszam za wszystkie błędy! 

Wasza Jo x

Care | Shawn Mendes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz