Rozdział 4

5.5K 432 231
                                    

{ proszę, nie zniechęcajcie się pierwszymi rozdziałami :(( byłoby mi bardzo miło, jeśli każdy by coś w tym miejscu po sobie zostawił, kochani }

Jesteś wyjątkowa.

W moich uszach nadal dźwięczą słowa Shawna i to już od dobrych kilku dni. Nie potrafię się na niczym skupić, fizykę rzucam w kąt, może poczekać. W dalszym ciągu rozmyślam, co osiemnastolatek chciał mi tym przekazać. W tej chwili wszystko staje się nieważne.

To chyba nie jest normalne, że zawracam sobie głowę taką błahostką.

- Ziemia do Lou! Co z tobą? - Kira lekko mnie szturcha, trzymając swoją rękę na blacie drewnianej szkolnej ławki. Znamy się od przedszkola i pamiętam, że od zawsze dobrze się dogadujemy. Cholernie zazdroszczę jej urody. Jej zawsze opalona cera nie jest pokryta pryszczami, a brązowe włosy sięgające do pasa zawsze są idealnie proste. Nie mam pojęcia, jak ona to robi, że ciągle tak ładnie wygląda.

- Mam po prostu gorszy dzień, nic wielkiego.

- Może do odpowiedzi poprosimy rozgadaną pannę Walsh? - Z przodu klasy rozlega się donośny głos nauczycielki, a ja wiem, że liczy się to z kolejną złą oceną. Nienawidzę fizyki tak bardzo. Jeszcze bardziej, z całego serca, nienawidzę tej wrednej kobiety, która nas uczy.

Niepewnym krokiem podchodzę do biurka tej czarownicy. Ta kobieta nawet wygląda jak wiedźma. Jej pokręcone, czarne włosy idealnie dopasowują się do ogromnych szarych tunik, które ma codziennie ubrane, a sterczące na nosie czerwone okulary idealnie podkreślają jej okrutną osobowość.

- Jesteś przygotowana?

- Niezbyt - wzdycham.

Bazgroli w moim zeszycie wielgachną cyfrę, tym samym niszcząc mi dzień. Czuję, jak na moją twarz wkracza niekontrolowany grymas. W sumie kolejny raz jestem sobie sama winna. Mogłam zająć się nauką, a nie błahymi sprawami.

- Poprawić możesz tylko i wyłącznie jutro na lekcji. Chociaż pewnie i tak do tego nie podejdziesz.

Rozwścieczona wracam na swoje miejsce. Jestem strasznie wdzięczna, gdy słyszę dźwięk dzwonka, który oznacza koniec lekcji. Podążam długim korytarzem, chwilę później wychodząc z ceglanego budynku.

Siadam wygodnie na tyle autobusu, który podjeżdża na pobliski przystanek i opieram się o szybę. Wkładam do uszu białe słuchawki, przez które sączy się idealna muzyka Sheerana.

So open your eyes and see

The way our horizons meet

And all of the lights will lead

Into the night with me

And I know these scars will bleed

But both of our hearts believe

All of these stars will guide us home*

Uwielbiam twórczość tego gościa. A szczególnie tę piosenkę. Kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Gwiazd Naszych Wina. W całym Toronto nie można chyba znaleźć większej fanki tego filmu ode mnie. Odkąd pierwszy raz go zobaczyłam, stwierdziłam, że chciałabym znaleźć kiedyś swojego Augustusa. Bo przecież to możliwe, prawda? Wystarczy tylko trochę poczekać, głęboko w to wierzę. I pewnie jeszcze długo wierzyć będę, bo raczej prędko mojego księcia z bajki nie znajdę. O ile takowi jeszcze istnieją.

Wpadam do domu, niczym burza. Ściągam z nóg beżowe botki, a czarną kurtkę wieszam na wieszaku. Wchodząc w głąb domu, od razu natykam się na siedzącego w salonie Davida.

Care | Shawn Mendes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz