Część 20.

184 9 2
                                    


Obudziłem się myśląc, że udało mi się ze sobą skończyć, myśląc że jestem już gdzieś w zupełnie innym miejscu. Przed sobą miałem rozmazany obraz otaczającej mnie rzeczywistości. Doskonale już wiedziałem, że żyję, że jestem tu gdzie tak bardzo nie chcę, czyli na Ziemi. Okazało się, że jestem do tego stopnia beznadziejny, że nawet zabić się nie umiem. Co za ironia?

Przede mną stał dobrze zbudowany, stosunkowo młody lekarz ubrany w biały kitel. Zaczął świecić tą cholerną latarką po moich oczach, a ja miałem ochotę walnąć mu w twarz. Rzucałem się na łóżku jak jakiś opętany do momentu, kiedy podano mi jakieś leki uspokajające. 

Po kilku chwilach, gdy wreszcie się uspokoiłem, doktor próbował ze mną porozmawiać. Jakoś mu się nie sprzeciwiałem, bo po tych wszystkich prochach, które tam dostałem, nawet nie byłem w stanie. On coś gadał, a ja tylko potwierdzałem przecząco bądź twierdząco kiwnięciem głowy. Jednak ta osoba, którą zobaczyłem w drzwiach tuż po zakończeniu tej żałosnej gadki, sprawiła, że znowu zacząłem wariować. Wewnątrz mnie narastał coraz silniejszy gniew, który jednak starałem się z całych sił kontrolować. Nie chciałem sobie narobić większych problemów, o ile takowe jeszcze istniały. Otóż w progu stanął Sebastian z bukietem krwisto czerwonych pełnych róż w dłoni. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uwielbiam te kwiaty i pewnie myślał, że jeśli mi je przyniesie to wszystko powróci do normy, a jeśli tak było to grubo się mylił. Jaki trzeba mieć tupet, by po tym wszystkim jeszcze tu przychodzić- pomyślałem. 

Złość sięgnęła zenitu. Nie zważając na konsekwencje i na to, gdzie aktualnie się znajduję wstałem z łóżka i podbiegłem do niego, i kiedy on chciał już mnie przeprosić z całych sił jakie miałem uderzyłem go z pięści w twarz. Starałem się hamować, ale on przekraczał wszystkie możliwe granice. Sam mnie sprowokował do tego, co zrobiłem. Zresztą i bez tego sobie na to zasłużył. 

-Dawid pozwól mi to wszystko wyjaśnić!- krzyczał tak głośno, że cały szpital mógł go wtedy usłyszeć. 

-A co ty chcesz mi jeszcze wyjaśniać? To, że sprawiłeś, że poczułem się jak ostatni śmieć, to jak mnie potraktowałeś? Tu nie ma już czego tłumaczyć- wydarłem się po czym obróciłem się do niego plecami. 

-Ale ja cię kocham!!!

To co usłyszałem kompletnie zwaliło mnie z nóg. Owszem chciałem to od niego usłyszeć, szczególnie po tym co między nami zaszło, właściwie to między naszą trójką i nawet gdzieś w głębi swojej duszy ucieszyłem się słysząc to wyznanie, ale druga część mnie podpowiadała mi, żeby mu  nie ufać, że on próbuje mnie wykorzystać. 

-Co ty właśnie powiedziałeś? 

-Że cię kocham!!

-Nie używaj słów, których nie rozumiesz, bo gdybyś rozumiał czym jest miłość, na pewno nie potraktowałbyś mnie jak ostatniego śmiecia. Tak nie postępuje się z miłości tylko z nienawiści. 

-Wiem, że źle zrobiłem, ale to nie jest takie proste jak może ci się to wydawać- próbował jakoś wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji. -Chciałbym ci to jakoś wytłumaczyć, ale jeszcze nie mogę, jeszcze nie teraz.

Kiedy powiedział, co miał powiedzieć opuścił szpital bez słowa pożegnania, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami i co gorsza uczuciami. Teraz pozostało mi się z nimi skonfrontować, choć wiedziałem, że nie będzie to proste zadanie. 

-Hej synku, dlaczego nie jesteś w łóżku?- w odwiedziny przyszła moja mama, której szczerze mówiąc dawno nie widziałem, choć razem mieszkamy.

-A jakoś tak... Nie chce mi się tu dłużej leżeć. Czuję się tak jak ptak, któremu odebrano wolność i wsadzono go do klatki.

-Rozumiem to, ale mam dla ciebie dobre wieści. Przed chwilą rozmawiałam z lekarzem i za 2 góra 3 dni wypuszczą cię stąd- jedyna dobra wiadomość tego dnia.

Po tylu emocjach, które mnie spotkały i lekarstwach, które wciąż mi podawano poczułem silne zmęczenie, dlatego przeprosiłem rodzicielkę i położyłem się do łóżka. Nie musiałem długo czekać by odpłynąć do krainy snu...


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Heeejka wszystkim!!

Po pierwsze wiem, że ta piosenka umieszczona na górze tu wcale, ale to wcale nie pasuje, ale ostatnimi dniami szaleję za Mansem i za tą piosenką i od tak ją tu sobie wrzuciłem.

Po drugie byłem pewny, że niczego już tu nie napiszę, ale jak widać Wattpad to dla mnie narkotyk, z którego chyba nie tak szybko zrezygnuję...

A po trzecie kocham was i liczę na gwiazdki, komentarze, po prostu na cokolwiek z waszej strony. 

No to do następnego :)


NauczycielWhere stories live. Discover now