Jestem tu już ponad tydzień. Dobrze poznałam tutejsze zwyczaje. A więc: Scott czyli brodaty rudzielec preferuje mocne i niespodziewane kopniaki w brzuch.
Jacob wytatułowany łysol gustuje w dawaniu mi w twarz z pięści lub z plaskacza.
Alex napakowany brunet woli znęcać się psychicznie. Mąci mi w głowie. Zabija ostatnią nadzieję, mówi co ze mną zrobi jeśli Dave nie odda kasy. Przeraża mnie najbardziej.
Mark niepokojąco wysoki szatyn spędza czas na targaniu mnie za włosy, wykręcaniu rąk dla zabawy oraz nieustającego wyzwania mnie.
Szef tej całej bandy na szczęście mnie nie odwiedza.
Jest jeszcze Tyler. Czyli cytując jego słowa "moja ostatnia nadzieja".
Tyler'a poznałam cztery dni temu, byłam już cholernie głodna. Spodziewałam się wizyty Alex'a czyli mojego koszmaru. Mieli taki schemat. Przychodzili do mnie w tej kolejności: Jackob, Scott, Mark i na końcu Alex który miał za zadanie dawać mi jedzenie. Nie wykonywał jednak solidnie swojego obowiązku, więc najczęściej suchy chleb dostawałam co trzeci dzień a wodę co drugi. Żyć nie umierać.
Czekałam aż Alex się pojawi ale przyszedł ktoś inny.
Tyler. Jest inny. Nie bił mnie, nie znęcał, nie krzyczał, nie wzywał. Dostałam od niego coś przypominające koc. Byłam w szoku a on jedyne co powiedział to:
- Jestem tu byś nie zdechła.
Jak miło, że ktoś o mnie dba.
Podczas kolejnej wizyty Tyler przeszedł samego siebie.
- Masz żebyś nie padła z głodu - powiedział rzucając mi pod nogi paczkę z jedzeniem z McDonald's. Była tam też butelka wody. Wow!
W końcu postanowiłam go zapytać.
- Dlaczego to robisz. Dlaczego jesteś dla mnie taki?
- Nie robię tego z sympatii do Ciebie. Ktoś płaci mi sporo kasy żebym to robił.
- Kto?!
- Jestem tu byś nie zdechła - odparł swoim wypranym z emocji głosem.
Więc teraz do kolejki dochodził Tyler. Gdyby nie on umarła bym z głodu, przywrócił mi nadzieję, że wyjdę z tego żywa. Niestety opuścił swoją kolejkę już dwa razy co może oznaczać, że to koniec. Koniec dla mnie.
Siedzę skulona i owinięta kocem w swoim kącie trzymając w rękach coś przypominające chleb. Dzięki łaskawości Tyler'a nie musiałam próbować zjeść to coś. Chyba jednak nie mam wyboru, muszę coś zjeść. Oderywam więc lepszy kawałek czyli ten bez śladowych ilości pleśni i zjadam. Po prostu połykam cały kawałek. Czuję się jeszcze gorzej. Słyszę kroki. Będę miała gościa pewnie to Scott. I właśnie w tej chwili zgodnie z moimi przepuszczeniami w drzwiach pojawił się osiłek. Dyszał a raczej warczał a kolor jego oczu był niepokojąco ciemny. Wszystko jasne koleś jest wkurzony i przyszedł się na mnie wyrzyć. Gdy tylko zaczął się zbliżać do mnie zakryłam brzuch rękami.
- Błagam nie! - płakałam
- Zamknij się! Nie masz tu nic do gadania szmato - wrzasnął
Czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie?
Nie byłam w stanie się obronić więc dostałam porządnie. Skręcałam się z bólu a w ustach czułam metaliczny posmak. Zaczęłam się dławić i kaszleć aż w końcu zwymiotowałam cały mój pożywny posiłek. Bosko.
- Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz? - wychrypiałam
- Dave mówi, że uzbiera kasę przed końcem czasu więc musisz być żywa - odpowiedział - Ale to nie znaczy, że przytomna - dodał po chwili
Poczułam ogromny ból głowy i już odpływałam w nicość.Cześć :)
Wiem, że rozdział jest nudny ale już niedługo to się zmieni. Będzie się działo. Mam nadzieję, że zaskoczę was pozytywnie.
Jak się wam podoba nowa okładka?Pozdrawiam
~Nieznajoma5000
CZYTASZ
Porwana Przez Przeznaczenie
RomanceZnowu to dziwne uczucie że ktoś mnie obserwuje. Słyszę ciche kroki zbliżającej się osoby. Tym razem udaje mi się dostrzec cień człowieka? Boję się! Zaczynam biec ulica jest już pusta. Jestem sama. Nagle ktoś zatyka mi buzię. Chce krzycześ ale czyja...